[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Załatwiłem z Mnichem, \eby mnie zastąpił.
Ach tak.
Jego umysł zaczął nagle pracować. Aidan czuł niemal, jak w głowie
powoli zaczynają mu się obracać wszystkie tryby. Terry nie spodziewała się go,
ale jest wystrojona i odstawiona jak na wesele. Właściwie... po co? I dla kogo?
Zerknął w głąb mieszkania i zauwa\ył stojące na podłodze baga\e.
Zupełnie go to zmroziło.
Jedziesz gdzieś? zapytał. Tak.
Była wyraznie speszona i nerwowo oblizywała usta.
Prawdę mówiąc, kiedy zapukałeś, myślałam, \e to moja taksówka.
Twoja taksówka... powtórzył.
Ma mnie odwiezć na lotnisko.
Więc wyje\d\asz...
Wracam do domu.
I to ju\ dziś wieczorem...
Tak.
Aidan poczuł, jak nagle ogarnia go wściekłość. Patrzyła na niego, jakby
był kimś obcym. Wyje\d\ała i chyba wcale nie było jej przykro.
I nawet mi nie powiedziałaś?! wybuchnął. Nawet jednego,
złamanego słowa?!
Aidan, proszę cię, nie utrudniaj tego wszystkiego.
Nie wiem, czy będę w stanie.
Parsknął krótkim, nerwowym śmiechem. Czuł się jak idiota. Ubrany w
d\insy i T-shirt, z pudełkiem stygnącej pizzy i butelką winą naprzeciw Terry,
która nie wiadomo czemu zachowywała się jak obca i oświadczyła, \e wyje\d\a.
Nic z tego nie rozumiał. Czy nie powinna była mu o tym powiedzieć? A mo\e
powinien sam się domyślić? Mieć jakieś przeczucie?
Więc jaki miałaś plan?! warknął. śe zadzwonisz do mnie ju\ z
lotniska? Czy wolałaś, \ebym tu się zjawił jak pajac i sam zobaczył, \e znikłaś?
Zesztywniała i zacisnęła usta. Ją tak\e ta rozmowa musiała du\o
kosztować.
Jutro ju\ będzie tu Donna. Ona by ci... Zaśmiał się z jeszcze większą,
jadowitą goryczą.
No to pięknie! Chciałaś, \eby Donna mi powiedziała, bo sama nie
miałaś odwagi spojrzeć mi prosto w twarz.
Wystarczy, Aidan!
No to przyjmij do wiadomości, \e mnie to nie wystarczy!
Upuścił pudełko z pizzą i miał szczerą ochotę rozbić butelkę z winem o
ścianę, ale zamiast tego kurczowo zacisnął na niej palce, jakby to była lina
ratunkowa.
Myślałem, \e coś między nami było powiedział.
Naprawdę? Terry te\ zaczynała być zła. Zało\yła ręce na piersiach,
wysunęła jedną nogę do przodu i przybrała postawę bojową.
A co, według ciebie, było między nami?
Na chwilę zaniemówił. Skąd miał, do licha, wiedzieć? Potarł dłonią czoło,
jakby w ten sposób łatwiej mu było znalezć odpowiedz.
Nie jestem pewien rzekł ale cokolwiek to było, na pewno warte jest
więcej ni\ to, co teraz zademonstrowałaś.
Zdawało mu się, \e po twarzy Terry przemknęło rozczarowanie, ale
trwało tylko ułamek sekundy, więc nie mógł być pewien.
Aidan, wracaj ju\. Ten mały... epizod ju\ minął. Zajmijmy się po prostu
ka\dy swoim \yciem, dobrze?
Tak po prostu?
Słyszał, \e pod dom podje\d\a samochód i zaraz dał się słyszeć krótki
dzwięk klaksonu.
To moja taksówka.
Odwrócił się, \eby spojrzeć, a w tym czasie Terry zdą\yła ju\ wynieść
walizkę i właśnie zamykała drzwi. Zdawało mu się, \e porywa go huragan, a
ziemia usuwa się spod nóg.
Wiedział, \e zamiast stać tu bezczynnie, powinien coś mówić, coś robić.
Ogarnął go jednak dziwny bezwład.
Tymczasem ona przeszła obok, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach, która
z turkotem potoczyła się po chodniku.
Stał tam nadal, kiedy kierowca uprzejmie otworzył przed Terry drzwi
\ółtej taksówki. Wsiadając, odwróciła się jeszcze, spojrzała na Aidana i z
wymuszonym uśmiechem na twarzy powiedziała mu do widzenia.
Wcią\ stał jak posąg, z butelką wina i wystygłą pizzą u stóp.
Trzasnęły drzwi auta i Terry w jednej chwili znikła z jego \ycia.
Minęły dwa tygodnie i bracia zaczynali się ju\ zastanawiać, czy nie będą
zmuszeni wykluczyć Aidana z rodziny. Praktycznie nie sposób było z nim
wytrzymać.
Nawet teraz, grając z nimi w koszykówkę, nie przestrzegał \adnych reguł,
specjalnie faulował, był zaczepny i arogancki.
Przepraszam was, laleczki rzucił właśnie pod adresem Briana i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]