[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ta nagła zmiana tematu wytrąciła ją na chwilę z równowagi.
Ale wyraz jego twarzy sprawił, że wstąpiła w nią właściwie
niczym nieuzasadniona nadzieja.
- Bardzo. Tu jest przepięknie. I taki duży dom. Wszystko tu
wydaje się duże. Otwarta przestrzeń, gdzie stada bawołów...
Roześmiał się głośno i dzwięk tego śmiechu zachwycił Norę.
- Nie żadne bawoły, tylko konie, bo przecież...
- No to konie - przerwała mu i po chwili namysłu spojrzała na
niego i rzekła: - Cudowne miejsce do wychowywania dzieci.
Oho! Twarz momentalnie mu spochmurniała.
- Taki mieliśmy plan - powiedział. - Ale plany mają to do siebie,
że często biorą w łeb.
Mówił tak cicho, że z trudem wychwytywała słowa. Opowieść o
byłej żonie musiała go drogo kosztować. Co za głupia baba,
RS
myślała Nora. Opuścić takiego męża, własne dziecko! Nie mieści
się to w głowie! Ile zła musiało być w tej kobiecie. A może była w
tym ręka losu, bo nic na świecie nie dzieje się na próżno...
Postanowiła jednak zmienić temat, odciągnąć Mike'a od
wspomnień, wrócić do rzeczywistości.
- Mam nadzieję - powiedziała - że dla mnie dokonasz lepszego
wyboru, niż uczyniłeś to dla siebie.
- Nie będzie to chyba takie trudne - rzekł, i dostrzegła wyraz
ulgi w jego oczach; rad był najwyrazniej, że sprowadziła rozmowę
na inne tory.
- Zwietnie. - Wsparła twarz na ramionach i uniosła na niego
szeroko rozwarte oczy o niewinnym spojrzeniu.
- Co powiesz o Tonym Diazie?
Spojrzał na nią takim wzrokiem, jak gdyby szopa jej włosów
stanęła nagle w płomieniach.
- Oszalałaś? On jest co najmniej o dwadzieścia lat starszy od
ciebie!
Powstrzymała uśmiech i pogratulowała sobie celnego strzału.
- Za to jest doświadczony. A to się liczy - oznajmiła z pewną
siebie minÄ….
- Stary dziad!
- Tym młodsza mu się wydam, niemal nastolatka
- zauważyła wielce z siebie rada. - A to ogromny plus.
- Masz dwadzieścia osiem lat, daleko ci do emerytury. A on...
- Człowiek ma tyle lat, na ile wygląda, a on jeszcze całkiem,
całkiem...
- Tony sprzedaje buty w stoisku z obuwiem! - wypalił, sięgając
jak gdyby po ostateczny argument.
No, powinna skończyć tę zabawę, pomyślała. Choć idzie jej
całkiem niezle. Ale nie wolno przeholować.
- Przynajmniej ma stałą pracę - ciągnęła. - A ludziom buty
zawsze będą potrzebne.
- A to, że ma córkę prawie w twoim wieku?
- Będziemy mogły wymieniać się ciuchami - oświadczyła.
Mike patrzył na nią dłuższą chwilę, póki nie dostrzegł błysku
ironii w jej oczach. Ledwo zdołał powstrzymać wybuch śmiechu.
RS
- Uwodzisz mnie? - zapytał. Uniosła brwi, usta z lekka jej
drgnęły.
- Jeszcze nie. A chciałbyś?
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Serce przestało mu na chwilę bić - nie miał co do tego
najmniejszych wątpliwości. Kadry obrazów z niebywałą
szybkością przesuwały mu się przed oczami. Całe jego życie.
Przypuszczał, że Nora czuła się podobnie. Przygryzła dolną wargę
z taką siłą, że aż go coś w środku zabolało.
Nie chwycił przynęty. Zapytał natomiast tonem nieco
ostrzejszym, niż zamierzał:
- Dlaczego tu jesteÅ›?
Cień uśmiechu znikł z jej twarzy.
- Pytasz w sensie egzystencjalnym czy dosłownym?
- Dosłownym - burknął.
- Zawarliśmy umowę - przypomniała mu. Cholerna umowa,
pomyślał. Zupełnie jak zawieranie paktu z diabłem. Od pierwszej
rozmowy na ten temat nie miał ani chwili spokoju, złościło go to i
wprowadzało w stan napięcia.
- Sama widzisz, że nic z tego nie wychodzi - powiedział tonem
dość opryskliwym.
- Bo każdego mężczyznę, który mógłby wchodzić w grę, ty
dyskredytujesz.
To prawda. Niech to szlag! Wiedział o tym, ale miał nadzieję, że
uszło to jej uwagi. Co wcale nie oznacza, że nie chciał znalezć jej
jakiegoś faceta. A może i nie chciał? Sam się w tym wszystkim
pogubił. Jedno nie ulegało kwestii, że ilekroć ona wymieniała
nazwisko jakiegoś wolnego mężczyzny w ich mieście, on zaraz
znajdował powód, by wykluczyć go z grona ewentualnych
kandydatów.
Za stary.
Za młody.
Za gruby.
Za ubogi.
Za dużo pije.
Doprawdy śmieszna historia. Większość tych mężczyzn, o
których była mowa, to przecież od lat dobrzy przyjaciele Mike'a.
RS
Nie miał do nich nigdy żadnych poważnych zastrzeżeń. Aż do
momentu, kiedy Nora poprosiła go o pośrednictwo.
Z jakiejś przyczyny nie życzył sobie, by ona związała się... niech
to szlag!... z kimkolwiek. Wściekły był na siebie. Bo nie zamierzał
znowu napytać sobie kłopotu przez własne hormony.
Kiedy poznał Vicky, kompletnie oszalał, i myślał tylko o tym, by
ją posiąść. A gdy już do tego doszło, wszystko zaczęło się walić.
Nie, w żadnym razie nie może dopuścić do tego, by jego ciało
wzięło górę nad rozumem!
Dlaczego zatem nie stara się znalezć Norze jakiegoś
przyzwoitego faceta i tym samym odsunąć ją od siebie? Wyrzucić
z myśli? Z marzeń?
Odszedł od ogrodzenia, jak gdyby fizyczne oddalenie się od niej
coś mogło mu pomóc. Spojrzał na nią uważnie.
- Masz rację - rzekł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]