[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Masz dziwną minę. yle się czujesz?
- Może to ta sałatka z kurczaka, którą jedliśmy na lunch -
powiedział Judd, wychodząc ze składziku z miotłą w ręku.
- Jadłaś z nim lunch? - Stanley spojrzał z nienawiścią na
Judda. Wypiął pierś i stanął tak dumnie wyprostowany, jak
mógł uczynić to mężczyzna jego mizernej postury.
- Przyniosłam z domu kanapki - wyjaśniła Leah, a potem
zastanowiła się, dlaczego Stanleyowi cokolwiek tłumaczy.
Nie byli przecież małżeństwem. Ani nawet zaręczeni.
Stanley gestem wezwał do siebie Leach, która, zanim
podeszła do Wooltona, rozejrzała się i stwierdziła, że Judd
nie zwraca na nich uwagi, zajęty zmiataniem z podłogi
okruchów rozbitego aniołka.
- Stanley, nie powiedziałeś jeszcze, po co przyszedłeś.
- Mama chciała, żebym ci przypomniał o zaproszeniu na
dzisiejszą kolację. Pomyślała, że pewno chcielibyśmy spędzić
trochę czasu razem, zanim obie pójdziecie na spotkanie
komitetu organizującego bal dobroczynny.
Nie przestawał śledzić Judda wzrokiem. Leah
zastanawiała się, czy podejrzewa go o chęć dokonania
RS
50
kradzieży na jego oczach. Sama myśl o tym, że Judd jest
złodziejem, była śmieszna. Jest zbyt dumny, żeby kraść.
- Nie zapomniałam o zaproszeniu. Powiedz mamie, że
zjawię się punktualnie o wpół do siódmej. Przyjdę po pracy.
- Może lepiej wstąp do domu i odśwież się - stwierdził
Stanley, lustrując ją spojrzeniem od stóp do głów. - Nie
wiem czemu, ale sprawiasz wrażenie, jakbyś była potargana.
Leah przygryzła wargę i pomodliła się o cierpliwość.
- Dobrze, przebiorę się.
- Jestem umówiony na pózny lunch z klientem - powiedział
Stanley. - Spieszę się. Do zobaczenia wieczorem.
Kiedy tylko wyszedł, Judd rzucił miotłę i z łobuzerskim
uśmiechem na twarzy zbliżył się do Leah.
- Judd... - Cofnęła się przed nim. - Cokolwiek ci chodzi po
głowie... nie rób tego.
- Nie wyjdziesz za Stanleya Wooltona.
- Nie?
- Postanowiłem zostać tu tak długo, póki się nie upewnię,
że nie zmarnujesz sobie życia.
- Naprawdę?
- Tak. Nie powinnaś zadawać się z kimś takim. - Wskazał
głową na drzwi, którymi wyszedł Stanley. - Jest mnóstwo
mężczyzn, którzy czuliby się szczęściarzami, mając taką
kobietę jak ty.
- Kto uważałby się za szczęściarza?
- Każdy mądry mężczyzna.
- Czy ty też uważałbyś się za szczęściarza?
Przyjrzał się jej twarzy: niebieskim oczom, miękkim,
ciepłym wargom, małemu noskowi i nieskazitelnej cerze.
- Tak, proszę pani, uważałbym się za najszczęśliwszego
człowieka pod słońcem. - Potem nachylił się jeszcze bardziej
i pocałował ją. Był to czuły, uwodzicielski pocałunek,
obliczony na wzbudzenie w niej chęci na powtórkę.
RS
51
ROZDZIAA CZWARTY
- Twierdziłaś, że nic cię nie łączy z Juddem Barnettem. -
uśmiechnęła się Lisa Marshall, pochylona nad zmywarką do
naczyń.
- Nie daj sobie wmówić, że są tylko przyjaciółmi. - Pattie
Cornell weszła do kuchni z tacą pełna filiżanek i
spodeczków. - Jesteś tu od kilku godzin i już wyczułaś, co
kombinują. - Postawiła tacę na kuchennym stole. - Ja
pracuję z nimi codziennie. Muszę przyglądać się, jak Leah
udaje, że nie jest zakochana.
- Nie jestem zakochana. - Leah trzasnęła brytfanną w
ściankę zlewu, rozchlapując mydliny po podłodze. - Czy
możecie, z łaski swojej, mówić ciszej? Jeszcze ktoś was
usłyszy.
- Mężczyzni są w salonie - powiedziała Pattie,
przyglądając się kałuży rozlanej wody. - Chcesz, żebym
przyniosła mopa?
Leah strzepnęła pianę z dłoni i wytarła je o fartuch.
- Nie, sama to zrobię. - Spojrzała ze złością na Pattie, a
potem zerknęła na siostrę. - Nie życzę sobie, żebyś
rozmawiała o tym przy cioci Myrtle. Od chwili gdy
spotkałyśmy Judda i Taylora, ciotka bawi się w swatkę.
RS
52
- Mam wrażenie, że Myrt też się zadurzyła - stwierdziła
Lisa, zamykając oczy i wzdychając. - Ach, miłość. Ciekawe,
jakie to uczucie, zakochać się w wieku sześćdziesięciu lat?
Leah otworzyła schowek na miotły, wyjęła mały zmywak z
gąbką i zamknęła jego drzwiczki.
- Ciocia Myrt może sobie pozwolić na nierozsądne
zachowanie. To niezwykła, szalona istota. Ja jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl