[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że w bezpośrednim starciu są jeszcze szanse.
Liczył na to, że walka wręcz potoczy się po jego myśli. Gdyby udało się pokonać
załogę Cymbelina", można było zastanowić się nad ucieczką. Mimo ostrzału sam statek
pozostał w zasadzie nietknięty. Byłby to doprawdy piękny łup.
W ładowni Rowena wsłuchiwała się w kanonadę i odgłosy z pokładu, przejęta głę-
boką rozpaczą. Przy każdym wstrząsie kadłuba, który towarzyszył salwie, myślała z
przerażeniem o Tobiasie i Jane. Ilekroć kula armatnia padała na pokład Wilka Morskie-
go", zdawało jej się, że za chwilę woda wedrze się do środka przez dziurę w kadłubie i
okręt pójdzie na dno. Bardzo bała się, że zginie marnie, a Tobias nawet nie będzie o tym
wiedział.
Prowadzący obserwację marynarz zameldował, że widzi statek na horyzoncie.
Tobias chwycił za lunetę. Zorientował się, że to okręt Królewskiej Floty Wojennej z bry-
tyjską banderą, który zmierza ku nim pod pełnymi żaglami.
Tymczasem znalezli się w bezpośredniej bliskości Wilka Morskiego". Mason i je-
go ludzie zarzucili liny z hakami i wdarli się na pokład Cymbelina". Dopiero wtedy za-
łoga Tobiasa wypadła z kryjówek pod pokładem, aby odeprzeć atak. Mason przeżył
przykre zaskoczenie. Zrozumiał, że przeciwnicy mają znaczną przewagę liczebną. Ozna-
czało to, że salwa z kartaczy nie wyrządziła tak wielkiej szkody, jak przypuszczał. Było
jednak za pózno na odwrót.
R
L
T
Piraci, uzbrojeni w muszkiety, pistolety, krótkie szable i sztylety, stanęli do walki.
Złowieszczo wyglądała ta banda. Mieli spalone słońcem ciała i fantazyjne tatuaże, a stro-
je najróżniejsze. Widać było jaskrawe kamizele, rozpięte koszule i płócienne spodnie.
Niektórzy mieli głowy obwiązane chustami, inni zebrali długie włosy w kucyki.
Na pokładzie zakotłowało się. Zwiszczały szable, grzmiały pistolety, sztylety za-
dawały rany. Piraci, których było mniej, padali jednak jak muchy. Tobias nie spuszczał
wzroku z Jacka Masona. Gdy zauważył, że ten wspina się na burtę i przeskakuje na
Wilka Morskiego", natychmiast rzucił się za nim. Dwoma cięciami szabli powalił blo-
kujących mu drogę piratów i odbiwszy się do skoku, znalazł się na Wilku Morskim".
Mason był już przy luku. Widząc swojego prześladowcę, zaśmiał się szyderczo,
podniósł kratę i chwilę potem wyciągnął na pokład Rowenę. Oślepiona blaskiem światła
upadła na pokład u stóp Masona, który natychmiast chwycił ją za ramię. Walczyła jak
lwica, aby uwolnić się z uścisku. Rozpaczliwie kopała i drapała Masona, ale wobec jego
brutalnej siły była bezradna. Prześladowca bezlitośnie wykręcił jej ramię, aż krzyknęła z
bólu i osunęła się przed nim na kolana. Wtedy wyciągnął zza cholewy sztylet i przyłożył
jej ostrze do gardła. Z szeroko rozwartych oczu Roweny biło przerażenie.
Nagle Mason zdrętwiał, poczuł bowiem dotyk żelaza na szyi.
- Puść ją, draniu - usłyszał.
Jego nadgarstek znalazł się w stalowym uścisku. Mason bezradnie patrzył, jak
sztylet odsuwa się od gardła Roweny i z brzękiem pada na pokład. Chwilę potem znalazł
się twarzą w twarz z Tobiasem Searle'em.
- Wiedziałem, Mason, że nie przemęczasz się myśleniem, to było widać już po wy-
darzeniach w Kingston. Nie sądziłem jednak, że jesteś aż tak głupi.
Mason próbował sięgnąć po wetknięty za pas pistolet, ale Tobias chwycił go za
ramię. Zaczęli się szamotać. Mason wyrwał się, zdołał odskoczyć i dobył szabli.
- Nareszcie spotykamy się twarzą w twarz - syknął Tobias.
- Nareszcie - powtórzył Mason, wykrzywiając twarz w grymasie złości.
- Jesteś wyrzutkiem, Mason, nie masz nic wspólnego z cywilizowanym światem.
Kiedy spaliłeś mój statek i bestialsko zamordowałeś ludzi, którzy byli na pokładzie,
przysiągłem, że znajdę cię i zabiję. Odważyłeś się podnieść na mnie rękę, więc domagam
R
L
T
się zapłaty za krzywdy. Zobaczymy, co powiedzą na ten temat władze bazy morskiej w
Gibraltarze. Dla piratów nie ma litości.
Mason roześmiał się złowieszczo.
- Przyjacielu, moja szyja jest mi droga. Nie chciałbym, żeby w Gibraltarze zacisnę-
ła się na niej pętla. Nie wezmiesz mnie żywcem ani ty, ani żaden inny Brytyjczyk.
- Skoro więc nie mogę zobaczyć, jak dyndasz, to przynajmniej pośmieję się, kar-
miąc twoim cuchnącym trupem rekiny.
- Do diabła z tobą! - krzyknął Mason i rzucił się naprzód, wykonując zamach sza-
blą.
Tobias zręcznie zrobił unik i zaatakował znienawidzonego Masona.
Rowena obserwowała ich walkę skulona na pokładzie. Jack Mason był groznym
przeciwnikiem, ale galabija krępowała mu ruchy. Tobiasa jeszcze w takiej roli nie wi-
działa. Tańczył wokół przeciwnika, raz po raz próbując zadać zwycięski cios. Serce po-
deszło Rowenie do gardła, wiedziała bowiem, że dla jednego z walczących jest to ostatni
pojedynek. Na szczęście nie ulegało wątpliwości, który z nich ma inicjatywę.
Nagle huknął strzał. Mason, z wyrazem skrajnego zdumienia na twarzy, wypuścił z
rąk szablę, osunął się na kolana i upadł twarzą na pokład. Między łopatkami miał krwa-
wą plamę, która szybko się powiększała.
Tobias zerknął w stronę, z której padł strzał, i ujrzał rząd muszkieterów na pokła-
dzie brytyjskiego okrętu, który tymczasem dopłynął na miejsce walki. Podszedł do Ma-
sona i trącił go stopą. Nie ulegało wątpliwości, że nie żyje.
Rowena jeszcze nie mogła uwierzyć, że człowiek, który sprowadził tyle nieszczęść
na jej rodzinę, na zawsze odszedł z tego świata. Nagle naszła ją ochota, by podejść do
niego, rozorać mu twarz nożem i nakarmić jego wnętrznościami mewy, które krążyły w
górze, przerazliwie krzycząc.
Nie, tego zrobić nie mogła. Nie potrafiłaby zbezcześcić zwłok. Nie tak ją wycho-
wano. Skrajnie wyczerpana, wolno podniosła się na nogi. Walka się skończyła, załoga
Cymbelina" zmusiła do poddania się niedobitki piratów. Kilku z nich wróciło na pokład
[ Pobierz całość w formacie PDF ]