[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jest niebezpieczna. Dach nie wytrzyma kolejnej burzy.
Nie da się go podeprzeć?
W odpowiedzi Carter tylko się skrzywił. Macy zdziwiła się trochę, ale
doszła do wniosku, że to nie jej sprawa. Nie będzie tutaj uczyć aktorstwa.
Zresztą gdzie indziej również nie.
Carter oprowadził ją po zajezdzie, którego stał się właścicielem, gdy
dokupił ziemię i powiększył ranczo odziedziczone po wuju. Macy z
37
R
L
T
podziwem myślała o jego dokonaniach. Był przykładem człowieka, który
sam doszedł do pieniędzy. Podczas kilku godzin spędzonych tutaj przekonała
się, że Teksas i Hollywood to dwa światy, które dzieli przepaść.
Pokoje na piętrze były w bardzo złym stanie. Na ścianach straszyły
odłażące tapety, podłoga była brudna i wypaczona. Kiedy już mieli zejść na
dół, Macy zauważyła jeszcze jedne drzwi w końcu korytarza.
Zaczekaj poprosiła. Co jest tam? Carter zawahał się. Macy nie
czekała na jego odpowiedz, podeszła do drzwi i je pchnęła. Och!
wykrzyknęła. Ten jest odnowiony!
Ale tylko ten jeden mruknął.
Macy rozejrzała się. Zciany były świeżo odmalowane, małżeńskie łóżko
posłane i nakryte brązową jedwabną narzutą, podłoga wypastowana.
Cały zajazd mógłby tak wyglądać stwierdziła.
Carter słuchał jej z miną, jakby właśnie zjadł cytrynę.
Może. Zobaczę. Odwrócił się i ruszył w stronę schodów.
Macy cicho zamknęła drzwi pokoju i podążyła za nim. Dziesiątki pytań
cisnęły się jej na usta, lecz milczała.
Weszli do kuchni z pajęczynami pod sufitem. Na myśl o pająkach
Macy dostała gęsiej skórki. Carter stanął przy wykuszowym oknie i patrząc w
dal, zapytał:
Twoim zdaniem warto odnowić ten dom?
Oczywiście. To miejsce z duszą.
Carter wzruszył ramionami.
Dla niektórych tak, dla innych to tylko ruina, jakich wiele w okolicy.
Macy ogarnęło przerażenie.
Poważnie myślisz o rozebraniu tego zajazdu?
Nie jest ozdobą posiadłości.
38
R
L
T
Macy wątpiła, czy ktokolwiek w ogóle ma okazję oglądać zajazd. Nie
stoi przecież przy głównej drodze, lecz w głębi rancza.
Trochę pracy i dom będzie ozdobą. Mógłbyś urządzić tu hotel z
pokojami do wynajęcia.
Pomyślę o tym.
Potem spacerowali brzegiem rzeki w cieniu topoli. Patrząc na wodę
połyskującą w słońcu, Macy czuła, jak ogarnia ją błogi spokój.
Tego mi było potrzeba szepnęła.
Ta rzeka ma w sobie magię odparł. Było to stwierdzenie
niewymagające komentarza.
Cieszę się, że mnie do siebie zaprosiłeś.
Chociaż prawie nie znała Cartera, czuła się przy nim bezpieczna. Carter
spojrzał na połyskującą w słońcu rzekę.
Zostań, jak długo zechcesz, pani Hollywood.
Patrząc na swoje odbicie w wodzie, Macy zrozumiała, że to przytyk do
jej stroju, jej trybu życia. Ale to tylko pozory. W głębi serca wiedziała, kim
jest naprawdę, lecz gdy mieszkała w Hollywood, musiała żyć jak córka Tiny
Tarlington i nie mogła realizować marzeń.
Teraz znalazła się na rozstaju dróg, niepewna, którą wybrać. Przysięgła
sobie, że nie będzie się z tego powodu smucić. Nie podczas pobytu w Wild
River.
Zafundowała sobie urlop od życia.
Po kolacji Carter zostawił Macy samą. Musiał zobaczyć się z kuzynem,
zrzucić ciężar z serca albo przynajmniej uzyskać odpowiedzi na dręczące go
pytania.
Przed domem Brady ego na obrzeżach miasta wysiadł z dżipa i wziął
głęboki oddech. Przyznanie się do odrzucenia przez kobietę nigdy nie jest
39
R
L
T
łatwe, lecz w tych okolicznościach było wyjątkowo upokarzające.
Kiedy nikt nie otworzył drzwi, Carter, kierując się zapachami z grilla,
obszedł dom i na tarasie zobaczył kuzyna, który właśnie przyrządzał sobie
stek.
Witaj! Nie spodziewałem się ciebie tak szybko. Wróciłeś robić
przygotowania do ślubu?
Brady nadział stek na widelec i przewrócił na ruszcie.
Zlubu nie będzie oznajmił Carter. Dostałem kosza.
Brady spokojnie odwiesił widelec na haczyk przymocowany z boku
grilla i dopiero wtedy spojrzał na gościa.
Naprawdę?
Naprawdę. Może ty wiesz, dlaczego.
Ja? Skąd miałbym wiedzieć? Nie podała powodu?
Podała. Carter zaczął przechadzać się po tarasie. Był z Bradym
zżyty, ufał mu. O nic go nie oskarżał, lecz czuł, że ma prawo żądać wyjaśnień.
Chciałbym usłyszeć, co ty masz na ten temat do powiedzenia.
Brady przesunął mięso na bok rusztu i zapytał:
Jadłeś kolację?
Tak. Porozmawiamy i pojadę.
Przykro mi, że Jocelyn odrzuciła twoje oświadczyny, chociaż muszę
przyznać, że...
%7łe co? nalegał Carter, widząc, że Brady się zawahał.
W porządku. Skoro tak bardzo chcesz znać prawdę, to ci powiem. Nie
mam o niej najlepszego zdania, ale kiedy zaczęliście się spotykać, trzymałem
język za zębami. Jocelyn odwiedza babkę i za każdym razem jest dla niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]