[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze Claren ma zamiar opowiedzieć pani szeryf. Niewątpliwie była
na granicy wytrzymałości nerwowej. Przez całą drogę nie odezwała
się ani słowem, Siedziała w samochodzie milcząca i wściekła. Był
przekonany, że jeśli teraz wyrwie się z czymkolwiek, natychmiast
wyląduje w jednej z trzech cel stanowego więzienia. Co prawda nie na
długo. Jeden telefon od St. Johna uwolniłby go natychmiast. Jednak
Claren nawet o nim nie wspomniała. Wdała się w drobiazgowy opis
włamania, po czym odpowiadała na szczegółowe pytania pani szeryf.
Wreszcie protokół został spisany i mogli wrócić do samochodu.
- Czyżbyś zapomniała oskarżyć mnie o porwanie? - przerwał
milczenie Dash. - Myślałem, że nie możesz się doczekać chwili, kiedy
gliny wsadzą mnie za kratki.
Spojrzała na niego z wściekłością.
- Nie masz prawa traktować mnie w ten sposób i wyciągać siłą z
własnego domu.
100
RS
Były to pierwsze słowa, wypowiedziane bezpośrednio do niego
od chwili, gdy opuścili posiadłość.
- Uważam, że jesteś typem zarozumiałego samca. Ale to są
sprawy między nami i nie widzę powodu, żeby włączać w to obcych
ludzi.
Jest kobietą, która toczy własne wojny, pomyślał Dash.
- Wiesz, Irlandko - rzekł, przekręcając klucz w stacyjce - podoba
mi się twój styl.
Ta zwyczajna uwaga nie powinna sprawiać jej aż takiej
przyjemności. Nie powinna, powtarzała sobie w duchu. A jednak
sprawiała. Niestety. Okazało się, że miała rację. Wszystkie wolne
pokoje w mieście były zajęte przez miłośników jazzu.
- Może wrócimy do domu - podsunęła nieśmiało.
- Za nic w świecie.
- Ale to był ostatni hotel w mieście. - Wiedziała, co prawda, że
Maxine albo Mildred czy ktokolwiek spośród jej licznych przyjaciół
w Port Vancouver byłby szczęśliwy, mogąc ich gościć u siebie, ale nie
zamierzała niczego Dashowi ułatwiać. Jego arogancja wciąż ją
denerwowała, poza tym była ciekawa, jak on sobie poradzi.
- Nie, to nie było ostatnie miejsce - stwierdził mężczyzna.
-Ale...
Kiedy zawrócił samochód i ruszył w kierunku przeciwnym
centrum, domyśliła się, co ma zamiar zrobić. Wygrał, pomyślała, gdy
zajechali na wielki parking pełen samochodów. Nie ma sposobu, żeby
ten człowiek się poddał. Na wprost nich kolorowy neon reklamował
łóżka wodne, filmy video dla dorosłych oraz wolne pokoje. W napisie
101
RS
Wolne", W" nie świeciło się. Tuż obok wejścia znajdowała się
wypożyczalnia kaset i literatury. Również dla dorosłych. Restauracja
mieściła się po drugiej stronie motelu. Wybudowana w stylu chaty
traperskiej z grubych drewnianych bali miała wdzięczną nazwę
Timberline". Wielki anons obwieszczał występy zespołu, którego
Dash nie potrafił sobie przypomnieć.
- Nie mogę uwierzyć - powiedział, gasząc silnik.
- W co?
- %7łe nie wołasz o pomoc.
Wzruszyła ramionami. Nawiasem mówiąc, już dawno miała
ochotę poznać ten otoczony aurą skandalu podmiejski lokal.
- Jestem zbyt wyczerpana, by krzyczeć - odparła, zresztą,
zgodnie z prawdą.
- Przeżyłaś szok, znajdując dom w tak opłakanym stanie -
zauważył nie wierząc, że Claren ustąpi tak łatwo. Jak dotąd, z tą
dziewczyną nic nie okazywało się proste. - Powinnaś się przespać -
stwierdził. Wrzucił kluczyki do kieszeni. - Zajrzę do środka. Zaczekaj.
Nie cierpiała tego rozkazującego tonu Dasha, przyzwyczajonego
zapewne do posłuchu, a także do komenderowania. Była jednak zbyt
zmęczona, by wdawać się w kolejną kłótnię. Skinęła potakująco
głową. Kiedy mężczyzna odszedł, Claren oparła się wygodnie i
przymknęła powieki. W przeciągu kilku sekund zasnęła.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. - Energiczny głos Dasha
wyrwał ją z drzemki.
- Mają tylko jeden wolny pokój?
- Przysięgam, że sam tego nie wymyśliłem.
102
RS
Poczuła nagle, że jej powieki stają się niewiarygodnie ciężkie. Z
najwyższym trudem uniosła je i popatrzyła na Dasha. Myśl o dotarciu
do pokoju pozbawiła ją reszty sił. Zaczęła się zastanawiać, czy
mogłaby poprosić Dasha, by ją wniósł na rękach do hotelu? Delikatny
uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny. Zrozumiała, że mężczyzna wciąż
czeka na odpowiedz.
- Wierzę ci - wymamrotała sennie. Była ledwie żywa. Twarz
była ściągnięta zmęczeniem, a oczy straciły blask.
- Zaraz położymy cię do łóżka.
Aóżko. Było to najwspanialsze słowo, jakie ostatnio słyszała.
Wpółsenna chwyciła wyciągniętą rękę Dasha.
Wygląd pokoju przekroczył najśmielsze wyobrażenia Claren.
Wszystkie ściany były obite jaskrawoczerwonym aksamitem. Równie
kolorowy był dywan zaścielający podłogę. Sufit pokrywały
kwadratowe lustra, a na ogromnym łóżku leżała imitacja tygrysiej
skóry. Jedynym, poza łóżkiem, meblem był niewielki fotel obity
purpurowym welwetem.
- Nigdy nie spałam na łóżku w kształcie serca i na materacu
wypełnionym wodą - wymamrotała. Jej uwagę zwróciła postać
kobieca, wyposażona we wszystkie doskonałości ciała, wymalowana
na aksamitnej ścianie w głowach łóżka.
- %7łyj i ucz się - rzekł Dash. Wszedł do sąsiadującej z sypialnią
łazienki. Nie bez satysfakcji stwierdził, że w oknie znajdują się kraty.
- Jeżeli to jeszcze nie jest pałac rozkoszy Kublai Khana, to na
pewno wkrótce nim się stanie - krzyknął do niej. Stała obok łoża,
dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ją zostawił. Patrzył, jak jej
103
RS
palce nieporadnie usiłują rozpiąć długi rząd guzików na przodzie
sukienki.
- Pozwól, że ci pomogę.
Claren była tak zmęczona i śpiąca, że nie protestowała.
Posłusznie opuściła ręce wzdłuż bioder. Choć wiedział, że igra z
ogniem, zaczął rozpinać guziki, starając się nie reagować na widok
wyłaniającego się spod sukni ciała o porcelanowej karnacji.
Suknia zsunęła się na dywan, tworząc wokół nóg dziewczyny
barwną plamę. Claren uświadomiła sobie, że obszyta koronkami
bielizna - jeszcze jeden genialny pomysł Maxine - zakrywała, mimo
wszystko, znacznie więcej niż bikini, które nosiła w czasie ostatniego
weekendu nad jeziorem Washington.
Koszulka ze szkarłatnego jedwabiu przylegała kusząco do piersi.
Dash wiedział, że jednym ruchem mógłby ją zsunąć z ramion Claren.
Z trudem zapanował nad tym pragnieniem. Co się z nim dzieje? Być
może St. John miał rację, kiedy mu wypominał, iż zbyt długo żył
samotnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]