[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wojorskiej biblioteki publicznej.
Zamiast wejść do środka, zatrzymał się u podnóża
schodów i z tylnej kieszeni spodni wyjął mapę. Rozłożył
ją i czytał ze spuszczoną głową. Przed nim zatrzymała się
para starszych ludzi, wyglądających na turystów. Wyko-
nał nieokreślony ruch ręką, następnie, zanim poszli
dalej, wzruszył ramionami w przepraszającym geście.
Postał jeszcze parę minut, wreszcie złożył mapę i znów
ruszył przed siebie.
Westchnęła i popchnęła wózek do przodu. Dotarła za
nim do restauracji niedaleko dzielnicy teatrów. Okazało
się, że nie przyszedł na spotkanie z kobietą. Podszedł
prosto do stolika, przy którym siedział łysiejący mężczyz-
na w średnim wieku, podobny do jej dawnego nau-
czyciela angielskiego.
Bojowy nastrój, w jakim wyruszyła w drogę, powoli
minął pod ciężarem poczucia winy. Jak dotąd Del nie
zrobił nic takiego, co mogłoby wzbudzić podejrzenie.
Jednocześnie, nie zrobił też nic, co by rozwiało jej
Tajny agent Kopciuszka 89
obawy.
Przy stoliku, w odległym rogu restauracji, Del wyjął
z mapy zakodowaną informację, którą wsunęli mu rzeko-
mi turyści. Ukrył ją w dłoni i przekazał Billowi.
Sam to rozszyfrujesz?
Czemu nie? Wiesz, że bezczynność prowadzi do
złego.
Tak, wiem, ale chyba nie pijesz do mnie.
Bill opuścił głowę.
Kiedy się nie pracuje, wtedy diabeł harcuje wy-
głosił znaną tylko sobie sentencję, niezauważenie wsu-
wając informację do kieszeni spodni.
Nareszcie coś, co nie brzmi jak Szekspir.
Nie, to moja babka odparł Bill. Przekazanie
szyfru odbyło się bez problemu?
Wszystko poszło jak w zegarku. Przyjechałem na
spotkanie metrem.
Metrem? Szybciej dotarłbyś piechotą.
Taka standardowa procedura to najlepszy sposób
na pozbycie się ewentualnych ogonów.
To także o wiele ciekawsze niż bezczynne wpat-
rywanie się w puste ściany mieszkania.
Zwięta prawda. A wideokamery robią za nas robotę.
Ale kamera nie naciśnie spustu.
Del pokiwał głową.
Przypomniałeś mi o czymś. Umówiłem się przed
południem na strzelanie do celu z dużej odległości.
Porozmawiam z drugą ekipą i przełożę twoją zmia-
nę.
Dzięki.
Nie ma sprawy. Wątpię, żeby cię miało ominąć coś
90 Ingrid Weaver
bardzo ekscytującego.
To czekanie działa mi na nerwy. Ucieszę się, kiedy
już będzie po wszystkim.
Odniosłem wrażenie, że nie tracisz czasu. Jak tam
Maggie i dziecko?
Zwietnie odparł Del. Potarł oczy. To napięcie
naprawdę zaczyna dawać się we znaki. Przez sekundę
wydawało mu się, że widzi odbicie Maggie w lustrzanych
płytach ściany. Delilah jest rozkoszna. Mam parę zdjęć.
Przyniosę je wieczorem...
Nie, nie, dziękuję wyrwał się Bill. Nie trudz się.
Del uśmiechnął się w duchu. Straszenie Billa foto-
grafiami dziecka zaczynało go bawić. Taka drobna ze-
msta za cytaty, którymi sypał od lat.
To żaden trud. Mam dodatkowy komplet odbitek.
Ale to naprawdę nie jest konieczne. Wzrok Billa
powędrował ponad ramieniem Dela. O wiele przyjem-
niej jest popatrzeć na oryginał.
Co to znaczy?
Czy to nie Maggie kryje się tam, za rośliną?
Ruchem głowy wskazał wejście do restauracji.
Del odwrócił się. Tym razem to nie było złudzenie.
Maggie rzeczywiście tu była. Stała właśnie w drzwiach
i studiowała menu, wypisane kredą na czarnej tablicy.
Zaprosiłeś ją? zapytał Bill.
Skądże.
A ile razy zmieniłeś pociąg?
Del skrzywił się.
To jakiś zbieg okoliczności. Nie mogła mnie śle-
dzić. Bo i po co?
Bill zachichotał.
Tajny agent Kopciuszka 91
Nic dziwnego, że nie możemy przygwozdzić Simo-
na, jeśli taka mała kelnerka z Queens potrafi przechyt-
rzyć super agenta.
Del nie przyłączył się do śmiechu Billa. Sytuacja
bynajmniej nie wydała mu się zabawna.
W tej chwili Maggie podniosła wzrok. Poprzez opada-
jące liście paproci napotkała jego spojrzenie.
Del nie miał wyboru. Podniósł rękę i pomachał na
powitanie.
Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć. Dotąd udawa-
ło mu się całkowicie separować świat Maggie i świat
SPEAR.
Ale teraz te światy się zderzyły.
Rozdział szósty
Maggie powiedział, wstając z krzesła, kiedy
podeszła bliżej. Co za miła niespodzianka.
Cześć, Del. Jej uśmiech zdawał się wymuszony.
Nie chcę przeszkadzać.
Nie przeszkadzasz. Właśnie zamierzaliśmy zamó-
wić kawę. Wskazał na Billa. To jest... mój kolega. Bill
Grimes.
Witaj, Maggie powiedział Bill, przybierając swój
najbardziej dobrotliwy wyraz twarzy. Możesz mnie nie
pamiętać, ale zaglądałem do baru, w którym pracowałaś.
To dlatego wydałeś mi się znajomy odrzekła
Maggie. Miło cię znowu widzieć.
Mnie także. Przyjmij moje gratulacje. Masz piękną
córkę.
Dziękuję.
Bill przysunął dodatkowe krzesło.
Przysiądz się do nas.
Och, nie mogę. Muszę wracać z Delilą do domu.
Odwiedzałam w okolicy przyjaciół, potem trochę space-
Tajny agent Kopciuszka 93
rowałam i wtedy zobaczyłam wchodzącego do restauracji
Dela, więc postanowiłam się z nim przywitać.
Wyrzucała słowa z pośpiechem i nienaturalnie pod-
niesionym głosem. Jakby coś ukrywała. Czy Bill ma
rację? zastanawiał się Del. Czy go śledziła? Co zobaczyła
i jaki wyciągnęła wniosek? Ustawił wózek z boku i wziął
Maggie za ramię, sadzając ją na krześle.
Odwiozę cię taksówką, jak tylko będziesz musiała
iść powiedział.
To, hmm, miło z twojej strony, Del, naprawdę.
Szkoda, że wcześniej na ciebie nie wpadłem.
Kręciłem się w kółko, zanim tutaj trafiłem powiedział,
uważnie obserwując jej twarz.
Zciągnęła na moment wargi, po czym spojrzała na
niego, jakby z poczuciem winy.
Do diabła, pomyślał. Obserwowała mnie. Zledziła.
Od jak dawna to robi? I dlaczego?
Jej wtargnięcie i naruszenie ich systemu bezpieczeńs-
twa jest całkowicie niegrozne, to pewne. Gwarantuje za
to własną głową. Maggie nie wie nic o SPEAR. Nie
powinna. Tylko garstka ludzi z najwyższych sfer rządo-
wych wie o istnieniu organizacji.
Z pomocą przyszedł mu Bill.
Tak, tak, w głębi duszy Del jest nadal farmerskim
dzieckiem powiedział ze śmiechem. Gubi się w wiel-
kim mieście.
Uśmiech Maggie nie był już taki wymuszony jak na
początku.
Praca, która wymaga tak wiele podróżowania, musi
być męcząca. Nigdzie nie zagrzewa się miejsca i nie
poznaje się go do końca.
94 Ingrid Weaver
Ach. Domyślam się zatem, że Del opowiadał ci
o naszej pracy skonstatował Bill.
Trochę. Ty też jesteś konsultantem?
Pracujemy w tym samym pokoju gładko odparł
Bill.
Musicie być rzeczywiście bardzo zapracowani. Jest
wielkie zapotrzebowanie na tego rodzaju produkty.
Tak, to prawda. Mamy wielki boom w interesie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]