[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podała mu go.
 Obie caj, że mi go od dasz.
 Obie cuję.
Następnego dnia Agnese czekała na niego kilka godzin przed ich drewnianą chatką, która wyglądała,jakby
przeszedł przez nią huragan. Dla zabicia czasuwzięła się za naprawianie szkód, ale nie było to łatwe. Pozbierała
drewniane deski, które spadły z dachu, i ułożyła je w rogu, jedna na drugiej, myśląc, że on się tym zajmie, jak tylko
przyjdzie.
Spoglądając na światło przedzierające się przez gałęzie wielkich brzóz, które przypominały długie, białe ramiona, na
chwilę przymknęła oczy i zasnęła. Ciepły wiatr i promienie słońca dawały przyjemne uczucie. W pewnej chwili
usłyszała dziwny hałas. Tak jakby coś rozbijało sięo ziemię, może szkło. Podniosła się i pobiegła zaniepokojona do
chat ki.
W środku był Lorenzo, który z niewiarygodną złością rzucał filiżankami do herbaty, tłukąc jedną po drugiej.
Spróbowała go po wstrzy mać, ale ode pchnął ją.
Agnese znieruchomiała i wpatrywała się w białe fragmenty porcelany odbijające się od podłogi. Domyśliła się, że
jego rodzice znowu się pokłócili i przeczucie podpowiadało jej, że ciotka Aurora miała z tym coś wspólnego.W końcu
wszyscy superbohaterowie mają swoje słabe strony. Jeśli ojciec Lorenza był Supermenem, ciotka Aurora była jego
kryp to nitem.
W końcu Lo ren zo ochłonął.
Odwrócił się i spojrzał na nią, a ona znów zobaczyław jego oczach ten błysk przerażenia, który znała jużz tamtego
dnia, gdy cisnął ka mie niem w kaczątko.Po tem uciekł.
W milcze niu, jak cy klon, który nad cho dzi, nisz czy wszyst ko i znika.
Lo ren zo miał w so bie złość silną jak hu ra gan. Agne se była świad kiem jej wy bu chu już po raz dru gi.
" " "
Następnego dnia Agnese wyniosła jaskółkę na dwór. Położyła ją na ziemi i patrzyła, jak chodzi, z początku
nieśmiało sta wiając koślawe łapki w pra wo i w lewo, próbując wy ty czyć so bie jakąś prostą drogę.
W pewnej chwili zatrzymała się. Podniosła dzióbek kilka razy. Otworzyła skrzydła. Raz, drugi. Za trzecim razem
po de rwała się do lotu.
Agnese instynktownie pobiegła w stronę bramy willi. Jaskółka poleciała w tamtym kierunku. Może jeszcze zdążyłaby
po pa trzeć na nią ra zem z Lo ren zem.
Ale gdy podbiegła bliżej, zobaczyła, że brama była zamknięta wielką kłódką, a mercedes już nie stał przed willą.
Wszy scy od je cha li. Jak złodzie je, w sa mym środ ku nocy.
Bogaci nie myślą jak inni ludzie, podejmują dziwne decyzje. A Lorenzo był jak oni. Agnese miała ochotę się
rozpłakać i po wie działa so bie, że już za wsze będzie się na nie go gnie wać.
Od je chał i na wet się z nią nie pożegnał.
PRA WIE NA STO LAT KO WIE
Algi
lata dotrzymywała słowa. Ale tylko dlatego, że już więcej go nie widziała. Lorenzo nie przyjeżdżał
Agnese przez trzy willi w Romanii. Ciotki dostarczały jej wszelkiego rodzaju informacji o jego rodzinie: rodzice
na wakacje do
Lorenza, kochający się superbohaterowie, nagle się rozstali, pod koniec zimy tego samego roku. Nikt jednak, nawet
babcia, nie wspominał o powodzie tego rozstania. A powód milczał podczas tych rozmów lub wychodziłdo innego
po ko ju.
Je dy nie pod nie obec ność Au ro ry ciot ka Clau dia na bie rała od wa gi i cichym głosem zwra cała się do bab ci:
 Podobno jego żona zaczęła spotykać się z innym, z jakąś grubą rybą, mówią, że on odszedł od zmysłów& Zaczął
robić sce ny, próbował ją przy so bie za trzy mać, a ona wte dy zażądała roz wo du.
 Ja sne, najpierw robią, co im się po do ba, a po tem myślą, że wszyst ko będzie jak daw niej.
Bab cia Ad ria na była dość ka te go rycz na we wszyst kich kwe stiach, a już szczególnie w spra wach ser co wych.
Miała kilka zasad, których według niej należałobezwzględnie przestrzegać, w przeciwnym razie kończyło się zawsze
poważnymi pro ble ma mi w miłości lub roz pa dem małżeństwa.
Reguła numer jeden: nigdy nie iść do łóżka (dla Agnese znaczenie tego wyrażenia było wtedy zagadką)
z mężczyzną na pierw szej rand ce, albo w ogóle przed ślu bem.
Reguła numer dwa: nigdy nie oddawać się, chociażby pocałunkom, zbyt wcześnie, lecz poczekać przynajmniej parę
mie sięcy, po znać go, zro zu mieć, kim jest, czy na pew no się po do ba, czy jest tylko prze lotną roz rywką.
W tym ostatnim przypadku, gdy dany  osobnik okazuje się mało interesujący, należy znalezć sobie ciekawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl