[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na plecy i nachylam się nad nim, a potem zaczynam wodzić ustami po jego ciele, po szyi i klatce
piersiowej. Ma słoną skórę. Czuję, jak jego drobne sutki twardnieją pod moimi wargami, jak cały
się napina, mięśnie grają pod jego skórą. Nagle się podnosi i zdecydowanym ruchem odsuwa mnie
na bok.
Jeśli mam dotrzymać słowa mówi zduszonym głosem to mi tak nie rób. Nie jestem
ze stali.
A potem bez słowa wychodzi. Idzie na dół, gwiżdże na Nukę i po chwili słyszę, jak zamyka
drzwi.
Przebieram się i zabieram plecak. Sprawdzam w łazience, czy nic nie zostawiłam. Potem
wychodzę z domu. Alek siedzi na schodach, twarz ma ukrytą w dłoniach.
Pójdę już mówię cicho, bo jest mi wstyd, tak strasznie wstyd.
Zrywa się.
Dlaczego? Przepraszam. Przepraszam, Maja. Ja tylko się bałem, że nie wytrzymam.
Przepraszam. Zostań, Majka.
Brzmi to tak, jakby błagał o darowanie życia. Przecież nic wielkiego się nie dzieje, tylko idę
do domu. Zamierzałam wrócić na obiad. To nic takiego. Patrzę na niego zdziwiona i widzę, że dla
niego to bardzo ważne. Znacznie ważniejsze niż dla mnie. Odstawiam plecak, siadam i ciągnę go za
rękę, aby także usiadł.
Miałam zamiar wrócić na obiad do domu wyjaśniam. Czuję się fatalnie. Skłama-
łam, tak samo jak kiedyś Kajka. Tata myśli, że jestem na biwaku.
Zostań prosi. Chociaż do wieczora. Miałem nadzieję, że mamy dla siebie jeszcze
jedną noc.
Nie wiem, co powiedzieć. Co zrobić.
Chociaż do wieczora powtarza.
Opieram głowę o jego ramię. Siedzimy tak kilka minut, patrząc przed siebie. Nuka wchodzi
na schodki, dyszy, pewnie jej gorąco.
Wejdziemy do środka? pyta nieśmiało mój chłopak. Psu za ciepło w słońcu.
Kocham go. Pewnie, że wejdziemy do środka.
Zanoszę plecak z powrotem na górę. Alek jest w kuchni, robi coś do picia. Wyciągam tele-
fon, dzwonię do ojca:
Cześć, tato mówię, gdy słyszę jego głos. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że u mnie
wszystko w porządku.
To dobrze odpowiada. Pogoda super, co?
Tak, jest cudownie. Ale woda strasznie brudna, nie pływam.
Jak mogę tak kłamać bez zająknięcia, jak mogę?!
A jest tam ktoś dorosły?
Teraz akurat nie ma. Ale rano i wieczorem przyjeżdża tata Jolki odpowiadam.
Aha, to dobrze. Zpicie pod namiotami?
Jasne, na tym polega frajda. A jak mama?
Normalnie.
Tak jakby z mamą kiedykolwiek było normalnie.
To dobrze. Trzymaj się, tato. Wracam jutro przed południem.
Uważaj na siebie.
Rozłączam się. Jestem strasznie spocona. Wsuwam telefon do kieszeni dżinsów i jednym
ruchem ściągam przez głowę koszulkę. Dopiero wtedy odwracam się i dostrzegam Alka. Stoi
w drzwiach, w obu rękach trzyma szklanki z sokiem i kostkami lodu. Patrzy na mój biustonosz
i oczy mu się iskrzą. Dosłownie.
Naprawdę zostaniesz do jutra? pyta szeptem, jakby się bał, że mnie spłoszy.
Zostanę.
Podchodzi bliżej, nachyla się, wciąż z tymi szklankami w dłoniach, do mojego ucha.
Strasznie cię kocham, wiesz?
A potem odstawia szklanki i czas znowu przestaje istnieć.
Popołudnie mija jak we śnie. Leżymy obok siebie, całujemy się i rozmawiamy na przemian.
Pytam Alka o jego mamę, ale zupełnie jej nie pamięta.
Ciotka Marta jest do niej bardzo podobna. Kiedyś często oglądałem zdjęcia rodziców
z młodości i czasem po prostu nie mogłem uwierzyć, że to nie ciotka, tylko mama.
Jest bardzo ładna.
Tak. Mama też była ładna. Tylko inaczej czesała włosy, tak jakoś je spinała z tyłu.
W koński ogon?
Nie, to się inaczej nazywa. No wiesz, taki jakby węzełek wysoko nad karkiem.
Może kok?
Tak, właśnie kok.
Lubisz takie uczesanie?
Nie wiem. Podoba mi się mama na zdjęciach, ale Marta w rozpuszczonych też mi się
podoba. A najbardziej podobają mi się te twoje świderki śmieje się, zaplątuje palce w moje
włosy i znowu zaczyna mnie całować.
Jestem bez koszulki i bez dżinsów. Alek przekonał mnie, że skoro widział mnie w stroju
kąpielowym, to przecież mogę mu się pokazać w samej bieliznie. W sumie racja. Jest tak gorąco, że
trudno wytrzymać w ubraniu. Już dwa razy brałam chłodny prysznic, a i tak kilka minut pózniej
byłam spocona.
Alek także ściąga dżinsy. Początkowo mnie to krępuje, ale on mnie przekonuje:
Maja, przecież spaliśmy w jednym łóżku. Byłem w slipkach i podkoszulku. Przeszka-
dzały ci moje nogi?
Oczywiście, że nie.
No widzisz. Tyle tylko, że było ciemno, a teraz jest jasno. No i co z tego?
Ma rację. Co z tego? Poza tym przecież chcę stać się normalna. Muszę się trochę postarać.
Dobrze więc, staram się. Uczę się swobody i naturalności. Stopniowo daję się oswoić jak
jakieś zwierzątko, które zdziczało, ponieważ zbyt długo nie miało do czynienia z ludzmi. Rozluz-
niam się. Trochę się całujemy, trochę wygłupiamy. Wyciągamy w górę nogi, jakbyśmy chcieli
dotknąć sufitu. Moja jest dłuższa. Za to Alka znacznie bardziej owłosiona. Zmiejemy się, potem
porównujemy swoje ręce, dłonie i stopy. Bardzo nas bawią palce u nóg gdy się ogląda osobno
każdy z nich, okazują się strasznie pokraczne. Jest mi tak dobrze, jak wtedy w kawiarni istnie-
jemy tylko my i nasze ciała, znikają problemy rodzinne, zapominam, że Alek musi wyjechać, że
byli na świecie Kaja i Piotrek.
Na obiad zjadamy zupki chińskie, potem wychodzimy z Nuką do ogrodu, po czym wracamy
do łóżka. Ponieważ znajduję na półce w salonie Dumę i uprzedzenie Jane Austen po angielsku!
wcale nie mam zamiaru się całować, chcę czytać. Alek leży obok mnie.
Nie czytaj, błagam mówi płaczliwie. Wez sobie tę książkę do domu, tam możesz
czytać, ile zechcesz. Ale tutaj jesteś moja.
Figę z makiem, nie jestem twoja odpowiadam. Jak się ze mną ożenisz, to będę
twoja. Ale nawet wtedy nie będziesz mógł mi zabronić czytania.
Alek śmieje się i całuje mnie w kolano. Nie reaguję. Czytam. To niesamowite. Nie rozu-
miem więcej niż połowy słów, ale jakimś cudem udaje mi się wychwycić ogólny sens. Po chwili
historia pochłania mnie całkowicie. Chciałabym znać angielski na tyle, aby docenić piękno języka
tej powieści. Bo że jest piękny, to wyczuwam, nawet nie znając słownictwa.
Kiedy dochodzę do sceny, w której Elizabeth poznaje pana Darcy ego, nagle zdaję sobie
sprawę, że Alek dotyka moich nóg. Wodzi po nich palcami, od łydek po uda, a nacisk jego dłoni to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]