[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od nich znacznie starsi.
Ale czy Skylar nie powiedziała, że życie i miłość są pełne ryzyka? Jeśli człowiek nie ryzykuje, to
jest martwy już za życia.
- Hallo, Ziemia! - Bernd lekko kuksnął ją w bok. - Więc co z tym kinem? Może mógłbym przyjść
do ciebie? Twoja mama nie powinna chyba być sama?
Czy człowieka ze złamaną ręką wolno zostawić bez opieki? Teraz z mamą też nikogo nie było.
Naturalnie na krótko. Potem przyjdą ją odwiedzić przyjaciółki, będzie też jeszcze pielęgniarka z opieki
społecznej. Na kilka godzin, ale zawsze to coś!
- Jasne, możemy gdzieś wyskoczyć. Jeśli chcesz, to zajrzyj do nas!
117
Maja spojrzała na koszyk Bernda. Leżała w nim karma dla psów.
- Może przyprowadzisz ze sobą Bello? Tak w ogóle, jak on się miewa?
- Najchętniej pożarłby nas razem z butami! - zaśmiał się Bernd. - A zatem do zobaczenia!
Z ulgą obróciła się w stronę stoiska z warzywami. Czy naprawdę przyjdzie? Dlaczego jest taki
uparty? Maja nie grzeszy przecież sympatią! Ale może to właśnie go pociąga?
Ach, wszystko jedno, miała inne problemy!  Być sobie samemu bliznim" - powiedziała
nauczycielka. Ha, ha! W każdym razie musi wcześniej kupić fasolkę, pomidory i kilka świeżych ziół
na prowansałską kartoflankę.
Na stoisku piekarniczym kupiła jeszcze kawałek serowego tortu z bitą śmietaną.
- Długo cię nie było! - powiedziała z wyrzutem matka. -Już próbowałam sama zaparzyć sobie
kawę, ale nie potrafię otworzyć puszki jedną ręką!
- Przykro mi, mamo!
Maja zaparzyła kawę, nastawiła wodę na herbatę, ostrożnie umieściła na talerzu kawałek tortu i
położyła obok srebrny widelczyk.
- A ty? - spytała, kiedy Maja usiadła obok tylko z filiżanką parującej herbaty.
- Nie lubię tortów, mamo!
- Mogłaś sobie kupić coś innego: ciastko maślane albo drożdżówkę z rodzynkami, cokolwiek!
- Mogłam - odparła cicho Maja i wypiła łyk herbaty. Wystarczyło, gdyby opowiedziała teraz
jedną ze swoich
historyjek: mam rozstrój żołądka, za dużo dzisiaj zjadłam, zostawiłam ciasto na potem. Ale nagle
w uszach zabrzmiał jej głos Gudrun Gunther -  Ludzie cierpiący na zaburzenia łaknienia mają silną
wolę. Muszą prosić o pomoc. Muszą uczynić pierwszy krok".
Nie mogła prosić mamy o pomoc. Nie teraz. Ale ona, Maja
118
Schneider, mogła zrobić pierwszy krok, czyli uznać problem, wyrazić go i powiedzieć o nim
matce, żeby zakończyć zabawę w chowanego.
Maja zaczerpnęła głęboko powietrza. Tu nie wystarczyła silna wola, ale potrzebna była też
odwaga. Dużo odwagi. To jak skok z mostu do lodowatej wody.
- Nie kupiłam dla siebie tortu ani nic innego - powiedziała Maja niemal monotonnym głosem -
ponieważ nie chcę jeść ciasta. Nie mogę jeść.
Matka wsadziła sobie do ust kawałek serowego tortu, przeżuła go, rozkoszując się smakiem, i
przełknęła.
- Dlaczego nie chcesz? Albo nie możesz? Jesteś chora? Może to rozstrój żołądka?
Jakże łatwo byłoby teraz przytaknąć, a potem przejść nad tym do porządku dziennego. Aatwiej
dla matki i dla niej samej.
Ale Ella Mattrowitch zburzyła mur wokół Mai.
- Nie mamo, żaden rozstrój żołądka. Mam problem. Problem z jedzeniem. Chyba potrzebuję
pomocy!
14
W ostatnich dniach Maja na własnej skórze doświadczyła, co znaczą słowa Gudrun Gunther -
 Pacjenci cierpiący na anoreksję mają silną wolę". Mówiąc matce, że potrzebuje pomocy, musiała
zmobilizować wszystkie siły w obronie samej siebie.
Reakcja Henny Schneider była łatwa do przewidzenia i bynajmniej nie zaskoczyła Mai. Choć w
głębi serca dziewczyna liczyła na coś innego.
- Wystarczy znowu zacząć jeść!
- Nie rozumiem, dlaczego potrzebna ci do tego pomoc!
- Następna modna fanaberia! Jakoś w Afryce nikt nie ma problemów z jedzeniem!
119
- Stosowanie diety i ograniczenie jedzenia to przecież normalna sprawa! W dzisiejszych czasach
większość ludzi chce być szczupła!
Henny niemal zupełnie wyparła ze swojej pamięci widok na wpół nagiej, kościstej Mai.
- To zapewne reakcja na śmierć ojca. Ale ty nie jesteś chora. Przecież doktor Voss też tak orzekł.
Nie, Maja nie czuła się chora. Choroba była czymś, co spadało na człowieka znienacka. Często
nie miało się na nią żadnego wpływu. Przychodziła nagle. Jak rakowy guz ojca.
Natomiast Maja sama wywołała swój jadłowstręt, ponieważ nie chciała, żeby coś w niej urosło.
Może nie był to najłatwiejszy, ale za to JEJ własny sposób na życie. Albo raczej na przeżycie. To
wszystko próbowała wyjaśnić matce. Na tyle, na ile potrafiła. Ale Henny Schneider przez cały czas
potrząsała tylko głową.
- Dla chcącego nic trudnego - powtarzała w kółko. - Wszystko można. A już na pewno jeść.
- Tak - potwierdziła Maja - dla chcącego nic trudnego, ale ja nie wiem, jak. To znaczy, nie wiem,
jak mam znowu zacząć jeść.
Matka spojrzała na nią jak na przybysza z kosmosu.
- Nie wiesz, jak masz jeść? Co za nonsens! Otworzyć buzię, przeżuć i połknąć! Przecież jesteś
inteligentną dziewczyną. Nie pleć takich bzdur:  nie wiem, jak mam jeść!"
Przez moment wezbrała w Mai dzika nienawiść, jak wtedy, gdy po raz pierwszy dostała okres.
Dla matki wszystko jest takie proste! Można, jeśli się tylko chce. Tak, do samej śmierci pielęgnowała
ojca. Potem zamknęła się ze zmarłym na osiem godzin w pokoju, a ją, swoją córkę, zostawiła samą na
schodach. Oczywiście, życie toczy się dalej i'zawsze trzeba być dużym, silnym i inteligentnym.
Przynajmniej, gdy się jest kochaną córką, pomocą i podporą.
Ale kto pomoże jej, Mai? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl