[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wyjeżdżam z nim na weekend.  Nie miała już wątpliwości. Ujęła matkę pod ramię i
razem poszły do kuchni, gdzie Fizzy czekała z kolacją. Hamując zapędy dziewczyny, Jacinta
skierowała rozmowę na wyprawę po meble.
 Było mi strasznie głupio, jak kupowaliśmy to wszystko  wyznała Fizzy.  Moja mama
nigdy nie miała nic nowego.
W jej głosie zabrzmiała tęsknota. Jacinta pomyślała z nadzieją, że kiedyś Fizzy i jej matka
dojdą do porozumienia. Podczas gdy jej matka zasypywała Fizzy gradem pytań, Jacinta
zadumała się nad więzią łączącą rodziny, nawet te patologiczne. Nagle odezwał się telefon.
 Fizzy, odbierzesz?
Fizzy wróciła, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
 To on  powiedziała teatralnym szeptem.  Rozmawiaj tutaj  błagała.
Jacinta wyrwała jej słuchawkę i wyszła na zewnątrz.
 Dopuściłem się czegoś, czego nigdy nie robię: zajrzałem do akt pracownika, żeby
poznać numer jego telefonu. Czy wiesz, że dzielą nas tylko dwie ulice? Mogę do was przyjść?
 Chcesz poznać rodzinę? Pogawędzić z mamą i z Fizzy?
 Niekoniecznie, ale zrobię to, żeby cię zobaczyć.
 Widziałeś mnie całkiem niedawno  odparła chłodno, mimo że serce biło jej jak
młotem.
 To za mało. Chętnie się przejdę. Moglibyśmy posiedzieć w ogrodzie i porozmawiać.
Zupełnie nie kojarzę twojego domu. Masz ogród, prawda?
 Posiedzieć w ogrodzie i porozmawiać?  powtórzyła, akcentując ostatni wyraz.
 Mogę przyjść?
Popatrzyła na księżyc i westchnęła,  Nie. Jestem skonana i muszę się wyspać, a
 rozmowy z tobą to wykluczają.
Cisza. Czy którakolwiek z jego kobiet odważyła się powiedzieć mu coś podobnego?
 Przyjmuję takie usprawiedliwienie, pod warunkiem że spotkamy się jutro wieczorem.
 A robota, którą zaniedbujesz? Plany architektoniczne i faktury na miliony dolarów?
 Gwiżdżę na to. Przez ciebie. Spotkamy się jutro?
 W piątki kończę o ósmej, a zanim się wygrzebię, robi się dziewiąta. Jestem wtedy
zmęczona i niesympatyczna.
 Przyjadę po ciebie i gdzieś pójdziemy.
Zgodziła się. Co gorsza, dała się wciągnąć w paplaninę typową dla zakochanych i na
dodatek przez cały czas głupawo się uśmiechała. Wygląda na to, że postradała zmysły.
 Trzeba było go zaprosić  powiedziała matka.  Mieszka po sąsiedzku.
 Skąd wiesz? Zledziłaś go?
 Skądże. Czasami, kiedy idę po zakupy, spotykam jego ojca, Teda. Dopiero wczoraj ich
skojarzyłam. Ted zwierzył mi się nad skrzynką z brokułami, że jego syn przez wiele lat nie
chciał wziąć ich do ust.
 Rozmawiasz z nim o brokułach?!
 Nie zawsze o brokułach, ale często sobie gawędzimy. Ostatnio Ted zgłębia
Arystotelesa, a ja miałam w szkole grekę, więc zapytał...
 Nie chcę tego słyszeć. Mam dosyć chaosu. Pozmywam, bo nie gotowałam, a potem idę
spać.
Lecz sen nie przychodził, odganiany przez myśli, których wcale sobie nie życzyła.
Rozważała możliwość romansu z Mikiem, wiedząc, że jego żywot będzie raczej krótki. %7ładen
ślub ani nawet dłuższa zażyłość nie wchodziły w grę, ponieważ byłoby to finansowo
skomplikowane. Jemu to odpowiada. A jej? Czy będzie umiała cieszyć się czymś, co z góry
jest skazane na rychły koniec? A jeśli nawet, to jak będzie się czuła, gdy się rozstaną?
Zadzwoni do niego rano. Położy kres tym idiotyzmom, zanim będzie za pózno. Lepiej
teraz niż potem.
Rano obudziła się zachwycona perspektywą spotkania.
 Jesteś beznadziejna  uznała pod prysznicem.
 Słaba  wyrzucała sobie, wkładając do plastikowej torby zmianę bielizny, spodnie,
sweter i kosmetyczkę.
 Będziesz tego żałować!  ostrzegała siebie, zeskakując radośnie po schodach.  Pracuję
dzisiaj do wieczora, a potem może pójdę gdzieś z Mikiem  zawołała do matki, która przy
kuchennym stole piła kawę. Aby uniknąć zbędnej wymiany zdań, pocałowała ją w policzek,
dodając:  Lecę. Zjem w pracy.
Matka spojrzała na torbę, ale powstrzymała się od komentarza.
 Zobaczymy się w swoim czasie  powiedziała filozoficznym tonem i wróciła do
czytania gazety!
Jacinta wiedziała, że chociaż matka się uśmiecha, przybyło jej nowe zmartwienie.
Powinna już teraz zapewnić ją, że to nic poważnego, by nie zaczęła przygotowań do wesela
oraz do roli babci. Ale takie wyznanie na pewno spotkałoby się z oceną jej postępowania,
mimo że nie padłoby ani jedno słowo. Matka zawsze pozwalała jej popełniać błędy.
Pod koniec dnia, udręczona wewnętrzną rozterką i ciężką pracą, opadła bezwładnie na
krzesło. Zajrzała do plastikowej torby, starając się zmobilizować do przebrania w bardziej
atrakcyjny strój. Daremnie. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. Oby nie był to kolejny pacjent.
 Proszę  powiedziała bezbarwnym tonem. Gdy w drzwiach ukazał się Mike, nie
wiedziała, jak zareagować.
 Biedna myszko, jesteś ledwie żywa! Skończyłaś? Mogę cię stąd zabrać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl