[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwycÄ….
Przed tygodniem perspektywa takiego wieczoru wzbu-
dziła w niej wiele emocji, a teraz Gerri nie myślała o Ran-
sie, lecz o tym, skÄ…d taka odmiana nastroju Desa. Czy
zrobiła lub powiedziała coś obrazliwego? A może za wiele
obiecywała sobie po jednej dłuższej rozmowie i krótkim
pocałunku?
Didi przerwała jej rozmyślania.
- Co to wszystko znaczy?
- Lepiej nie pytaj. - Gerri zaczęła szykować się do
wyjścia i zawołała: - Melisso! Muszę wcześniej wyjść.
Dasz sobie radÄ™?
- Tak.
Didi przyglądała się jej z niepokojem.
S
R
- Amiga, wyglÄ…dasz tak, jakby ci zabrano ulubionÄ…
zabawkÄ™.
Gerri zbierało się na płacz, ale pokręciła głową.
- Nie rozumiem mężczyzn. Jako stuletnia staruszka też
nie będę wiedziała, o co im chodzi.
- Nawet nie próbuj ich zrozumieć. Szkoda czasu i at-
łasu. Więc jednak Rance zaprosił cię, jak przewidziałaś.
Chyba zacznę wierzyć w czary. - Didi roześmiała się, nie
baczÄ…c na ponurÄ… minÄ™ Gerri. - No, rozchmurz siÄ™ i po-
wiedz coÅ› o tym Desmondzie. Ile on znaczy dla ciebie,
a ile ty dla niego?
Ja chyba niewiele. - Gerri westchnęła. - To długa
historia, nie na teraz. Zrobisz mnie na bóstwo?
Tak, ale pod warunkiem, że opowiesz mi tę długą
historię. Przyjadę za pół godziny.
f
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
f
Des stał po drugiej stronie ulicy i obserwował księgar-
nię. Widział, że Gerri wychodzi roześmiana, żegna się
z Didi, idzie na parking i odjeżdża w stronę domu.
Bez zastanowienia wskoczył do samochodu i ruszył za
nią. Po drodze próbował przekonać samego siebie, że chce
się tylko przekonać, czy dobrze zapamiętał, gdzie Gerri
mieszka. Miał jej adres w domu, ale teraz koniecznie mu-
siał to sprawdzić. Nie jechał bezpośrednio za Gerri, więc
w którymś momencie stracił ją z oczu i na najbliższym
skrzyżowaniu musiał skręcić na wyczucie. Pamięć go nie
zawiodła, toteż niebawem zobaczył w oddali jej samochód
i dom. Zatrzymał się w pewnej odległości. Siedział za
kierownicą zgnębiony i niezdecydowany, czy ma pójść do
niej wyjaśnić nieporozumienie. Po długich rozważaniach
osądził, że na nic się nie zda rozmowa, dopóki najpierw
on sam nie uporządkuje swoich uczuć, zwłaszcza tych
dotyczÄ…cych Gerri.
Nie mógł się pozbyć niemiłego wrażenia, że potrak-
tował Gerri zle, zbyt obcesowo. Tłumaczył to zawodem,
jaki mu sprawiła, ale szczegółów zajścia nie pamiętał.
Wiedział tylko, że obiecała pójść z nim na kolację i po-
rozmawiać o wydaniu wierszy, a tymczasem idzie z Ran-
ce'em na bal.
S
R
Użalał się nad sobą, że spędzi urodzinowy wieczór
w samotności, ale potem pomyślał, że wcale tak być nie
musi. Pojedzie do Reno, w którym o każdej porze jest
gwarno. Zawrócił do miasta, aby wśród obcych, obojęt-
nych ludzi wypić za swoje zdrowie.
f
Gerri wykąpała się i stanęła przed lustrem. Co ujrzała?
Mokre strąki włosów, bladą twarz i kanciaste, mało kobie-
ce kształty.
- Wyglądam żałośnie, beznadziejnie - mruknęła.
Wyjęła z szafy czarną suknię i powiesiła koło lustra. Jej
obawy, że suknia nie jest w jej stylu, rozproszyło stwier-
dzenie, że przynajmniej nie będzie wyglądała w niej jak
różowy strach na wróble, jak przed tygodniem.
Rozległ się dzwonek, więc narzuciła podomkę i pobieg-
ła do drzwi. Didi przyszła z kilkoma reklamówkami i dłu-
gim, plastikowym workiem przerzuconym przez ramiÄ™.
Czemu jesteś taka obładowana? - spytała Gerri, bio-
rąc dwa pakunki. - Co przywiozłaś?
NiespodziankÄ™.
Po co? I tak będę wyglądać beznadziejnie.
Bzdury gadasz.
Wiem, co mówię.
Des nieopatrznie zerknÄ…Å‚ w lustro przy barze i do reszty
stracił humor, ponieważ zobaczył, że patrzy spode łba
z minę zbója.
Jak przewidział, w kasynie panował gwar i było tłocz-
no, więc miał to, czego chciał. Opróżnił już dwa kieliszki
i zastanawiał się, czy postąpi rozsądnie, zamawiając trze-
S
R
ci. Jego ojciec często po powrocie z pracy siadał za stołem
i pił na umór, a synowie wiedzieli, że wtedy lepiej nie
zbliżać się do niego, ponieważ jest skory do rękoczynów.
Des nie zamierzał iść w ślady ojca, zresztą nigdy nie
lubił dużo pić, lecz teraz chciał uczcić urodziny. Pomyślał,
że brak mu damskiego towarzystwa, więc dyskretnie się
rozejrzał. Przy stoliku w rogu siedziała sympatyczna blon-
dynka, a przy barze ładna brunetka. Uświadomił sobie, że
wcześniej zauważył w lustrze ukradkowe spojrzenia bru-
netki, więc skinął głową, a nieznajoma uśmiechnęła się
i podniosła kieliszek.
Przysiadł się do niej.
f
Stojąc przed lustrem, Gerri wpatrywała się w swoje
odbicie z niedowierzaniem. Ułożenie fryzury i zrobienie
makijażu zajęło prawie dwie godziny, podczas których
opowiadała o nawiązaniu nici sympatii między nią a De-
sem i pózniejszych wydarzeniach. W tym czasie Didi do-
konała cudu i z niesfornych włosów ułożyła bardzo ładną
fryzurÄ™.
Makijaż również zupełnie przeobraził Gerri: oczy robi-
ły wrażenie większych, umiejętnie nałożony róż wydobył
nienaganny owal twarzy, a szminka sprawiła, że po raz
pierwszy przyjrzała się swoim ustom. Mimo oczywistych
dowodów wciąż miała wątpliwości, czy wygląda wy-
starczajÄ…co atrakcyjnie.
Stała w samej bieliznie i zaintrygowana śledziła każdy
ruch Didi, wkraczajÄ…cej z plastikowym workiem. Na wi-
dok długiej kremowej kreacji z jedwabiu wyrwał się jej
okrzyk zachwytu.
S
R
- Och! Suknia z wystawy! Taki cenny eksponat! Po-
winien być w muzeum!
- Podoba ci siÄ™?
- Czy podoba? Od dawna siÄ™ niÄ… zachwycam. Podzi-
wiam ją, ilekroć przechodzę koło twojego sklepu.
- Dziś należy do ciebie.
- Nie mogÄ™...
- Możesz, możesz.
- Jest warta majÄ…tek.
- Ale ubezpieczona. Ubieraj siÄ™.
- Nie, naprawdÄ™...
- Przestań marudzić.
Gerri włożyła suknię i nieśmiało spojrzała w lustro.
- To ja? - wyszeptała przejęta. - Niemożliwe!
Suknia w stylu empire miała krótkie bufiaste rękawy,
duży dekolt i stan podkreślający biust. Delikatoy materiał
miękko spływał na ziemię. Cała suknia była wyszywana
drobnymi perełkami.
- Zmieniłam się nie do poznania...
- Wiedziałam, że to kreacja dla ciebie. Moja droga,
będziesz królową balu.
Gerri ze zdumieniem stwierdziła, że ma łabędzią szyję
i uroczo wiotką sylwetkę. Przypominała damę z dawnej
epoki.
- Wyglądam pięknie, ale to nie ja - zmartwiła się.
- A kogo widzisz? No, czemu nie odpowiadasz? Od-
wróć się, bo muszę dokończyć.
Didi wyjęła z torebki naszyjnik z pereł i brylantów,
bransoletkę oraz długie, białe rękawiczki. Gerri miała wra-
żenie, że śni najpiękniejszy sen.
S
R
Rozległ się dzwonek.
- Ja otworzę - zadecydowała Didi.
Gerri przełożyła parę drobiazgów ze swojej torebki do
srebrnego woreczka, jeszcze raz obejrzała się w lustrze
i pomyślała, że chociaż raz przypomina królewnę z bajki.
O to prosiła zaczarowane okulary, o to modliła się przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl