[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Samantha, nieznośny Burrows i ktoś jeszcze.
 Kto?
 Pani, Agatho. I, być może, ten reporter: JFK.
 Jacek Keller?  Agata zatrzymała się na środku sali, całkowicie tamując przejście.
 Co on ma z tym wspólnego? Zciga temat, a nie kamień. Jak każdy zdolny reporter!
Jeremy otworzył drzwi. Buchnęła fala rześkiego powietrza. Chłodziła gorące głowy
i wypędzała opary alkoholu.
 Być może. Ale Tom Collins wygrzebuje dla niego informacje, jak by to powie-
dzieć... bardziej osobiste...
36
¬
Siedzieli w barze King s Club, usiłując nie słyszeć zbyt głośnej dyskotekowej muzyki
płynącej z taśmy. Agata, JFK i jego długoletni przyjaciel Tom Collins  różowe dziecko
w pijanej mgle.
 Co to za rewelacje wyciągnęłaś od Jeremy ego?  Jacek z dużą przyjemnością
przyglądał się Agacie. Jej świeże policzki i ogromne zielone oczy pełne blasku robiły
na nim, nie od dziś, duże wrażenie. Starał się nie narzucać, by nie spłoszyć jakimś nie
przemyślanym gestem tej odrobiny intymności, jaka się między nimi rodziła. Czuł to.
I wiedział, że ona też odczuwa podobnie. Przebiegał między nimi prąd, ten tajemniczy,
znany od zarania dziejów, zbliżający każdą Ewę do jej Adama.
Agata cofnęła dłoń, którą nakrył palcami. Miała swoje lata i wiedziała, czym się to
kończy: łóżkiem. Nie, żeby miała coś przeciwko seksowi. Ale lubiła długie, powolne
dochodzenie do odwzajemnianych uczuć. Teraz jednak jej umysł zaprzątała historia
 Pawiego oka . I jego zniknięcia.
 Tylko to, co opowiedziałam.
Tom Collins pokręcił głową. Jeszcze nie był kompletnie pijany. Myślał i rozumował
z dala od szklaneczki whisky pilnowanej przez Kellera.
 To wszystko jest znane od stuleci. Faktycznie, w British Library dokopałem się do
mnóstwa materiału. Jeremy mówił prawdę. Diament-olbrzym rzeczywiście przez jakiś
czas należał do jego rodziny. W tysiąc osiemset trzydziestym roku pojawił się w Londy-
nie. Bankier Filip Tavernier, pradziadek Jeremy ego, zakupił go za cenę osiemnastu ty-
sięcy funtów.
 I co? I co się z nim stało?  Agata odsunęła kosmyk włosów spadający na oczy.
Nie dostrzegła wzroku JFK, wpatrującego się w nią z niemym zachwytem.
 Diament spowodował gwałtowną śmierć bankiera. Znaleziono go uduszonego
w gabinecie zamkniętym od środka.
 Koszmar!  Agata lekko dotknęła własnego gardła.  Czy to się przydarzało
wszystkim?
Tom rozłożył ręce. Jego dłoń sięgała po szklaneczkę. Tym razem JFK nie zdążył.
 Udało mi się udokumentować sto dwadzieścia sześć uduszeń: król francuski, jego
kochanka madame de Sestrière, księżniczka wÅ‚oska Lamballe, angielski bankier Hope,
rosyjski książę Katinowskij, jego kochanka, tancerka z Folies Bergère, suÅ‚tan turecki
i ostatni, o którym wiem: amerykaÅ„ski milioner àomas York...
 KtoÅ› z rodziny Samanthy?
 Tak. Jej dziadek. Zasłabł w kabinie statku. Stwierdzono zgon przez uduszenie.
A wiecie, jak nazywał się statek?
JFK tym razem skutecznie zablokował kryształową szklaneczkę, ponownie wypeł-
nionÄ… whisky.
37
 Ja wiem. Nazywał się...  Titanic .
Agata westchnęła.
 To się w głowie nie mieści! Katastrofę słynnego  Titanica miałaby spowodować...
królowa Bilqis?
Jacek się roześmiał. Znów nakrył jej dłoń swoimi palcami. Tym razem jej nie cofnę-
ła. Była szczęśliwa, że czuje tajemnicze ciepło płynące aż do serca. W następnej minucie
zrozumiała, że się boi. Nigdy dotąd nie miała tak silnego wrażenia, że niebezpieczeń-
stwo czyha w każdym z kątów. Nawet tego luksusowego hotelu w samym sercu Alp.
 Jezus, Maria, jest koniec dwudziestego wieku! Kto o zdrowych zmysłach wierzy
dziś w klątwę rzuconą przez postać z Biblii? Nie wiadomo nawet, czy żyła naprawdę.
Nikt dotąd nie odkrył jej grobu!
Tom przetarł zaczerwienione powieki.
 JFK, daj mi się napić... a powiem wam coś, o czym nikt tu nie wie. Nawet stary,
dobry Cornelius Tschudi...
Agata wymieniła z Jackiem spojrzenie.
 Daj mu  szepnęła po polsku  przecież i tak za moment zwali się pod stół.
Jacek pchnął palcem wskazującym szklaneczkę. Pojechała po gładkiej tafli szklanego
blatu dokładnie tam, gdzie miała wylądować. Tom chwycił ją zdumiewająco mocno.
Oplótł palcami i grzał przez moment chłodne szkło. Potem podniósł je do ust i wychy-
lił w całości.
 No, co nam chcesz powiedzieć, molu książkowy?
Tom szklanym wzrokiem wpatrywał się w drzwi prowadzące do baru.
 On jest bliski znalezienia grobu. On wie...
 Kto?  JFK pochylił się, by usłyszeć.
Ale Tom Collins zniknął. Zsunął się bezładnie na podłogę, mrucząc coś niewyraz-
nie. Agata, wiedziona szóstym zmysłem, odwróciła głowę, by zobaczyć miejsce, w które
uprzednio wpatrywało się pijane dziecko. Ale nikogo nie było. Tylko wahadłowe drzwi
chwiały się niczym liść na wietrze.
Kładła się spać dziwnie nieszczęśliwa i psychicznie sponiewierana. Problem z Col-
linsem, sam w sobie nieprzyjemny, bo nie znosiła pijaków. Brzydziła się nimi. Zostawiła
Jacka i uciekła do pokoju, na górę. Godzinę siedziała w fotelu, przy wygaszonym świe-
tle, wpatrzona w niewyrazne zarysy gór, które gdzieś tam, w absolutnej czerni stały po-
tężne i grozne, czuwając nad spokojem alpejskiego miasteczka. Zatęskniła nagle do lat
młodości, gdy wspólnie z Karolem łazili po dolinach i tatrzańskich ścieżkach. Było zle,
trudno, długo czekali na własny kąt, ale byli razem. Kłócili się i godzili, kochali i roz-
stawali, ale potrzebowali siebie nawzajem. %7ładnemu z nich nie śnił się ekskluzywny
hotel w sercu najdroższych Alp. Wystarczała Dolina Suchego lub schronisko w Rozto-
ce. Dziś każde z nich poszło swoją drogą. Trudno. Nie przetrzymali naporu i burz. Ale
38
dlaczego siedzi tu sama jak palec w nieprzyjaznym świecie, otoczona ludzmi, z których
każdy gra jakąś rolę i nie wiedzieć czemu śledzi każdy jej ruch. Skąd profesor Tschudi
wykopał informację, że właśnie jej osoba może przyczynić się do odnalezienia  Pawiego
oka ? Choć Tom Collins, mający najlepsze dojście do dokumentów, niczego o niej nie
wie? A Jacek? Miły, przystojny, elegancki w każdym calu, czy aby na pewno śledzi losy
królowej Sabejczyków tylko dla reportażu? Zbyt wiele w tym wszystkim tajemnic. Za
mało wiedzy.
Odrzuciła kołdrę i wsunęła się z ulgą do szerokiego łóżka. Było jej ciepło i wygodnie.
Zmęczenie znikało, zapadała w sen. Nie usłyszała stuknięcia drzwi balkonowych. Raczej
jakiś nieokreślony dzwięk, nie przypominający niczego. Niczego znanego. Usiadła na
łóżku, ale dłoń wyciągnięta w kierunku małej lampki, by ją zaświecić, zamarła. Czuła
strach jeżący włosy i powodujący ściśnięcie gardła. Nie była w stanie wykrztusić słowa.
Tym bardziej wrzasnąć na całe gardło. A powinna.
W nogach łóżka stała postać okryta mnisim habitem z naciągniętym na twarz kaptu-
rem. Nie ruszała się. Stała chowając dłonie w szerokich rękawach. Postać wysoka ponad
miarę. Agata zamykała i otwierała oczy, chcąc się za wszelką cenę zbudzić. Miała nadzie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl