[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przepraszam. Ostatnie dni były ciężkie dla nas wszystkich.
Spojrzała na niego, jakby nie uwierzyła w nagłe ocieplenie tonu jego
głosu.
- Dla dziecka będzie lepiej, jeśli się urodzi w Auckland. W Wellington
szpital ma przepełniony oddział, dlatego lekarze zdecydowali, że
bezpieczniej będzie, jeśli poród nastąpi tutaj.
- Czy... - przerwała niepewnie.
- Czy co?
- Czy chciałbyś, żebym pojechała z tobą do szpitala?
Jej propozycja zdziwiła go. Zbadał uważnie jej twarz, starając się
zrozumieć, skąd jej to przyszło do głowy. Twarz pozostała jednak bez
wyrazu.
- Nie ma takiej potrzeby. Lekarze nie mają pewności, czy uszkodzenie
mózgu, jakiego doznała Maria, pozbawiło ją całkowicie świadomości,
dlatego nie chciałbym ryzykować, że wyczuje twoją obecność.
Lana zerwała z nim kontakt wzrokowy i spojrzała za okno.
- Rozumiem - wyszeptała spokojnie.
Raffaele zaklął pod nosem. Więc uważała, że rozumie. Zacisnął palce
na kierownicy. Jej obojętność tylko potwierdzała, że nie miała zielonego
pojęcia, co złego zrobiła, jaką krzywdę wyrządziła, i że nie poczuwała się
ani trochę do winy.
Inny racjonalnie myślący człowiek mógłby jej współczuć, że jest tak
zimna i bezuczuciowa. On jednak nie potrafił w tej chwili tak myśleć.
Niezależnie od wszystkiego było kilka bieżących spraw, którymi
należało się zająć. Lana miała tylko dwie zmiany ubrania i to raczej
wyjściowe.
- Gdzie zwykle robisz zakupy?
Kątem oka dostrzegł, że odwróciła twarz w jego stronę, przewiercając
go spojrzeniem.
- Dlaczego pytasz?
- Nie możesz nosić na zmianę dwóch garsonek. Powinniśmy ci coś
kupić.
- Musimy to robić dzisiaj?
- Nie będę miał dla ciebie czasu, kiedy Maria przyjedzie do Auckland.
Zauważył, że obruszyła się na to, co powiedział, ale powstrzymała się
od komentarza.
- Gdzie się mamy zatrzymać?
- Skręćmy w następny zjazd, potem dalej cię pokieruję -
poinformowała sztywno, jakby walczyła ze sobą, żeby nie powiedzieć
czegoś niepotrzebnego.
Uśmiechnął się do siebie w duchu. Uczyła się.
Kiedy wrócili do hotelu, Lana się ucieszyła, ponieważ się okazało, że
przyszedł już faks ze spisem inwentaryzacyjnym. Wzięła go do ręki i
wprawnym okiem prześledziła wszystkie pozycje, zapamiętując wymiary
łóżek i stołów. Następnie wzięła kartkę i przystąpiła do przygotowania
listy potrzebnych rzeczy.
Raffaele zajrzał jej przez ramię. Metodycznie podzieliła dom na
strefy, sporządzając z pamięci notatkę dotyczącą kolorystyki i charakteru
każdego wnętrza. Kiedy skończyła, okazało się, że zapadł już zmierzch.
Naprzeciw niej siedział Raffaele ubrany w czarne dżinsy i koszulę polo z
długimi rękawami w kolorze stalowym, podkreślającym barwę jego oczu.
- Przepraszam, mówiłeś coś? - spytała, zbierając zapiski.
- Nie, tylko ci się przyglądałem. Skończyłaś?
- Na tę chwilę tak. Myślę, że już wiem, co musimy kupić, a co
możemy zatrzymać z istniejącego inwentarza. Jeśli się zgodzisz, zacznę od
wymiany bielizny pościelowej i ręczników. Te należące do zmarłego
właściciela moglibyśmy przekazać do miejscowego schroniska dla
bezdomnych.
Na twarzy Raffaele'a pojawiło się zdziwienie.
- Coś nie tak? - zaniepokoiła się.
- Nie. Po prostu spodziewałem się, że będziesz chciała wyrzucić
niepotrzebne rzeczy.
- Ależ to byłoby marnotrawstwo.
- Zgadzam się. - Obrzucił ją spojrzeniem, pod którym poczuła się jak
insekt pod mikroskopem.
- A teraz o co chodzi? Dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Byłaś zła, że ci nie pozwoliłem zapłacić za rzeczy dla dziecka.
Dlaczego? - Pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach i
przybliżając do niej twarz.
- Chciałam je sama kupić i tyle. - Lana odchyliła się do tyłu. Nie
zamierzała się z nim dzielić swoimi tajemnicami. I tak by nie zrozumiał.
- Myślę, że jednak kryło się za tym coś istotnego. Powiedz co - badał
dalej spokojnym, cichym głosem.
- No dobrze. Skoro nalegasz. Kiedy podejmuję się jakiegoś zadania,
oddaję mu się całkowicie. Chciałam po prostu dać dziecku coś od siebie. -
W ciągu ostatniego tygodnia straciła wszystko, co miała. Kupienie tych
kilku drobiazgów dla siostrzenicy Raffaele'a było namiastką radości
macierzyństwa, a on jej to odebrał.
- Dziecko jest dla ciebie zadaniem?
Lana zastanowiła się głębiej nad tym pytaniem, zanim dała na nie
odpowiedz. Rossellini przyglądał jej się uważnie zwężonymi oczyma. Jeśli
zamierzała wyjść z całej tej sytuacji bez szwanku, powinna potraktować
dziecko przedmiotowo, na tyle, na ile będzie potrafiła.
- Z braku lepszego słowa, tak.
- Dziękuję za szczerość. Gdybyś mi powiedziała, że chciałaś to zrobić,
dlatego że zawsze pragnęłaś mieć dziecko, co jest oczywistą nieprawdą,
uznałbym, że kłamiesz.
Lana wzdrygnęła się, jakby jej wymierzył policzek. Nigdy nie chciała
dziecka? Skąd coś takiego mu przyszło do głowy?
Niezależnie od wszystkiego nie będzie go wyprowadzała z błędu. Nie
będzie się przed nim przyznawać do jeszcze jednej klęski. I tak o
większości jej nieszczęść rozpisywały się wszystkie brukowce.
Dała słowo, że przyjmie opiekę nad dzieckiem i nie zawiedzie. Przed
chwilą otrzymała dowód, ile ją to będzie emocjonalnie kosztowało. Musi
się trzymać na dystans do dziecka i Raffaele'a.
Zacznie od razu, pomyślała, i podniosła się z fotela. Gdy wstawała,
kartka wysunęła jej się z ręki i spadła na podłogę. Raffaele sięgnął po nią,
żeby ją podnieść, przy okazji spoglądając na zapiski.
- Co to jest? - zagrzmiał, marszcząc brwi.
Lana wyjęła mu kartkę z ręki.
- To co widać. Spis rzeczy dla niemowlęcia.
- Bardzo długa lista. Skąd wiesz, że to wszystko będzie nam
potrzebne? Na przykład to. - Wskazał palcem.
- Apneal? To dla bezpieczeństwa. Każde niemowlę może nagle
przestać oddychać. Szczególnie wcześniaki są na to narażone. Aparat
kontroluje oddech dziecka.
- Jak to może przestać oddychać? - Zbladł na twarzy.
- Gdyby oddech ustał, monitor włączy alarm. W zestawie jest też
stymulator oddechu. - Lana przeprowadziła szczegółowe rozeznanie na ten
temat podczas ostatniej próby zapłodnienia in vitro. Gdyby szczęśliwie jej
się udało urodzić dziecko, obiecała sobie, że zrobi wszystko, żeby było
bezpieczne.
- Skąd wiesz takie rzeczy? Nie masz przecież własnych dzieci. Kyle
twierdził, że nigdy nie chciałaś, więc po co ci taka wiedza? - drążył
Raffaele. Powoli zaczął mu powracać kolor na twarz.
- Kyle tak powiedział? - Lana cofnęła się o krok.
Więc o tym też kłamał. Nie powinna się już bardziej czuć zraniona, a
jednak miała wrażenie, że pęknie jej serce. Jak śmiał zlekceważyć to,
przez co przeszli? Cierpienia, które znosiła na próżno, starając się o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]