[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do nich, żeby się przywitać.
- Cieszę się, że jesteście. Chodzcie, przedstawię was mojej rodzinie. Pózniej
dzieci mogą was oprowadzić po domu. Jest sala z grami wideo i stół bilardowy.
- Ale chałupa, pani Thorne - skomentował Anthony.
- Dziwię się, że pani mąż chce poświęcić nam chociaż minutę swego czasu.
Jak ja bym miał to wszystko, to chyba bym się nie zadawał z biednymi dzieciaka-
mi.
- Przecież już teraz poświęcasz czas, żeby pomóc maluchom. Jake'owi też
ktoś kiedyś pomógł.
Błękitne oczy Orlanda napotkały jej spojrzenie i poważnie skinął głową.
- Pewnie ma pani rację. W porządku facet. - Przyglądał się domowi. - To naj-
większy dom, w jakim byłem.
S
R
- Jest duży i wygodny - powiedziała.
Po chwili zobaczyła z zadowoleniem, że chłopcy przystanęli przy grupie
mężczyzn, trzymając w rękach puszki z napojami gazowanymi, a nie z piwem. Za-
stanawiała się, czy zrobili tak ze względu na obecność pastora, czy Jake im to za-
proponował, ale była zadowolona.
- Zwietna impreza, siostrzyczko - pochwalił Will, podchodząc do niej. -
Chłopcy powiedzieli, że Jake ich trenuje.
- Tak. Mógłbyś się przyłączyć. Wydaje mi się, że zaczyna mu się to podobać.
- Właśnie mi powiedział, żebym przyszedł. Może spróbuję, bo przydałoby mi
się trochę ruchu.
- Wiem, że kiedyś grałeś, ale na początku musisz uważać. Jake ćwiczy, ale
przyznał, że trudno z nimi konkurować. - Brat wzruszył ramionami. - W ciągu ty-
godnia pomagają w lekcjach dzieciakom z podstawówki w taty kościele - dodała.
- No to nic dziwnego, że Jake jest pod wrażeniem.
- Ja też jestem - włączyła się Beth, podchodząc do rodzeństwa. - Wspaniały
wieczór. Dobrze, że nie muszę cały czas biegać za dziewczynkami. - Will odszedł,
a Emily popatrzyła na siostrę, która uśmiechnęła się do niej. - Cieszę się, że między
tobą a Jake'em znów się dobrze układa.
- Tak uważasz? - zdziwiła się Emily.
- Nie mów mi, że nie. Wyglądasz na szczęśliwą, masz błysk w oku, a on nie
może od ciebie oczu oderwać. Wciąż na ciebie patrzy.
- To niekoniecznie oznacza to, co myślisz. Chyba to są takie nasze gierki.
- Słuchaj, ten facet jest w tobie zakochany. Stanął na głowie, żeby to był miły
wieczór. Zabawia rodziców i wysłuchuje starych dowcipów taty. To nie są gierki.
Wybacz mu. Oszukał cię przed ślubem, ale teraz na pewno tego żałuje. Przebacz
mu i żyjcie długo i szczęśliwie.
- %7łeby to było takie proste!
- Ty chyba nie widzisz swojego męża. Przecież on cię uwielbia, nie mówiąc o
S
R
tym, że połowa kobiet w Teksasie chętnie by się z tobą zamieniła. Otwórz oczy!
Emily uśmiechnęła się, wiedząc, że nigdy siostry nie przekona, że sprawa nie
jest taka czarno-biała. Jake walczy o spadek, a jak mu na czymś zależy, zrobi
wszystko. Chociaż musiała przyznać, że się zmienia.
Przez cały wieczór co na niego zerknęła, napotykała jego spojrzenie. Wciąż
uważała, że ją uwodzi z wyrachowania. Beth rozejrzała się dookoła.
- Chyba twój mąż chce z tobą porozmawiać. Pogadamy pózniej - powiedziała
i odeszła.
Jake podszedł do Emily.
- Dobrze się bawisz?
- Tak. I wszyscy inni też. Orlando mówi, że jesteś w porządku facet.
- To dobrze. Cieszę się, że ta impreza nie odbywa się teraz po naszym pierw-
szym spotkaniu, bo wtedy by tak tego nie ujął.
- Zdziwiłbyś się. Pierwszego tygodnia powiedział o tobie, że może być", co
w ustach nastolatka już jest pochwałą.
- Nie mówiłaś mi.
- Nie sądziłam, że cię to zainteresuje.
- Wiesz, że mogli mnie tam zabić albo zostawić zemdlonego, kiedy mnie z
nimi zostawiłaś?
Roześmiała się.
- Trudno mi to sobie wyobrazić, ale wiedziałam, że sobie poradzisz. Aha,
dziękuję, że im dałeś napoje, a nie piwo.
- Omówiliśmy to przedtem - powiedział, delikatnie kładąc dłoń na jej ramie-
niu. Taki gest nie powinien wywoływać pożądania, a jednak. - Pójdziesz ze mną do
piwnicy wybrać następne wino? - spytał.
- Zostanę z gośćmi - wykręciła się. Wiedziała, że nie chodziło mu o wino, tyl-
ko o pocałunek. - Wszyscy się chyba świetnie bawią - wybąkała zmieszana, bo
wciąż gładził jej ramię.
S
R
- Powiedziałem chłopakom, że w domku nad basenem są różne kąpielówki i
mogą się przebrać, jeśli chcą popływać.
Spojrzała na basen. Will i Orlando już się przebrali.
- To świetnie. Pewnie nieczęsto mają okazję popływać.
- My też możemy, ale na razie pójdę pogadać z twoim tatą. Wolałbym popły-
wać z tobą, jak będziemy sami. Oczywiście, jeżeli chcesz teraz, to chętnie popatrzę,
ale nie w tym czarnym kostiumie, w którym byłaś na wyspie.
- No pewnie! Nie włożyłabym go w innym towarzystwie niż twoje.
Zaśmiał się i poszedł porozmawiać z jej ojcem, a ona usiadła obok mamy, ob-
serwując kąpiących się. Wszyscy czterej chłopcy zajmowali się jej siostrzenicami i
bratankiem. W końcu wyszli z wody i ubrali się. Podano jedzenie na werandzie.
Emily siedziała przy stole ze swoim ojcem, siostrą i jej rodziną. Kiedy posiłek
się skończył, dzieci, nie opuszczając czwórki chłopców, poszły z nimi do sali gier,
a panowie za nimi, pewnie pograć w bilard.
Wieczór szybko minął i wkrótce zaszło słońce. Chłopcy podziękowali gospo-
darzom, pożegnali się i wyszli. Następnie rodzeństwo Emily zebrało swoje dzieci i
też odjechało. Rodzice byli ostatni. Kiedy tata ją objął na pożegnanie, uśmiechnął
się i szepnął:
- Wyszłaś za miłego człowieka, Em. Cieszę się.
Powstrzymała się od komentarza i przytuliła ojca. Jej rodzina nie miała poję-
cia, jak bardzo Jake kocha władzę i pieniądze i do czego jest w stanie się posunąć,
żeby zdobyć to, czego chce.
Gdy samochód rodziców zniknął na drodze, zawróciła, żeby wejść z mężem
do rezydencji. Przypomniała sobie, co jej powiedział tuż przed przyjęciem. Odsu-
nęła się od niego.
- To był wspaniały wieczór. Chłopcy tak się zajmowali moimi siostrzenicami
i bratankiem, że chyba nie mieli okazji zagrać w bilard.
- Zaproszę ich jeszcze kiedyś, jak nie będzie dzieci, to będą mogli robić, co
S
R
zechcą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]