[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdyby tylko miała te wyjaśnienia za sobą i mogła pójść do swego starego, ponurego pokoju. I
zostać sama! Działał jej na nerwy stuk koralików, którymi były obszyte rękawy matczynej
sukni. Nagle poczuła, że po prostu nie zniesie tego natarczywego dzwięku.
- Mój dom, jak ci obiecałam, jest zawsze przed tobą otwarty - oznajmiła pani
Fryderykowa z kamiennym wyrazem twarzy. - Lecz ja ci nigdy nie wybaczę.
Valancy roześmiała się gorzko. - Wcale mi na tym nie zależy. Gdybym tylko mogła
wybaczyć sama sobie.
- Przestań. Dość tego - wtrącił stryj Beniamin, który właściwie całkiem dobrze się
bawił. Czuł, że znowu ma bratanicę pod pantoflem. - Wystarczy tych tajemnic. Co się stało?
Dlaczego opuściłaś tego człowieka? Jestem pewien, że miałaś jakiś szczególny powód.
Valancy zaczęła mówić. Przedstawiła całą historię zwięzle i bez owijania w bawełnę: -
Przed rokiem doktor Trent powiedział mi, że mam angina pectoris i długo nie pożyję. Chciałam
mieć coś z życia... zanim umrę. Dlatego odeszłam z domu i wyszłam za Barneya. Teraz
dowiedziałam się, że tak nie jest. Serce mam w porządku i będę żyła. A Barney ożenił się ze
mną z litości. Dlatego musiałam odejść... uwolnić go od siebie.
- Boże, miej nas w swej opiece! - zawołał stryj, a kuzynka Stickles zapłakała.
- Valancy, gdybyś tylko zaufała własnej matce...
- Wiem, wiem - przerwała Valancy niecierpliwie. - Ale co nam teraz przyjdzie z
gdybania? Nie mogę cofnąć tego roku, choć Bóg mi świadkiem, że chciałabym. Wplątałam
Barneya w małżeństwo, a on jest w rzeczywistości Bernardem Redfernem, synem doktora
Redferna z Montrealu. I ojciec pragnie, by wrócił do domu.
Stryj Beniamin wydał jakiś nieartykułowany dzwięk. Kuzynka Stickles odjęła od oczu
chusteczkę z żałobnym obrąbkiem i wlepiła wzrok w Valancy.
Kamienno - szare oczy pani Fryderykowej rozbłysły nadzieją. - Doktora Redferna?
Tego od Czerwonych Pigułek? - spytała.
Valancy skinęła głową. - Jest również Johnem Fosterem, autorem tych książek o
przyrodzie.
- Ale... ale... - Panią Fryderykowa nareszcie coś poruszyło, chociaż nie wiadomość, że
jest teściową pisarza. - Doktor Redfern jest milionerem!
- I to wielokrotnym - wtrącił stryj Beniamin.
- Tak - potwierdziła Valancy. - Barney opuścił dom z powodu... pewnych kłopotów...
rozczarowania. Teraz pewnie zechce wrócić. Widzicie więc, że i ja musiałam wrócić do domu.
On mnie nie kocha. Nie mogę zmuszać go do podtrzymywania związku, będącego rezultatem
fatalnej omyłki.
Na twarzy stryja Beniamina pojawił się wyraz niezwykłej przebiegłości. - Powiedział ci
to? %7łe chce się od ciebie uwolnić?
- Nie. Nawet go nie widziałam po wizycie u lekarza. Ale mówiłam przecież, że ożenił
się ze mną z litości, bo go o to poprosiłam, bo myślał, że to potrwa krótko...
Pani Fryderykowa i kuzynka Stickles zaczęły coś razem mówić, lecz stryj władczo
machnął ręką w ich stronę i groznie zmarszczył czoło.
- Pozwólcie, że ja się tym zajmę - rzekł i zwrócił się do Valancy.
- Moja droga, o tym porozmawiamy pózniej. Widzisz, my niezupełnie rozumiemy tę
historię. Jak już wspomniała kuzynka Stickles, powinnaś okazać nam więcej zaufania.
Pózniej... cóż, sądzę, że znajdziemy jakieś rozsądne wyjście.
- Myślisz, że Barney otrzyma rozwód bez trudu? - spytała Valancy nieśmiało.
Stryj Beniamin kolejnym ruchem ręki uciszył okrzyk zgrozy drżący na wargach pani
Fryderykowej. - Zaufaj mi Valancy. Wszystko ułoży się samo. Powiedz mi tylko jedno. Byłaś
szczęśliwa, tam na wyspie? Czy pan Sn... Redfern był dla ciebie dobry?
- Byłam bardzo szczęśliwa i Barney był dla mnie bardzo dobry.
- Valancy wyrecytowała zdanie jak wyuczoną lekcję. Przypomniała sobie, że gdy
uczyła się gramatyki w szkole, to nie lubiła czasu przeszłego, zwłaszcza dokonanego. Wydawał
się taki nieodwracalny i smutny:  Skończyłam. Zrobiłam...
- Nie martw się, mała. - Jak zadziwiająco ojcowski zrobił się stryj Beniamin! - Twoja
rodzina stanie przy tobie murem. Zobaczymy, co się da zrobić.
- Dziękuję - głos Valancy brzmiał głucho. Stryj Beniamin zachował się niezwykle po -
ludzku. - Czy mogę pójść na górę i położyć się? Jestem... bardzo zmęczona.
- Naturalnie, że jesteś zmęczona. - Stryj poklepał ją łagodnie, ze zrozumieniem po ręku.
- Zmęczona i zdenerwowana. Idz i połóż się, dlaczego nie. Jak wypoczniesz, zaraz zobaczysz
swoje problemy w innym świetle.
Otworzył przed nią drzwi i gdy wychodziła, szepnął:  Jaki jest najlepszy sposób na
zachowanie miłości męża?
Valancy uśmiechnęła się słabo. Lecz skoro wróciła do dawnego życia, do dawnych
więzów... Zapytała więc cicho: - Jaki?
- Nie należy mu jej zwracać - odparł stryj Beniamin. Zamknął za nią drzwi i zatarł ręce.
Pokiwał głową z tajemniczym uśmiechem. - Biedna mała Doss - powiedział przejęty.
- Czy sądzisz, że ten... Snaith... naprawdę może być synem doktora Redferna? -
wykrztusiła pani Fryderykowa.
- Nie mam podstaw, by w to wątpić. Mówiła przecież, że doktor tam przyjechał. A
niech mnie! Ten facet jest bogaty jak Krezus. Zawsze wiedziałem, że Doss ma w sobie coś! Za
krótko ją trzymałaś, za krótko! Nie miała okazji pokazania, na co ją stać. A teraz złapała męża -
milionera.
- Ale przecież... - pani Fryderykowa zawahała się - on... o nim opowiadano takie
okropne rzeczy!
- Same plotki i wymysły. Plotki i wymysły. Często zastanawiałem się, dlaczego ludzie
tak chętnie puszczają w obieg plotki o kimś, o kim absolutnie nic nie wiedzą. Nie rozumiem też,
dlaczego ty tyle uwagi przywiązujesz do pogłosek. Obgadywali go, bo nie chciał spoufalać się z
byle kim. Kiedy przyszedł z Valancy do sklepu, przekonałem się, jaki z niego przyzwoity
człowiek. Zaraz też przestałem słuchać bajd, które o nim opowiadano.
- Lecz przecież widziano go pijanego w Port Lawrence - wtrąciła kuzynka Stickles, i
choć jeszcze miała wątpliwości, już gotowa była się ich pozbyć.
- Kto go widział? - zapytał stryj Beniamin surowo. - Kto go widział? Stary Jemmy
Strang twierdził, że go widział. Ja bym nie wierzył słowom Jemmy ego Stranga nawet pod
przysięgą. Jest stale podpity i ledwo widzi na oczy. Mówił, że widział go pijanego na ławce w
parku. Phi! Redfern śpiący na ławce! Bzdura. Nie zawracaj sobie tym głowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl