[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieomylnym wieszczym darem prorokini& powinnam zdawać sobie sprawę, iż skończy się to
w mojej sypialni&  potrząsnęła z irytacją głową.  Mimo to nie masz powodów walczyć z
Zajusem  podjęła karcącym tonem.  Zachowuj się jak dorosły mężczyzna! Wiem, że
Zajus ma język ostry jak miecz, ale czy musisz tak cenić swoją barbarzyńską dumę?
Zwłaszcza tu, w Qjarze, gdzie nic nie wiemy o twojej ojczyznie? Przecież chciałeś za miesiąc
odjechać stąd! Pewnie, Zajusa trudno znieść, ale nie widzisz, że pod swą maską doznaje
zwykłych ludzkich uczuć? %7łe może odczuwać tak samo jak ty urazę, że faktycznie został
zraniony?
 Czekają go sroższe rany, na pałkę Croma! Ten oszczerczy pies&
 Szszsz!  uspokoiła go Afriandra, kładąc dłoń na napiętym barku Cymmerianina.
 Posłuchaj, Conanie, Zajus dzwiga ciężkie brzemię. Jako mistrz świątyni musi być
niezwyciężony. Musi bez zmrużenia oka stawiać czoło niebezpieczeństwom, przy których
zwyczajny człowiek zalewałby się potem i łzami& a przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
Moi rodzice postanowili, że ze zwykłego śmiertelnika stanie się królem. Wiedz, że panowanie
nad Qjarą to nie zabawa, lecz ciężki żywot, pełen obowiązków i odpowiedzialności! Na
domiar wszystkiego, musi znosić mnie i moją niezależność&
 Pewnie! Nikt nie nadaje się do tego gorzej niż ten zarozumiały świętoszek! 
warknął Conan.  Nikt rychlej od niego nie zamieniłby waszego znośnego miasta w
bezduszne więzienie, kolejną szemicką okropność! Wyświadczę tobie i Qjarze przysługę, jeśli
posiekam go na plasterki&
 Conanie, Zajus jest w głębi serca szlachetny i wrażliwy.  Błagająca księżniczka
ponownie była bliska płaczu.  Zgadzam się, że jest ograniczony, ale muszę go brać takim,
jaki jest! Dla dobra mojego i królewskiego rodu&
Przerwało jej delikatne pukanie do drzwi.
 Afriandro& jak się czujesz, pani?  rozległ się stłumiony głos.
 O wiele lepiej.  Jak poprzednio, księżniczka odpowiedziała wyraznie i
zdecydowanie.  Odejdz, niech nikt mi nie przeszkadza.
Drzwi uchyliły się
 Wybacz mi, pani. Nic na to nie poradzę, musiałem&  Na widok leżącej w blasku
lampki pary twarz stojącego w wejściu Zajusa pobladła. Przez chwilę niemo poruszał ustami,
po czym zdołał wycedzić zimno:  Och, rozumiem&
 Zajusie, nie&  zaczęła odpowiadać Afriandra, lecz było za pózno. Szermierz
cicho zamknął drzwi za sobą.
 No proszę, ma przynajmniej szczyptę rozumu.  Conan rozluznił dłoń na
trzymanym poniżej skraju łoża ilbarsyjskim nożu.  Może zezwoli ci na należytą swobodę,
gdy zostaniesz królową&
 Nie, Conanie, jest jeszcze gorzej niż przedtem!  wybuchnęła księżniczka i
kurczowo zacisnęła Cymmerianinowi dłoń na ramieniu.  Posłuchaj, musisz natychmiast
uciekać z Qjary! Przecież i tak nie chciałeś tu zostać! Dam ci pieniądze na zapasy. Zatrzymaj
się na wzgórzach lub przynajmniej z dala od miasta, aż do czasu, gdy dotrą tu pierwsze
karawany. Nie możesz stanąć do pojedynku z Zajusem. Gdybyś go zabił, byłaby to katastrofa
dla Qjary. Po tej nocy za nic nie zdołam go przekonać, by cię oszczędził&
 To niemożliwe  odpowiedział Conan, usiadł i zaczął się ubierać.  Rzuciłem
publicznie wyzwanie, by odpłacić mu za podłe oszczerstwa. Afriandro, według prawa twej
świątyni  podobnie jak według mojego  wyzwanie to rzecz święta!  Wsunął szeroki
nóż w pętlę przy pasie.  Nie mógłbym uciec przed tą walką, chociażby błagały mnie o to
wszystkie księżniczki Szemu!
Wstał i odwrócił się, by po raz ostatni pogładzić ją po włosach.
 Trudno. Skoro nie chcesz się wycofać, zostało już tylko jedno, czym mógłbyś
okazać, że mnie kochasz.  Podniosła na niego spojrzenie załzawionych oczu, w których
malowało się jednak zdecydowanie.  Pozwól się zabić Zajusowi!
9.
MORZE PIACHU
Anaksymander, król Sarku, podróżował przez pustynię z monarszymi wygodami.
Błogo rozparty w siedzeniu, napawał się nierytmicznym kołysaniem dzwiganego przez
niewolników palankinu. Przypominało mu to opowieści o podróży przez ocean w małej łódce.
Powolna wspinaczka na szczyt wydm kojarzyła się mu z pokonywaniem grzbietów fal.
Utrudzeni tragarze zwalniali na stromych stokach pod szczytami, zapadając się w grząski
piach. Potem następował zachwycający przechył w przód i przyprawiające o zawrót głowy
opadanie, gdy niewolnicy starali się zwolnić bieg z lektyką po przeciwległym stoku diuny.
Wreszcie następowała chwila, gdy zdyszany z wysiłku ludzki zaprzęg zwalniał tempa, gotując
się do wspinaczki na kolejne zbocze.
Anaksymander cieszył się tymi doznaniami z dziecięcą niewinnością. Napawał się
niezrównaną płynnością wędrówki, leniwym trzepotaniem koronkowych zasłon pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl