[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po jej ustach. - Rozkoszne. Musisz znowu przyjść i wznowić poszukiwania.
Miała ochotę zamordować Connora 0'Brie-na. Obróciła się na pięcie i z godnością opuściła biuro
wroga. Minęła recepcję, weszła do swojego gabinetu i stanęła przy oknie, usiłując ochłonąć.
W końcu trochę się uspokoiła, zaczynała myśleć. Nienawidziła tego faceta. Musi odzyskać list.
O'Brien gorzko pożałuje.
Nie czuła wyrzutów sumienia, że weszła do jego pokoju, szperała w jego rzeczach, nie martwił jej
nawet epizod z paszportem. Upokorzył ją pocałunek.
Zasłoniła twarz dłońmi. Gdyby nie odpowiedziała, nie zareagowała... Ale nie, przyjęła pocałunek z
entuzjazmem, gdy on... grał? Najgorsze było to, że nie wiedziała, dlaczego ją pocałował.
Domyślał się, że miała paszport?
Czy... chciał ją pocałować?
Connor skończył ustawiać książki w szafie bibliotecznej i zamknął przeszklone drzwiczki. Rozejrzał
się z satysfakcją. Wypożyczone meble prezentowały się doskonale. Zastanawiał się,
ZAKOCHANY AGENT
207
jak by to było prowadzić prawdziwą kancelarię, mając Sophy Woodruff za sąsiadkę.
Stanowiła prawdziwą zagadkę. Jeśli podejrzenia sir Franka miały solidną podstawę, była najbardziej
nietypową agentką, jaką zdarzyło mu się spotkać w całej swojej karierze. Wyrzucał sobie, że zostawił
tak lekkomyślnie paszport w kieszeni marynarki. Sir Frank był chyba bliski prawdy, kiedy mówił o
zmęczeniu materiału, o tym, że człowiek w tej pracy szybko się wypala. Z drugiej strony lekkomyśl-
ność świadczyła na jego korzyść. Tylko ktoś, kto nie ma nic do ukrycia, zostawia drzwi otwarte.
Ciekawe, czy panna Woodruff była po prostu niekompetentna, czy też wprost niesamowicie
przebiegła...
To, czego szukała, musiało mieć dla niej ogromną wagę, skoro ryzykowała, że zostanie przyłapana na
gorącym uczynku.
A pocałunek był słodki. Jeszcze teraz krew zaczynała szybciej krążyć w żyłach na jego wspomnienie.
Connor niemal stracił kontrolę nad sobą, prawie się zapomniał. Czyli stało się coś, co mu się nigdy nie
zdarzało.
Taka rozkosz miała wysoką cenę. Zbyt dobrze wiedział, co znaczy utracić kogoś najbliższego. Dawno
temu powiedział sobie, że w jego
208
ANNA CLEARY
życiu nie ma miejsca dla kobiety. Już nie. Przestrzegał tego z żelazną konsekwencją. Okazjonalne
spotkania w pokojach hotelowych, partnerki, które ofiarowywały absolutne minimum i nie
oczekiwały nic w zamian.
Związek, przywiązanie, to nie wchodziło w grę. Było zbyt niebezpieczne.
Może Sophy Woodruff jest rzeczywiście zwykłą, niewinną dziewczyną? Odrzucił od razu tę myśl.
Intuicja sir Franka była legendarna. Sophy musiała stanowić zagrożenie, inaczej nie ściągałby
Connora z drugiego końca świata.
Co wspólnego mogła mieć młodziutka terapeutka od rozwoju mowy u dzieci z zimnym, starzejącym
się biurokratą?
Elliott przeżywał andropauzę, można było zrozumieć, że zwariował, ale ona? Z jej urodą i wdziękiem
mogła mieć każdego chłopaka, jakiego by chciała.
Zamiast znudzenia czuł ciekawość. Musi się dowiedzieć, o co chodzi.
Nie lubił śledzić, prowadzić obserwacji, ale był w tym naprawdę dobry. Potrafił wmieszać się w tłum,
stać się niewidzialny, zniknąć w jednej chwili. Jeśli było coś do odkrycia, odkryje to dyskretnie, po
cichu.
Wzięcie pod obserwację panny Sophy Woodruff nie powinno nastręczać najmniejszych tru-
ZAKOCHANY AGENT
209
dności, przeciwnie, wydawało się dziecinnie łatwe. Będzie miał czas na lekturę książek prawniczych i
na podtrzymywanie kontaktu ze współpracownikami na Bliskim Wschodzie. Przede wszystkim
jednak musi znalezć list.
ROZDZIAA CZWARTY
- Sophy?
Zacisnęła mocniej pałce na słuchawce.
- Elliott, miałam właśnie dzwonić do ciebie. Jest coś...
- Nie mam czasu na pogawędki, dzwonię z konkretną sprawą - przerwał jej w pół słowa suchym,
nieprzyjemnie brzmiącym głosem. - Powinniśmy przedyskutować naszą sytuację. Kolacja jutro
wieczorem?
Kolacja? Serce zabiło jej mocniej. Kolacja u niego w domu. Pozna Matthew i żonę Elliotta. Potem
przyjdą kolejne kolacje, rodzinne spotkania...
- Cudownie, Elliott. Tak czekałam...
- Zarezerwuję stolik w Sands. - Znowu ten oschły, opryskliwy ton. - Znasz Shellwater?
Tyle jej radości. Kolacja w restauracji hotelowej. Trudno to nazwać serdecznym wprowadzeniem
córki w życie rodzinne. Ale zawsze to kolacja, okazja do dłuższej rozmowy, a nie
ZAKOCHANY AGENT
211
szybka kawa w obskurnym barze kawowym. To już pewien postęp.
Jest nadzieja. Zawsze jest nadzieja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]