[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znowu.
Frydo, czy wtedy będę mógł przyjść do Cebie i poprosić
o moje szczęście? Czepiam się tej nadziei jak ostatniej
deski ratunku, ona doda mi sił podczas najbliższych
tygodni. Frydo, my przecież wiemy bez próżnych słów,
co się dzieje w naszych sercach. Wybacz mi, że
sprawiłem Ci tyle bólu i niepokoju. Cierpię nad tym, bo
gdyby to zależało ode mnie, nosiłbym Cię na rękach.
Oby Bóg mi dopomógł. Wtedy wynagrodzę Cię za te
cierpienia.
Cokolwiek się zdarzy, usłyszysz o mnie. Nawet i w tym
przypadku, gdybyśmy się mieli nie zobaczyć. Jeżeli Bóg
zechce: do widzenia!
Ralf Lersen"
Gdy Fryda przeczytała tę bolesną spowiedz, z ust jej
uleciało ciche westchnienie. Złożyła arkusiki i
pogłaskała je pieszczotliwie. Następnie złożyła dłonie
jak do modlitwy. Spojrzenie miała teraz jasne i
spokojne, wiedziała już, że nie ofiarowała zaufania i
miłości człowiekowi niegodnemu tych uczuć. Czy
powróci, czy też nie, czy odzyska wolność, czy też nie
zdoła zrzucić pęt - mniejsza o to! Jego miłość
pozostanie zawsze najwyższą świętością jej serca. Nie
chciała łudzić się nadzieją, nie chciała błagać Boga o
własne szczęście. Modliła się tylko żarliwie o spokój i
szczęście Ralfa. Ogarnął ją dziwnie cichy i uroczysty
nastrój. Wiedziała, że Ralf jeszcze nie wyjechał, mimo
to nie posłała mu żadnego listu do "Solitude". Nie
mogła pisać do męża innej kobiety. On sam powinien
był wiedzieć, że oddała mu wszystkie swoje myśli i
uczucia. Nie chciała w jakikolwiek sposób wpływać na
niego - powinien był pójść swoją drogą, którą obrał z
własnej woli.
Pierzchnął jej niepokój i zwątpienie. Jej dzielna dusza
pokonała wstrząs ostatniej godziny.
Schowała zapisane kartki do małej szkatułki, w której
przechowywała różne drogie, święte pamiątki po
zmarłej matce. Matka była dotąd jedyną istotą, która ją
kochała. Obecnie zjawił się jeszcze ktoś, kto ją kocha.
Dlatego ukryła w tej szkatułce jego wyznanie.
Uspokojona udała się do kuchni, gdzie zastała panią
Wengerli, zajętą mieszaniem jakiegoś sosu. Pani
Wengerli podniosła oczy, a na twarzy jej odbiła się
głęboka troska. Przed chwilą była w pokoju Urszuli,
która wciąż jeszcze wymyślała na Lersena. Stąd też
poczciwa gospodyni dowiedziała się, że Lersen jest
żonaty. Zrozumiała, czemu jej panienka tak pobladła.
- Czy główka jeszcze boli? - spytała oględnie stara
kobieta.
- Nie, czuję się zupełnie dobrze i mogę pomóc pani
Wengerli.
- Nie trzeba, panieneczko, Kasia mi pomoże. Ale może
panienka wejdzie do panny Urszuli. Ja nie mogę sobie z
nią dać rady, gniewa się, krzyczy, drze i rozbija
wszystko wokoło. Złości się, że pan Lersen ma żonę.
Czy to prawda, panienko?
- Tak, pan Lersen wyjeżdża dziś na Florydę do swojej
żony.
- Aha! Więc może panienka zajrzy do panny Urszuli.
Wygaduje takie rzeczy, że aż strach. Po co Kasia ma
słuchać takich wyrazów? Ach, jakież to niedobre
stworzenie...
- Dobrze, pójdę do Urszuli, pewno ma migrenę. W
takich razach nie wie, co mówi - odpowiedziała Fryda i
wyszła z kuchni.
Urszula leżała na kanapie. Obok niej na stoliku stał
flakon wody lawendowej i szklanka z jakimś
lekarstwem. Na posadzce leżały strzępy płótna - resztki
podartej chusteczki. Fryda pochyliła się nad Urszulą,
która spoczywała z głową ukrytą w poduszce i
zaciśniętymi pięściami.
- Co ci jest, Urszulko? - spytała Fryda.
- Co mi jest? No, nareszcie raczyłaś przyjść i zapytać
się o to - odparła gniewnie Urszula.
Przywykła do tego, że w takich razach Fryda zajmowała
się nią.
- Ja sama czułam się niezbyt dobrze, Urszulo. Głowa
mnie bardzo bolała, więc położyłam się w moim
pokoju.
- Ciebie bolała głowa? Masz przecież takie silne nerwy!
- Zdarza się niekiedy, że i najzdrowsi ludzie cierpią na
ból głowy. Teraz jest mi lepiej. Pani Wengerli
powiedziała mi, że masz atak nerwowy.
Urszula uderzyła zaciśniętymi pięściami w kanapę.
- Czy to może coś dziwnego? Taki łajdak, taki łajdak!
Fryda zbladła.
- Kogo masz na myśli?
- Kogo? Ma się rozumieć, że tego barona Lersena!
Aadny z niego ptaszek, oho!
- Nie masz prawa nazywać go w ten sposób - rzekła
spokojnie Fryda. - Nie mogę słuchać tego.
- Wszystko mi jedno, co myślisz o tym! Jest łajdakiem i
kwita! Czy to się nazywa uczciwe postępowanie? Udaje
kawalera, oszukuje mnie całym swoim zachowaniem,
budzi we mnie różne nadzieje, a pózniej...
- Zachowywał się zawsze bardzo poprawnie. Nie
chciałaś tylko zrozumieć tego, bo wbiłaś sobie w głowę,
że zostaniesz panią w "Solitude".
Urszula jednym susem zerwała się z kanapy.
- Naturalnie, że chciałam nią zostać! Nie ma w tym nic
dziwnego! Chciałam się stąd wydostać, mam dość tej
nędzy, tego okropnego życia, na które mnie skazałaś!
Miałam nadzieję, że nareszcie będę mogła rozpocząć
inne życie, a tymczasem doznałam tak gorzkiego
zawodu. Jestem wściekła, wściekła - mogłabym
wszystko połamać ze złości...
I z tymi słowy Urszula pochwyciła z etażerki
porcelanowy wazonik, i chciała go rzucić na podłogę.
Fryda jednak szybko ujęła siostrę za ramię i odebrała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl