[ Pobierz całość w formacie PDF ]
decyduje.
- I nie przeszkadza ci ten facet, z którym się spotyka? Ten Bradley?
- Nie mówię, że mi nie przeszkadza - przyznał Dane, ale nim Luke zaczął
triumfować, dorzucił: - Powiedziałem już, że mnie to nie obchodzi.
Luke stwierdził, że na razie zostawi ten temat.
- Wiem o czymś, co cię obchodzi.
Przekazał Dane'owi wątpliwości na temat Townsenda, jakimi podzielił
się z nim Tom Whitey, oraz wyjawił mu, że ktoś węszy w sprawie ziemi, którą
oni chcą kupić.
Dane zmarszczył czoło.
- Niedobrze. Wciąż prowadzimy negocjacje co do ceny. Dziś rano
miałem telefon od właściciela. Rozumiem, że dotarła do niego wieść o twoim
przyjezdzie i naszym spotkaniu, więc podwyższył cenę. Twierdzi, że ma inną
ofertę.
Luke położył sobie dłoń na karku, rozmasowując napięte mięśnie.
- Tego się obawiałem. Postarajmy się o jakiś dokument na piśmie, i to
szybko. Złożyłeś kontrofertę?
- Najpierw chciałem omówić to z tobą.
- Powinniśmy zapłacić mu tyle, ile żąda, i czym prędzej zabrać się do
roboty. Bez tego kawałka ziemi Saybrook's może się pożegnać z szansą
rozwoju. W sąsiedztwie ośrodka nie ma drugiej działki tej wielkości.
- Podejrzewasz, że Townsend maczał w tym palce?
Luke wzruszył ramionami.
- Jest deweloperem. Na jego miejscu byłbym tym zainteresowany,
choćby po to, by kupić i sprzedać z zyskiem. Ali jednak uważa, że Trillium go
69
S
R
nie interesuje. Była na mnie wściekła, jak sugerowałem, że on ma coś w
zanadrzu.
- O to się pokłóciliście?
Luke poczuł, że rumieniec oblewa mu policzki.
- Niezupełnie.
Dane znów patrzył na niego chłodno.
- Nie zawracaj jej głowy, Luke. Nie chrzań jej życia, skoro nie masz
zamiaru zostać tu na stałe.
Z jakiegoś powodu Luke uznał za konieczne zauważyć:
- Mówiłeś, że Ali jest dorosła i sama o sobie decyduje.
- Tak, ale w tym wypadku robię wyjątek. Pamiętaj, że cię ostrzegałem.
Luke kiwnął głową i znowu poczuł dziwne sensacje w żołądku.
Dwanaście lat temu byli najlepszymi kumplami, ale już wówczas Dane skrycie
martwił się, że Luke nie jest odpowiednim chłopakiem dla jego siostry. Teraz,
mimo że Luke został multimilionerem, nastawienie Dane'a niewiele się
zmieniło.
Ali nie widziała Luke'a przez dwa kolejne dni. Spodziewała się, że
wpadnie na niego podczas weekendu, zwłaszcza że słyszała jego motocykl, ale
Luke nie zajrzał do niej, a ona obiecała sobie trzymać się od niego z daleka.
W sobotę wybrała się na randkę z Bradleyem. Postanowiła dobrze się
bawić i zignorować podejrzenia Luke'a, mimo że Bradley zaprzeczył, jakoby
był na Trillium w minionym tygodniu. Gdy odwiózł ją do domu, Ali
wytłumaczyła sobie, że tylko z powodu póznej pory i zmęczenia nie zaprasza
go na drinka. Nie miało to nic wspólnego z Luke'em ani starą miłością, która
jakoby odżyła.
70
S
R
W poniedziałek wróciła do pracy. Mimo kilku wolnych dni nie czuła się
wypoczęta. Włożyła jedną ze swoich prostych spódnic, którą poprzedniego
wieczoru skróciła o pięć centymetrów. Na nogach miała czarne buty
pożyczone od Audry. Nie zapięła też bluzki pod szyję, tylko rozchyliła
kołnierzyk, śmielej pokazując dekolt.
Spodziewała się, że siostra skomentuje te jej zabiegi żartobliwie, toteż nie
zdziwiła się, gdy Audra gwizdnęła i zawołała:
- Chodz no tu, pokaż mi się.
Ali cofnęła się i stanęła w drzwiach, przyjmując głupią pozę. Potem
ruszyła dalej, lecz Audra pospieszyła za nią i złapała ją za rękę.
- Nic nie mów - ostrzegła Ali.
- Co? Aadnie wyglądasz. - Audra ściągnęła wargi, oceniając ją wzrokiem.
- Zmiana długości spódnicy to ogromny plus, i buty mi się podobają, bo są
moje. Ciekawe, kiedy dostanę je z powrotem?
- Kupię je od ciebie. Ile?
Audra rzuciła sumę, od której Ali zakręciło się w głowie.
- Za buty? Boże, jesteś szalona.
- Traktuję swoje obuwie z wielką powagą. Nie musisz mi płacić. Niech to
będzie prezent. - Audra poprawiła siostrze bluzkę, rozpięła jeszcze jeden guzik,
a potem zdjęła ze swojej talii dekoracyjny pasek i założyła go Ali. Potem
cofnęła się i pokiwała głową z aprobatą.
- Teraz dobrze, ale nadal chciałabym zabrać cię na zakupy. Powinnaś
zmienić garderobę. Najchętniej pojechałabym do Mediolanu, ewentualnie na
Rodeo Drive, ale zgodzę się na wypad do Chicago w środku tygodnia. Co ty na
to?
- Może.
Audra się uśmiechnęła.
71
S
R
- Uznam to za zgodę, bo kiedy proponowałam ci to poprzednio sześć
razy, odmawiałaś kategorycznie.
- Jak sobie chcesz - rzekła Ali, ale potem uścisnęła rękę siostry. - Dzięki
za pasek.
- Nie ma za co. Powodzenia.
To ostatnie słowo wydało się Ali niezrozumiałe do momentu, gdy
otworzyła drzwi swojego gabinetu. Przypuszczała, że wpadnie na Luke'a, gdyż
dotąd nie wymeldował się z hotelu. Nie oczekiwała jednak, że znajdzie go za
swoim biurkiem, z nogami opartymi na blacie.
- Dzień dobry - rzekł z uśmiechem.
Ali zmarszczyła czoło.
- Jest poniedziałek, a ty siedzisz w moim fotelu. Co w tym dobrego?
Niezrażony jej opryskliwym tonem wyciągnął rękę z kubkiem kawy.
- Audra mówiła, że zrzędzisz, dopóki nie wypijesz pierwszej kawy.
Ali zamknęła drzwi, postawiła torebkę na niskiej komodzie, a potem
oparła się o nią.
- Czego znów chcesz? Podzielić się ze mną kolejnymi spiskowymi
teoriami?
- Jestem ci winien za to przeprosiny... i za inne rzeczy, które
powiedziałem o twoim, no tym, facecie. Przepraszam.
Ali straciła rezon, chociaż to samo mówił przecież, kiedy wybiegła z
restauracji. Tłumaczyła sobie jednak, że nie wypiła jeszcze tej nieszczęsnej
kawy i dlatego tak trudno jej znalezć właściwe słowa.
Sztywno kiwnęła głową.
- Przyjmuję przeprosiny. A teraz, jeśli pozwolisz, muszę się zabrać do
pracy.
72
S
R
- Ja też. Lecę do Nowego Jorku. Mam spotkanie ze wspólnikiem, właśnie
ubijamy interes. Wracam wieczorem. W takim razie może zobaczymy się jutro.
Ali obdarzyła go, podobnie jak przed chwilą Audrę, równie dwuznaczną
odpowiedzią.
- Może.
I podobnie jak Audra, Luke był z niej zadowolony.
Wróciła do domu póznym wieczorem. Przebrała się w wygodną bluzę i
dżinsy i zaczęła szukać w kuchni czegoś do jedzenia. Wyglądało na to, że
skończy się na kanapkach z tuńczykiem, chociaż stek z grilla byłby o wiele
lepszy.
Kiedy wyszła wcześniej po pocztę, poczuła zapach pieczonej wołowiny i
dym z węgla drzewnego niesiony chłodnym wieczornym wiatrem. Zlinka
napłynęła jej do ust. Stwierdziła, że Luke wrócił. Pewnie był w domu swojej
babki, może przeglądał jej rzeczy. To jego sprawa, powiedziała sobie, choć
kiedyś przecież proponowała mu pomoc.
Właśnie ukroiła kilka kromek chleba, gdy Luke zapukał do jej drzwi
kuchennych.
- Uznałem twoje może" za zachętę i zapraszam cię na kolację, jeśli masz
ochotę.
Ali splotła ręce na piersi i oparła się o framugę drzwi.
- Jeden posiłek w twoim towarzystwie zupełnie mi wystarczy. Wciąż
cierpię na niestrawność.
- Myślałem, że już mi tamto wybaczyłaś.
- Wybaczyłam. To nie znaczy, że po raz kolejny zamierzam narażać się
na tę nieprzyjemność.
- Nawet jeśli mogłabyś zjeść stek?
73
S
R
Zerknęła na puszkę z tuńczykiem i oblizała wargi. W końcu co jej
szkodzi? Jeżeli Luke ją zirytuje, w każdej chwili może wrócić do domu na
piechotę.
- No to słucham.
- Mam dwa steki. Właśnie zdjąłem je z grilla, który kupiłem w mieście.
- Jak to wszystko przywiozłeś na harleyu?
Wzruszył ramionami.
- Dziś po powrocie na wyspę wypożyczyłem samochód. - Zerknął przez
ramię na ciemne chmury. - Zbiera się na deszcz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]