[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamierzał ją stąd zabrać, jak najszybciej.
Z trudem nad sobą panując, gdy kobieta, którą trzymał w
ramionach, wtulała się w niego rozpaczliwie, próbował skupić uwagę
na tym, co się działo na zewnątrz. Kit, jakby to wyczuwając, wzięła
głęboki oddech i odsunęła się. Razem patrzyli, jak kilkunastu
strażaków zalewa wodą pogorzelisko, choć nie zostało w nim nic do
uratowania. Carson wciąż się zastanawiał, czy Kit miała jakieś
przeczucia, gdy kazała mu włożyć czek do lodówki. Dobrze, że jej nie
posłuchał.
- Nie wiedziałam... - odezwała się wreszcie niskim głosem, ale
bardziej opanowanym, niżby się spodziewał. - Do głowy by mi nie
przeszło... Przykro mi z powodu twojego czeku. W takiej
temperaturze nawet w lodówce mogło się wszystko spalić.
- To twój czek, nie mój. I jest w mojej teczce, nie zostawiłem go.
- Mój biedny samochód... - szepnęła.
- Tak mi przykro, skarbie. - Czułe słówko wymknęło mu się
mimowolnie. W jego rodzinie było słowem pocieszenia. Na przykład:
 Zjedz jeszcze kawałek kur czaka, skarbie, musisz się wzmocnić".
- Nie stać mnie w tej chwili na nowy samochód, najbliższe
honorarium dostanę dopiero w maju, a i tak nie będą to duże
pieniądze. Niech to diabli!
103
RS
Kiedy załamał jej się głos, jedyne co mógł zrobić, to zdobyć się
na dość silnej woli, żeby nie przygarnąć jej z powrotem i nie obiecać,
że kupi jej samochód. Samochód jej marzeń i wszystko, co tylko
zechce.
- Posłuchaj, muszę porozmawiać ze strażakami, ale...
Ale nie chcę zostawiać cię tu samej, skończył w myślach, gdy
ktoś zapukał w okno. Na widok znajomej twarzy opuścił szybę, ale
nie odezwał się słowem. Wyraz jego twarzy mówił wszystko.
- Człowieku, to jakiś koszmar - powiedział Jeff. -Jak
zobaczyliśmy samochód Kit, pomyśleliśmy, że... - urwał, kompletnie
roztrzęsiony, potem pochylił się, żeby spojrzeć na Kit. - Dzięki Bogu,
że cię nie było. Mam wolny pokój, mogę go sprzątnąć, żebyś miała
gdzie mieszkać. Bambi też - ona tam jest... Mówi, że możesz zostać u
niej, jeśli nie przeszkadza ci spanie na jednym łóżku.
- Dzięki, Jeff, ale...
- Ona to docenia - wyręczył ją Carson - ale jedzie do mnie. Nie
chciała cię zostawiać na lodzie, ale w takiej sytuacji... - Nie musiał nic
dodawać. Facet był bystrzejszy, niż na to wyglądał, i na pewno
głęboko przejęty.
Jeff kiwnął głową i wyprostował się, ale nadal trzymał obie ręce
oparte o drzwi.
- Hej, Kit, nie martw się, jakoś sobie poradzimy. Jak będzie
większy ruch, Bambi ściągnie swoją koleżankę. Jedz spokojnie i rób
swoje. Za dużo tu się ostatnio dzieje, jak byś mnie pytała o zdanie.
104
RS
- No właśnie - mruknął Carson. - Postój tu jeszcze chwilę, co?
Chciałbym pogadać z jakimś strażakiem.
Powiedział Kit, że wróci za trzy minuty. Miał pewne
podejrzenia, a gdyby ci chłopcy je potwierdzili, nie musiałby czekać
na wynik badań laboratoryjnych.
Potem zabrałby ją z tego piekielnego miejsca. Im szybciej, tym
lepiej.
105
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Dwadzieścia minut pózniej ruszyli w drogę, po tym jak
najgorsze obawy Carsona zostały potwierdzone. Zastępca szeryfa zbył
jego pytania o przyczynę pożaru, mimo że smród benzyny wciąż
wisiał w powietrzu.
- Te stare domy idą z dymem jeden za drugim - odpowiedział
mu świeżo upieczony stróż prawa. - Powinni sprawdzać instalację
elektryczną, ale tym miejscowym trudno jest wbić coś do głowy.
Tym miejscowym? Co za palant, pomyślał ze złością Carson, ale
nie miał czasu na słowne przepychanki ze smarkaczem, któremu woda
sodowa uderzyła do głowy, zanim się czegokolwiek nauczył. Nie był
odosobnionym przypadkiem.
Policjant zajął się przeganianiem stojących za blisko gapiów, a
Carson pokręcił się jeszcze kilka minut, szukając czegoś, co
podważyłoby jego podejrzenia. Na przykład śladu uderzenia pioruna.
Ale gdyby przeszła tu burza, ktoś by o tym wspomniał. I po pożarze
od pioruna nie śmierdzi benzyną. Strażak, który zechciał z nim
rozmawiać, przyznał tylko, że nie podjęto żadnych kroków, żeby
ustalić zródło ognia.
Najbardziej przerażające było to, że ktoś, kto rozlał wokół
wszystkich czterech ścian domu benzynę i podpalił zapałkę - a widział
zaparkowanego obok garbusa - musiał brać pod uwagę
prawdopodobieństwo, że Kit jest w środku. Na samą myśl Carsonowi
przeszły ciarki po plecach.
106
RS
Na szczęście kiedy wrócił do samochodu, Kit o nic nie zapytała.
Carson podziękował Jeffowi i obiecał, że się odezwą za dzień albo
dwa. Instynkt mu podpowiadał, że człowiek jest godny zaufania, a on
chciał mieć kontakt z kimś, kto zna w Gilbert's Point wszystkich i
dużo wie. Bo bez względu na to, jak długo miało to potrwać, Carson
nie miał zamiaru przywiezć tu Kit z powrotem, dopóki sprawa nie
zostanie wyjaśniona i zamknięta.
Dopiero po półgodzinie Kit po raz pierwszy się odezwała. W
jego sportowej kurtce wciąż wyglądała, jakby trzęsła się z zimna.
- Myślisz, że powinnam zadzwonić jeszcze raz do szeryfa i
powiedzieć, co wiemy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl