[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej sława wampa datuje się jeszcze ze szkoły średniej, kiedy dziewczęta i
chłopcy dopiero zaczynają dostrzegać istnienie płci przeciwnej.
Niektórzy tłumaczyli jej nieokiełzany charakter faktem, że miała siostrę
blizniaczkę i twierdzili, że wszystkie dobre geny zebrała Carą, a wszystkie złe
przypadły Fionie. Clay nie był pewny, czy należy winić geny, niemniej siostry
różniły się od siebie krańcowo. Carą znana była z dobroci, słodyczy i
łagodności, Fiona natomiast zyskała opinię samolubnej, przebiegłej,
pozbawionej skrupułów flirciary.
Ja to mam szczęście, pomyślał ponuro. Trafiła mi się ta gorsza. Skręcając
na podjazd, zobaczył mercedesa Fiony zaparkowanego przed tylnymi
drzwiami. Przyzwyczajony wracać do pustego domu, poczuł się dziwnie,
widząc, że ktoś jest w środku i na niego czeka. Nie potrafił jednak określić, czy
było to uczucie miłe, czy nie.
Kiedy był już blisko ganku, drzwi od kuchni otworzyły się gwałtownie i
wybiegła z nich Fiona.
- Gdzie byłeś? - zażądała wyjaśnień. Clay cofnął się zdumiony.
- Uprzedzałem, że będę o szóstej. Jest dopiero pięć po. O co ci chodzi?
Odwróciła się na pięcie i wpadła do domu, a kiedy wszedł za nią, znowu
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
się odwróciła. Twarz miała czerwoną ze złości.
- Zaraz ci powiem, o co mi chodzi! Nie mogłam zapłacić rachunku w
klubie! Ojciec odciął mi dostęp do swojego konta i zablokował moje karty kre-
dytowe.
Clay uniósł brwi, starając się zrozumieć, na czym polega dramatyzm
sytuacji.
- No i co?
Fiona zacisnęła pięści.
- Jak to, i co?! - wrzasnęła tak, że omal mu bębenki w uszach nie
popękały. - Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Zostałam upokorzona!
Najadłam się wstydu! Gdybyś zobaczył to współczujące spojrzenie, z jakim
Ginger mi zakomunikowała, że czytnik nie przyjmuje mojej karty... - Zakryła
twarz dłońmi, jak gdyby obraz, jaki wywołała z pamięci, był nie do zniesienia.
- Już nigdy nie będę mogła pokazać się klubie! - załkała. - Nigdy!
Nie bardzo rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi, Clay ujął Fionę za
łokieć i podprowadził do krzesła. Potem przysunął drugie dla siebie i siadając
na wprost niej, poprosił:
- Opowiedz mi po kolei, co się stało, dobrze? Od samego początku.
Fiona opuściła ręce, zaciśnięte pięści oparła na kolanach. Rzuciła na
Claya oskarżycielskie spojrzenie i wybuchnęła:
- To twoja wina! Gdybyś dał mi rano pieniądze, kiedy o nie prosiłam, nie
doszłoby do czegoś takiego.
Odchylił się do tyłu, jak gdyby chciał odsunąć od siebie oskarżenia.
- Zaraz, zaraz. Przecież ci dałem pieniądze.
- Dwadzieścia dolarów! Nawet nie starczyło na napiwki!
- Może trzeba było o tym pomyśleć, zanim urosła duża suma na
rachunku?
- Pomyślałam, ale mi do głowy nie przyszło, że ojciec zdąży wprowadzić
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
swoje grozby w czyn.
- Grozby? - powtórzył Clay. - Jakie grozby? Fiona znowu ukryła twarz w
dłoniach i jęknęła.
- Fiono? - ponaglał Clay. - Jakie grozby? Podniosła głowę i spojrzała na
niego oczami pełnymi łez.
- Zagroził, że zamknie mój rachunek i zablokuje karty.
- I mimo to próbowałaś nimi płacić?
- Oczywiście! Nie mogłam tak sobie wyjść bez zapłacenia!
- Więc ostatecznie jak zapłaciłaś?Fiona zerwała się z miejsca tak
gwałtownie, że aż uderzyła kolanami o kolana Claya. Jej oczy rzucały gromy.
- Otóż to! Nie mogłam zapłacić! Musiałam obiecać Ginger, że przyjdę
jutro rano i ureguluję należność, co oznacza, że jeszcze raz będę musiała
narażać się na upokorzenie.
- Skąd zamierzasz zdobyć pieniądze do rana?
- Moja pensja. Ojciec powiedział, że przeleje ją na twoje konto.
Ford Carson nie wspomniał nic o tym drobiazgu Clayowi. Najwidoczniej
zapomniał.
- Ile zazwyczaj dostajesz?
- Dwa tysiące.
- Miesięcznie? - Clay był zszokowany taką sumą.
- Tak. Miesięcznie.
- Płacisz jakieś rachunki z tych pieniędzy? Fiona potrząsnęła głową.
- Nie. Ojciec płaci za moje wydatki. Płacił - poprawiła się i łzy znowu
napłynęły jej do oczu.
Clay wydął policzki i głośno wypuścił powietrze z płuc. Nie ma co,
szykuje się orka na ugorze. I wygląda na to, że pierwsza lekcja
odpowiedzialności, jaką podjął się udzielić Fionie, odbędzie się szybciej, niż
się spodziewał. Wziął ją za rękę, pociągnął i zmusił, by z powrotem usiadła.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Ojciec już nie będzie płacił twoich rachunków - poinformował ją.
- Wiem - wymamrotała. Podbródek zaczął jej drgać, jak gdyby miała się
zaraz znowu rozpłakać. Clay założył nogę na nogę, sięgnął po leżący na stole
blok do pisania i położył go na kolanie.
- Po pierwsze ustalimy budżet - zakomunikował.
- Budżet?
Z ciężkim westchnieniem wyciągnął długopis z kieszeni na piersi.
- Tak. Budżet. - Z długopisem zawieszonym nad kartką, spytał: - Jakie są
twoje miesięczne wydatki stałe? - Fiona popatrzyła na niego nieprzytomnym
wzrokiem. - No wiesz, czynsz, komunikacja, utrzymanie samochodu,
żywność... takie rzeczy.
- Mieszkam z rodzicami, czy raczej, dotąd mieszkałam. .. - poprawiła się.
- Czynszu nie płacę. Za wóz zapłaciłam gotówką...
- To twój ojciec zapłacił - przypomniał jej Clay. Fiona wydęła wargi.
- Zgoda. Ojciec zapłacił za samochód. To zresztą nie ma znaczenia,
najważniejsze, że nie mam do spłacenia żadnych rat. Jadałam zawsze w domu,
więc życie też mnie nie kosztowało.
Clay wyprostował się i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Chcesz powiedzieć, że ojciec daje ci dwa tysiące miesięcznie, ot tak, na
rozkurz?
Fiona dumnie uniosła głowę.
- Nie powiedziałabym, że na rozkurz... ale właśnie tyle dostaję.
Clay rzucił blok na stół kuchenny i otarł twarz dłońmi.
- Dobrze. To ile jesteś winna w klubie?Fiona sięgnęła po torebkę, którą
postawiła na, stole, wyjęła rachunek z salonu urody, sprawdziła sumę.
- Czterysta siedemdziesiąt osiem dolarów i dwadzieścia dziewięć
centów.
Clayowi oczy niemal wyszły z orbit.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- To co oni ci tam robili? Lifting?
Fiona schowała rachunek z powrotem do torebki.
- Wzięłam kompleksową usługę - zaczęła chłodnym tonem - co, jeśli nie
wiesz, oznacza: masaż, manikiur, pedikiur, algi. Poza tym zjadłam lunch przy-
niesiony z restauracji.
- I to wyniosło prawie pięćset dolarów?
- Z napiwkami.
- Z napiwkami?
- Tak. Prosiłam Ginger, żeby doliczyła trzydzieści procent za obsługę.
- Trzydzieści procent! - Wstał, palcami przeczesał włosy. - No, no.
Chyba powinienem się przekwalifikować.
Wyciągnął portfel, wyjął z niego banknot dwudziestodolarowy, potem
jeszcze jednodolarowy, sięgnął do kieszeni, wyjął garść bilonu, przeliczył -
było tego siedemdziesiąt jeden centów - i rzucił na banknoty.
Fiona przyglądała się nędznej kupce pieniędzy, potem zerknęła na Claya.
- Na co to?
Mężczyzna spojrzał na nią z pogardą.
- To, moja droga, reszta twojej tygodniówki.
- A co będzie z rachunkiem? - zaniepokoiła się.
- Zajmę się tym z samego rana - przyrzekł. - Ale, ale... - wyciągnął
dwadzieścia dolarów ze spodu kupki. - Pomyłka. To jest twoja reszta.
Zapomniałem, że rano dałem ci już jedną dwudziestkę.
Tej nocy Fiona nie zmrużyła oka. Leżała na gołym nierównym materacu,
walcząc z palącymi jej gardło łzami. Gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi,
wiedziała, że Clay wyszedł do pracy. Skąpiradło, pomyślała. Wstrętne
skąpiradło. Jak sobie wyobraża, że ona przeżyje tydzień z dolarem i
siedemdziesięcioma centami przy duszy? Jak? Kompletny absurd!
Przecież ma zablokowane karty kredytowe!
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]