[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pobladłej twarzy i oczu, z których nadal wyzierał strach, nie dało się ukryć. Tyle że Ga-
briel na nią nie patrzył. Siedział na przeciwległej kanapie powozu i nieobecnym wzro-
kiem wpatrywał się w widok za oknem, jakby ignorował obecność Diany.
Odwróciła głowę i zamrugała powiekami, żeby nabiegające do oczu łzy nie ściekły
na policzki. Czuła się wystarczająco upokorzona tym, że musiała go wezwać na ratunek,
R
L
T
gdy wpadła w sidła Prescottów. Nie chciała ronić łez przy Gabrielu, tym bardziej że
wywołała je świadomość, iż on wyniośle ją odtrącił.
- Diano...
- Proszę mnie nie dotykać! - zaprotestowała, widząc, że wysunął się naprzód na
siedzeniu, jakby chciał to zrobić.
Zdawała sobie sprawę z tego, że najmniejszy przejaw delikatności z jego strony
spowoduje, że ona wybuchnie płaczem.
Gabriel cofnął się i z pewnego dystansu obrzucił uważnym spojrzeniem twarz
Diany, po czym ponownie zwrócił wzrok w stronę okna. Uznał, że nie mogła bardziej
wymownie zademonstrować, jakim wstrętem przepełnia ją myśl, iż on mógłby jej do-
tknąć.
Wreszcie dojechali przed Westbourne House. Diana zbiegła po schodkach powozu,
ledwie stajenny je spuścił, i wpadła do domu. W holu zderzyła się z Caroline, wycho-
dzącą z salonu wraz z Malcolmem Castle'em.
- Malcolm koniecznie chciał na ciebie zaczekać, kiedy dowiedział się, że wczoraj
wróciłaś do Londynu - wyjaśniła uradowana Caroline.
- Widzę. - Diana zwróciła zimne spojrzenie na byłego narzeczonego. - Czemu za-
wdzięczam tę przyjemność?
- Proszę pozwolić, żebym wyjaśnił to pani na osobności.
Wyglądało na to, że Malcolm autentycznie ucieszył się, widząc Dianę. Natomiast
zesztywniał na widok mężczyzny, który wszedł do holu i stanął obok jego dawnej narze-
czonej.
- Lord Gabriel Faulkner, jak się domyślam? - Ukłonił się oficjalnie.
- Słusznie się pan domyśla. - Gabriel lekko pochylił głowę, po czym dodał bez-
barwnym tonem: - Jeśli chce pani, Diano, porozmawiać z panem na osobności, proszę
skorzystać z mojego gabinetu.
- Nie zamierzam rozmawiać z panem Castle'em ani na osobności, ani w ogóle -
oświadczyła dobitnie Diana, nie patrząc na Gabriela, za to nie szczędząc Malcolmowi
pogardliwego spojrzenia. Zadała sobie w duchu pytanie, jak mogła uznawać jego pospo-
lity wygląd za atrakcyjny. - Nie mam pojęcia, co ten pan tu robi.
R
L
T
- Diano! - wykrzyknęła oburzona Caroline.
- Chyba Malcolm potrafi mówić sam za siebie, moja droga - rzuciła pod adresem
siostry, po czym zwróciła się do gościa lodowatym tonem: - Zatem?
- Przyjechałem błagać cię o wybaczenie - odparł czerwony na twarzy młodzieniec.
- Chciałbym cię poprosić, żebyś wyszła za mnie za mąż. Popełniłem błąd, rozstając się z
tobą. Powiadomiłem o tym Verę.
- Proponuję, byś jak najszybciej wrócił do Hampshire i błagał o wybaczenie pannę
Douglas, nie mnie, bo ja na pewno nie zostanę twoją żoną - oznajmiła Diana.
- Ale... przecież... - Malcolm nie wierzył uszom.
- Przypominam ci, że już nie jesteśmy zaręczeni - szepnął Dianie do ucha Gabriel.
- I co z tego?
- Masz swobodę wyboru i możesz wyjść za mąż z miłości - odparł hrabia na prze-
kór sobie.
W duchu zżymał się bowiem na myśl, że ukochana mogłaby poślubić tego mało
odpowiedzialnego i niezdecydowanego młodego człowieka. Scena, której był świadkiem,
była dla niego niewymownie przykra. Uznał, że Diana miała rację, chcąc ukarać Castle'a
za to, że porzucił ją dla majętnej kobiety. Jednak obecnie młodzieniec się pokajał, przy-
znał do błędu i poprosił o przebaczenie.
- Sądzi pan, że kocham pana Castle'a?
- Naturalnie - odparł Gabriel, zdziwiony pytaniem Diany.
- Przecież mnie kochasz. - Malcolm uchwycił dłonie byłej narzeczonej. - Zawsze
mnie kochałaś.
- Twoja pycha przechodzi wszelkie wyobrażenie! - zawołała Diana, tracąc cierpli-
wość i wyrywając dłonie z uścisku Malcolma. - Posłuchaj uważnie, bo powiem to tylko
raz! Może kiedyś wierzyłam, że cię kocham, ale wiem, że to nie była miłość.
- Ale przecież...
- Nie kocha go pani? - zapytał Gabriel.
- Właśnie powiedziałam, że nie.
- Zerwała pani nasze zaręczyny dlatego, że pan Castle nieoczekiwanie powrócił.
R
L
T
- To nie ja zerwałam zaręczyny, lecz pan! - wybuchła Diana, będąc u kresu wy-
trzymałości. - Przecież stało się oczywiste, że pan nie chce się ze mną ożenić.
- Diano! - zaprotestował Malcolm.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]