[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mali milczała. Zciągnąwszy brwi, patrzyła prosto przed siebie.
- O czym myślisz? - spytał Gard.
Ocknęła się.
- Powoli dostrzegam w tym jakiś sens. Tessi to szczeniak, który wiosną pojawił się u
sąsiadów.
- Wiosną! Zdaje się, że to wszystko zdarzyło się właśnie wtedy.
- Dzieci chętnie bawiły się z Tessi. Kiedyś piesek im uciekł. Maluchy zaczęły go szukać, a
Sindre, zapominając o wszystkich moich zakazach, pobiegł za nim aż do lasu.
- No, widzisz, to się zaczyna zgadzać! Ten mały hultaj wcale nie jest taki nierozgarnięty!
Właściwie to ona ma bardzo ładne oczy! Takie duże i wyraziste, a zarazem pełne
zadumy i marzycielskie, jakby ich właścicielka żyła w innym świecie, świecie jasności i
piękna, którego nie jest dane zaznać nam, zwykłym śmiertelnikom.
Mali opowiadała dalej z ożywieniem:
- A kiedy stamtąd wrócił ze szczeniakiem, wcale nie był dumny i zadowolony, jakby
należało się spodziewać, lecz śmiertelnie przerażony. Przez cały dzień nie powiedział ani
słowa. Myślałam, że to przeze mnie, ponieważ nakrzyczałam na niego za jego
nieposłuszeństwo. Ale gdy teraz się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że to
właśnie wtedy zaczęło się to jego długie milczenie.
-  Jeśli coś powiesz, wrócę i zabiorę ciebie i psa . Może myślał, że nie powinien w ogóle
nic mówić? Ale znowu ten las... Co on ma wspólnego z trollem, który wynurza się z
wody?
- Morze leży zaraz za lasem.
67
- Wiesz co? Mam ochotę wziąć Sindrego do lasu i poprosić go, żeby opowiedział o
wszystkim, co się tam wydarzyło. Może uwolni go to od lęku. To na pewno jest jakiś
drobiazg, który on w swojej dziecięcej wyobrazni wyolbrzymił do takich rozmiarów.
- Niewątpliwie. Myślę, że to niegłupi pomysł. Ale może innym razem, na dziś wystarczy
mu przeżyć.
- No właśnie, robi się pózno. Chciałbym ci podziękować za pyszny obiad i w ogóle za
miłą niedzielę.
Mali wolałaby, żeby Gard jeszcze nie odchodził. Tak miło jej się z nim rozmawiało. Kiedy
wyjdzie, zrobi się pusto. Nie miała jednak żadnego powodu, by zatrzymywać go dłużej.
Przystanął jeszcze w przedpokoju.
- Sindre powiedział mi, że wkrótce ma urodziny. Odebrałem to jako wyrazny apel z jego
strony.
- A to ci chytre stworzenie! - uśmiechnęła się matka. - Rzeczywiście. Ale boję się, że
sama narobiłam sobie kłopotu. Trochę pochopnie obiecałam mu ogromny prezent z tej
okazji. Wiem, że marzy mu się traktor na trzech kołach albo może i czterech, nie wiem,
nie widziałam go z bliska. A tymczasem ja myślałam jedynie o parze nowych butów.
Gard popatrzył na nią uważnie:
- Wobec tego zróbmy w ten sposób: ja kupię traktor, a ty kupisz buty. Ale żeby nie było
tak, że mama daje w prezencie coś zupełnie nieatrakcyjnego, a ja jestem tym
wspaniałym wujkiem, który przynosi same cuda, wymienimy się paczkami. Buty będą
ode mnie, a traktor od ciebie.
- Ależ ja naprawdę nie zamierzałam...
- Koniec dyskusji. Nigdy nie miałem nikogo, komu mógłbym dawać prezenty. A Sindre
obdarował mnie czymś, czego istnienia w ogóle nie podejrzewałem. Rozumiesz?
Kobieta skinęła głową.
- Dziękuję ci - powiedziała zwyczajnie.
- Powtórz mojemu przyjacielowi, że niedługo się spotkamy - rzucił na pożegnanie Gard i
poszedł.
W małym mieszkanku zaległa cisza. Mali zaczęła sprzątać po uroczystym obiedzie.
68
Jej życie wzbogaciło się o nowy element: radosne napięcie, którego Sindre, mimo jego
ciepła i miłości, nie mógł jej na pewno dać
69
ROZDZIAA XV
Sindre znowu poszedł do przedszkola. Ale był to już zupełnie inny Sindre - wesoły i
rozgadany. Nauczycielka musiała, oczywiście, poznać wszystkie rewelacje o tacie, jaki
jest miły i silny, jakim jezdzi samochodem, a także o wizycie w zoo i wycieczce na
lotnisko oraz o wielu innych rzeczach. Pani wysłuchała cierpliwie opowieści swojego
podopiecznego. Nie znała sytuacji Mali Vold, lecz od dziewczynek z grupy sześciolatków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl