[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo widzisz, ty jesteś facetem myślącym, który wychodzi ludziom naprze-
ciw, dlatego cenię cię tak bardzo jako partnera w biznesie. Należało się
S
R
spodziewać, że kiedyś przełoży się to na twoje życie osobiste. A Jim to
egoistyczny dupek, który myśli tylko o sobie.
- To dlaczego za niego wyszła?
- Z początku sądziłem, że zrobiła to, bo chciała szybko założyć rodzinę,
której sami prawie nie mieliśmy. A Jim oświadczył jej się jako pierwszy...
Ale tak naprawdę to sam nie wiem. Nie próbowałeś podpytać jej w tej
sprawie?
- Nie.
- A powiedzieć jej, co do niej czujesz?
- Mam taki zamiar. - Adam odwrócił wzrok. - A nawet plan.
- Plan? - zdziwił się Jack.
To jego zdziwienie dało mu wiele do myślenia. Za wszelką cenę chciał
mieć wszystko pod kontrolą, nawet wyznanie uczuć kobiecie, którą kochał.
Robił więc dokładnie to, co tak go drażniło w Danie. Może faktycznie le-
piej byłoby po prostu powiedzieć jej, co do niej czuje i czego pragnie? Od-
ważyć się, podjąć takie ryzyko.
- Kiedy jest się solo, to wszystko wydaje się takie proste, a życie cu-
downe i słodkie...
- Wierz mi, stary, wiem coś na ten temat. Ale udany związek to jednak
coś niezwykłego, coś, czego nie sposób opisać słowami. To właśnie jest
prawdziwe szczęście. Wreszcie to zrozumiałem.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
Dlaczego nie zakochała się w Adamie Donovanie, zanim poznała Jima?
To pytanie nie dawało jej ostatnio spokoju. Jakie wtedy wszystko byłoby
proste! Taki ciepły, opiekuńczy facet z odpowiednią dawką testosteronu
uszczęśliwiłby ją na całe życie, była tego pewna. Tymczasem spotkała
obecnego eks i nie mając zielonego pojęcia o życiu, postrzegała go jako
szansę na stworzenie wspaniałej, kochającej rodziny, czyli to, czego ona i
jej rodzeństwo nie otrzymali od rodziców. Gdy coś między nią a Jimem
było nie tak, starała się za wszelką cenę ratować sytuację, a odkąd się roz-
stali, zabiegała jak szalona, by choć sprawiał wrażenie ojca, na jakiego za-
sługiwała Jess. Robiła wszystko, by jej córka nie cierpiała przez młodzień-
czą głupotę i naiwność mamy. Jednak z każdym rokiem zadanie to stawało
się trudniejsze, bo Jess doroślała i coraz więcej rozumiała z życia. Dana
czuła się trochę tak, jakby chciała reanimować Zwiętego Mikołaja, żeby
Jess nie dostrzegła zbyt wcześnie brzydoty tego świata. Jasne, że Adam
byłby wspaniałym ojcem, za to dałaby głowę. Tylko co z tego, skoro na
wszystko było już za pózno.
Za oknem dzieciaki bawiły się z B.J. Na twarzy Jess malowało się
prawdziwe szczęście. Zresztą psiak był wyjątkowo wesoły i spolegliwy,
S
R
wyglądał, jakby miał przyklejony do pyszczka uśmiech. Na pewno tym
właśnie uwiódł Adama.
- Trzeba się go będzie pozbyć - wycedził ze złością Jim, korzystając z
tego, że Dana była sama.
- Mowy nie ma - stwierdziła ostro i pomasowała skroń. Potwornie bola-
ła ją głowa. - Spójrz na Jess, jest szczęśliwa, pokochała B.J. z całego serca.
Powinnam była kupić jej psa już dawno temu, często mnie o to prosiła.
Sam też o tym mogłeś pomyśleć...
- Przecież wiesz, że mam alergię!
- Ale tu nie mieszkasz, więc co za problem.
Milczał, najwyrazniej nie wiedział, co ma powiedzieć. Lecz Dana nie
zamierzała milczeć.
- Starałam się być dla ciebie miła, odkąd się rozstaliśmy. Dla dobra Jess.
Stawałam na głowie, by nie dostrzegła, ile razy ją zawiodłeś. Tak naprawdę
w ogóle o niej nie myślałeś, bo zbyt byłeś zajęty sobą. Prawda jest brutalna,
jako mąż i ojciec jesteś zerem i nic w tej kwestii nie da się już zrobić. Nig-
dy nie powinieneś był zakładać rodziny. Wierz mi, bardzo się starałam, ale
mam już tego powyżej uszu.
- Może byłbym lepszym mężem, gdybyś była lepszą żoną. Czyżby za-
mierzał zwalać na nią winę za wszystkie ich problemy? Tego już naprawdę
za wiele. Dana wiedziała jednak, że Jimowi chodziło tylko o słowa i o nic
więcej. Chciał wyjść z utarczki zwycięsko i tyle. Zastanawiała się, czy był
taki od samego początku, czy też zmienił go czas, lata kłótni, kłopotów i
ciągłych nieporozumień. Ale ona też swoje przeszła, lecz mimo to wciąż się
starała. Dlatego nie miała zamiaru oddać tej walki walkowerem.
S
R
- Nie masz prawa tak mówić. Całe lata robiłam wszystko, co w mojej
mocy, nawet wtedy, gdy nas zostawiłeś.
- Może zostałbym dłużej, gdybyś nie miała tej swojej obsesji na punkcie
kolejnego dziecka. Gdybyś więcej wysiłku włożyła w nasz związek, może
udałoby ci się uratować to małżeństwo.
Poczuła kompletną bezsilność. Jej były, o czym zresztą wiedziała od
dawna, był beznadziejnym przypadkiem. Nie miała siły dalej się z nim kłó-
cić. Padała z nóg, bo ktoś przecież musiał wysprzątać dom, zrobić zakupy i
przygotować przyjęcie. A do tego jeszcze ta historia z psem...
- Widać od razu, jakie masz o tym wszystkim pojęcie. Tak to jest, jak
podejmie się w życiu niewłaściwą decyzję. Po prostu zdecydowałam się na
małżeństwo z niewłaściwym mężczyzną, któremu nie zależało ani na ro-
dzinie, ani na udanym związku.
- Pewnie teraz spotkałaś tego jedynego, właściwego. -Uśmiechnął się
złośliwie.
- %7łebyś wiedział! - stwierdziła ostro. Kpiący ton Jima wywołał w niej
wściekłość.
- Miło to słyszeć - usłyszała głos Adama.
- Co ty tu robisz?
- Chciałem zobaczyć, jak się miewasz. - Podszedł do Dany i objął ją
czule. - Wygląda na to - powiedział po chwili - że będę musiał mu raz a
dobrze przyłożyć.
- A co się stało z twoją wargą? - spytała ze strachem i delikatnie do-
tknęła policzka Adama.
- Twój brat wymierzył mi sprawiedliwość. Dana aż przysiadła.
S
R
- A co do psa - zwrócił się do Jima - przełknij to jakoś i daj już sobie
spokój.
- Pies wróci, skąd przyszedł! - wyrzucił z siebie Jim.
- Adam ma rację, daj już spokój, to nie twoja sprawa -stwierdziła twardo
Dana, choć była u kresu sił.
- Miło patrzeć - zaśmiał się Jim - jak tworzy się zalążek szczęśliwej ro-
dziny.
Lecz Adam kompletnie go zignorował, bo zaniepokoiła go Dana.
- Wszystko w porządku? - spytał. - Jesteś taka rozpalona. - Przyłożył
rękę do jej czoła. - Masz gorączkę.
- No cóż, zobaczymy, jaka będzie z was szczęśliwa rodzinka, kiedy ona
straci tego dzieciaka.
Twarz Adama stężała.
- Dano, przepraszam cię na moment. - Uśmiechnął się do niej, a potem,
już bez uśmiechu, podskoczył do Jima i przycisnął go do ściany. - Za takie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]