[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na ściennych wieszakach - w szafie się nie mieściły - półki z książkami,
prowizoryczne biureczko z czerwoną lampką, biało-niebieskie poszewki
na poduszki. Tak, pokoik był ciepły, miły i przytulny. Idealne miejsce na
noc ze Steviem.
Zegar wybijał kwadranse, a ona siedziała, obejmując rękami podkurczone
kolana, i zastanawiała się, dlaczego była taka nieugięta. Ostatecznie cóż to
za sprawa! %7ładna. To ona robiła z tego wielkie mecyje. Ot, choćby Clio.
Ma już to za sobą i co? I nic, świat się nie zawalił. Siedziała na
571
łóżku skonsternowana i samotna. Czy mogłaby napisać o tym Lenie?
Czemu nie? Lena zna te rzeczy z doświadczenia i na pewno wie, co się
wtedy czuje.
Biurowe przyjęcia zawsze organizowała Lena. Tym sposobem mogła
trzymać rękę na pulsie. Rzeczą niebezpieczną było zlecić to dziewczętom
młodym i roztrzepanym, a nawet Jennifer - mogłyby wybrać
nieodpowiedni lokal, restaurację z kiepską atmosferą.
Lena zawsze wyszukiwała lokal z atmosferą, gdzie włoscy, greccy lub
hiszpańscy kelnerzy przyłączali się do zabawy, ale gdzie nigdy nie
dochodziło do żadnych wybryków.
Tak, bywała na przyjęciach, które kończyły się fatalnie. Często
wysłuchiwała opowieści młodych pracownic, które musiały rezygnować z
całkiem zadowalających stanowisk tylko dlatego, że skompromitowały się
na dorocznym przyjęciu dla personelu firmy.
- Chryste, jestem taka rozsądna - mruknęła.
- Za dobrze wyglądasz jak na kobietę rozsądną. - Lena zerknęła na twarz
Grace w lustrze. Znały się zbyt długo, nie mogła puścić jej tego płazem.
Wystarczyło jedno chmurne spojrzenie i Grace zaczęła się wycofywać. -
Owszem, jesteś trochę za chuda, za bardzo zmęczona, mimo to wyglądasz
całkiem niezle.
- Jestem jak stara, koścista indyczka, Grace. Widywałam takie w Lough
Glass, te, które ocalały. Były tak zabiedzone, tak sponiewierane, że na
Boże Narodzenie nikt nie chciał ich zarżnąć. Rok po roku uciekały przed
nożem.
- Ty też sobie poradzisz - szepnęła czule Grace.
- Nie w tym roku. Nie, na każdą starą indyczkę przychodzi pora, nawet
jeśli mieliby zrobić z niej tylko zupę na kościach.
- Przyjdziecie do nas na Wigilię? - spytała Ivy.
- Jesteś taka dobra... Ivy przeszyła ją wzrokiem.
- To znaczy, że nie przyjdziecie.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo dobrze cię znam.
572
- Nie, to znaczy, że jeszcze nie wiem. - Lena zamilkła. - Wiem, to bardzo
niegrzeczne.
- Nie, kochana, to bardzo smutne.
- Otóż to, Ivy, to bardzo smutne. - Lena powlokła się schodami na górę.
Jessie Millar spędzała wieczór z matką. Odwiedzała ją co czwartek, kiedy
Jim wychodził do klubu rotariańskiego. Natomiast co niedziela zabierali
panią Park na lunch.
Od chwili, gdy Lena Gray stanęła w progu agencji Millara, życie Jessie
uległo radykalnej zmianie. Dlatego teraz zrobiłaby wszystko, żeby jej
pomóc, gdyż wyglądało na to, iż Lena przechodzi olbrzymi kryzys. Ale
Lena była kobietą tak zamkniętą w sobie. Zmroziłaby ją spojrzeniem,
gdyby Jessie wypowiedziała na ten temat choć słowo.
- Myślę, że chodzi o jej męża - powiedziała.
- Zwykle chodzi o męża - odrzekła pani Park i mądrze pokiwała głową.
- Muszę coś zrobić. Muszę jej powiedzieć, że zrobiłabym dla niej
wszystko.
- Jeśli chodzi o jej męża, cóż mogłabyś zrobić, Jessie? Poszłabyś do niego
i powiedziała: Denerwuje pan panią Gray. Proszę w tej chwili przestać"?
- Nie, ale mogłabym ją choć trochę pocieszyć. Pani Park pokręciła głową.
- Mogłabyś tylko powiedzieć, że jej współczujesz, nic więcej. To kobieta
dumna i pewna siebie, nie chciałaby tego usłyszeć.
- Od czasu do czasu cię odwiedza. Nigdy o niczym nie wspomina?
Staruszka pogrążyła się w zadumie. To prawda. Lena Gray znajdowała
czas, żeby wpaść do niej co najmniej raz w miesiącu. Zawsze przynosiła
jej jakiś drobny, acz pożyteczny upominek: a to hermetyczne pudełko na
biskwity, a to poduszeczkę pod nogi, a to sztywną okładkę na program
radiowy. To zdumiewające, że tak bardzo zajęta kobieta znajdowała czas,
żeby ją odwiedzić. Ale pani Park dobrze pamiętała powiedzenie zasłyszane
w młodości: jeśli
573
chcesz coś załatwić, poproś o pomoc mężczyznę zapracowanego. W tym
przypadku kobietę.
- Nigdy o sobie nie mówi - odrzekła w końcu.
- Wiem, ale co mama myśli?
- Myślę, że Lena Gray ma dzieci, dorosłe dzieci z pierwszego
małżeństwa.
- To niemożliwe - odrzekła Jessie.
- Dlaczego?
- Skoro ma dzieci, to gdzie one są? %7ładna normalna kobieta nie
porzuciłaby własnych dzieci.
- Szkoda, że to tylko kolacja, a nie lunch - narzekała Jennifer.
- Lunch ciągnąłby się cały dzień - odrzekła Jessie.
- Tak, wiem. Wszystkim zaczęłoby odbijać, poznałybyśmy gości przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]