[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówić, uniósł do nosa pachnącą lawendą chustkę, by zagłuszyć smród krów i innych bydląt.
- Oczywiście - odpowiedział mu otwarcie Conan - wykupiliśmy normalny przejazd,
wedle rozkazu. Ale potrzebne były silne ręce do pomocy w sterowaniu przy rwącym nurcie i
do walki z rzecznymi piratami. - Cymmerianin pomógł wstać Jurnie. Kushita podniósł się z
ociąganiem, przekazując swą butelkę innemu żeglarzowi. Pomachał wioślarzom w pijackim
pożegnaniu i wraz z przyjacielem ruszył w ślad za Semproniusem. - Nasze manatki i dary dla
imperatora są złożone tam. - Conan wskazał na dach przysadzistej, przypominającej pudło
nadbudówki, gdzie przytroczono delikatniejsze ładunki, aby się nie zmoczyły.
- Dary z krain południowych? - Zbliżyli się do budki. Sempronius patrzył na stosy
towarów, złożonych na górnym pokładzie, obli - żując z zainteresowaniem wąskie wargi. -
Czy przywiezliście ze sobą jakiś dobry... lotos lub, powiedzmy, konopie?
- Nie - odpowiedział beznamiętnie Conan, ledwie zerkając na Jurne. - Przywiezliśmy
doniczkę z drzewkiem dla imperatora Yildiza, jak również trochę, wyrobów z wikliny i
drobniejsze prezenty.
- Och - Sempronius szybko stracił zainteresowanie ładunkiem. - No dobrze. Moim
zadaniem jest przygotować cię do publicznego występu podczas triumfu i bankietu oraz
przedstawić Jego Zwiatłości i dworowi. - Odwrócił się i popatrzył na nich z wahaniem. -
Myślę, że dotyczy to was obu, gdyż rzeczywiście robicie wrażenie. Choć potrzebny nam
będzie także jakiś rodowity Turańczyk dla wzbudzenia w tłumie uczuć patriotycznych.
- Jeden zaczął z nami podróż. - Jurna z pijacką werwą włączył się do rozmowy. -
Niestety, zginął pierwszego dnia, podczas napadu buntowników. Biedny szarif Jefar! -
zakończył z łzawym, przesadnym westchnieniem.
- Nieważne. - Sempronius wzruszył ramionami, okazując zupełny brak zainteresowania.
- Martwi są dla nas nieużyteczni. Kiepsko służyłoby naszym celom prezentowanie
motłochowi zwłok bohatera. Generał Abolhassan wyznaczy jakiegoś dobrze prezentującego
się Turańczyka do odegrania tej roli albo zrobi to osobiście. - Krocząc, jakby był
właścicielem barki, pośród pasażerów, którzy z szacunkiem rozstępowali się przed nim,
eunuch poprowadził żołnierzy wokół nadbudówki na mniej zatłoczony przedni pokład. -
Czeka nas wiele zajęć - audiencja, obchód pałacu i przyznanie wam odznaczeń. - Mówiąc to,
Sempronius dał znak niewolnikowi, by położył bagaże na pustym miejscu przy burcie. Sługa
natychmiast zaczął przenosić pakunki.
- Powiedz mi - zapytał z zainteresowaniem Conan - czy będzie nam dane zobaczyć
wykładane masą perłową wanny imperatora? Wiele o nich słyszałem, jak też o sprawności
zatrudnionych w łazniach niewolnic...
- Będziecie potrzebowali kąpieli przed uroczystościami! Mój niewolnik namaści was
wonnymi olejkami. - Sempronius odwrócił się do Conana, trzymając przy twarzy skrawek
opalizującego jedwabiu, który mógł być chusteczką. - Kiedy byliśmy na rufie, gdzie trzymają
bydło, nie zauważałem tego tak bardzo - eunuch afektowanie zmarszczył nos - ale, szczerze
mówiąc, śmierdzicie, sierżancie.
- Zmierdzę, czyżby? - Conan rzucił wściekłe spojrzenie na Jumę. - Chyba nie bardziej
niż ty sam, wykastrowany dudku, z tą cuchnącą pomadą i dworskimi pachnidłami! W dżungli
słabości do takich wonności pozwolą cię szybko wytropić i zabić. - Zacisnął ciężką pięść i
machnął nią przed twarzą tego, który go poniżył. Eunuch i niewolnik przysunęli się jedynie
bliżej siebie, nie ustępując przed zagrożeniem. - Jeśli rozgniotę i rozpłaszczę ci nos, to myślę,
że mój zapach nie będzie ci już tak bardzo przeszkadzać! - Rozwścieczony Conan ponownie
zerknął na Jumę, lecz ten, otępiały od alkoholu, nie wyglądał na zainteresowanego awanturą.
- A zresztą, dobrze. Jakież to ma znaczenie? Nie potrzebuję nacierania olejkiem przez
pachnącego kastrata! - Nagle Conan porzucił bojową postawę. Strząsnąwszy z siebie nędzne
szczątki kamizeli i wyskoczywszy z podartych bryczesów, podszedł do burty i skoczył do
wody, ochlapując przestraszonych obserwatorów.
Nurt rzeki toczył się z umiarkowaną prędkością. Sporadyczne ruchy nogami
wystarczyły, by Conan utrzymywał się w pobliżu barki, podskakując i baraszkując w wodzie.
Brzeg rzeki, zarośnięty trzcinami i przesłonięty nisko zwieszającymi się gałęziami drzew
przesuwał się przed oczami pasażerów, którzy pilnowali, czy nie ma w pobliżu krokodyli i
wykrzykiwali pełne werwy ostrzeżenia. Aodzie żaglowe podpływały bliżej barki, by
stwierdzić przyczynę zamieszania.
Nie trzeba było długo czekać, by Jurna także się rozebrał i wskoczył do wody. Pijackie
otępienie zniknęło pod wpływem rześkiego porannego chłodu wody. Czarnoskóry oficer
również posiadł rzadką umiejętność pływania. Podczas gdy dwóch osiłków bawiło się i
próbowało nawzajem wepchnąć pod wodę, Sempronius wychylił się za burtę i wylał im na
głowy zawartość flakonu z niebieskiego szkła, namaszczając kąpiących się mydlanym,
perfumowanym olejkiem.
Baraszkowanie w wodzie trwało dość długo. Wreszcie obaj mężczyzni dali się namówić
do powrotu na pokład i, po obeschnięciu, do założenia jedwabnych fatałaszków. Teraz
wyglądali prawdziwie dostojnie. Jednak dostarczone przez Semproniusa kosztowne, srebrno-
szare tuniki dziwnie kontrastowały z nie ostrzyżonymi głowami i zarośniętymi, ogorzałymi
twarzami. Pragnąc temu zaradzić, eunuch owinął mokre czupryny swych gości fioletowymi
turbanami, po czym poddał każdego z nich zabiegom połyskującej brzytwy.
Ze świeżo ogolonymi, natartymi oliwą twarzami Jurna i Conan prezentowali się wprost
znakomicie. Eleganckie szaty i jasne spojrzenia nadawały im obu niemal arystokratyczny
wygląd. Współpasażerowie na barce, głównie wieśniacy i kupcy, obserwowali to stopniowe
przeobrażenie i przyklaskiwali jego wynikom. Odsunęli się dopiero, gdy z jednego z koszy
niewolnik Semproniusa wydobył daktyle i palmowe wino, by wynagrodzić żołnierzom
uległość.
Porozumienia nie udało się osiągnąć jedynie w sprawie sponiewieranych, w niczym nie
przypominających wykwintnej broni noży, których obaj weterani nie chcieli oddać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]