[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobrymi radami i zażąda dla siebie miłości?
Czekała. Miała na ustach słowa kocham cię", chciała je
wypowiedzieć, mogła z łatwością to uczynić, ale czuła, że to
S
R
Josh powinien pierwszy wyciągnąć rękę po ten dar. Gdyby
tylko chciał.
Przez dłuższy czas stali w milczeniu. Gdzieś daleko tykał
głośno zegar. A może się pomyliła? Może wywierając na
niego nacisk, wprawiła go tylko w zakłopotanie?
Głęboko rozczarowana, odwróciła twarz, by odzyskać pa-
nowanie nad sobą.
- Nie rób tego, Ellen - zaczął Josh, cofając się o parę kro-
ków. Odwrócił się do niej plecami. - Nie pogrążaj się dlatego
tylko, że nie spłaciłaś wydumanego długu. I nie waż się spę-
dzić reszty życia, myśląc, że jestem honorowym facetem, zbyt
szlachetnym, by czegoś pragnąć. Ty lepiej niż ktokolwiek
wiesz, jak
daleko mi do świętości. I prawdą jest, że masz rację. Nie żyję
zgodnie z zasadami, które w ciebie wmawiałem. Gdyby tak
było, musiałbym się przyznać, że piekielnie czegoś pragnę, ale
za żadne skarby nie zranię cię, stawiając takie żądanie.
Zadrżała, w oczach miała łzy.
- Poproś - wykrztusiła.
Odwrócił się do niej.
- Nie.
Ale ona zaszła już za daleko, by zawrócić. Podbiegła do
niego tak blisko, że niemal przyparła go do muru. I naraz
zachciało się jej śmiać. Ten pożeracz serc, flirciarz i zdobyw-
ca kobiet był teraz jej więzniem.
- Dlaczego nie chcesz mnie o nic prosić? - nalegała.
Josh oparł się o ścianę, bo wiedział, że czeka go przesłu-
chanie, którego nie uda mu się uniknąć. Jego oczy zabłysły.
Miał gniewny, nieustępliwy wyraz twarzy. Był to znów daw-
ny Josh, który pokpiwając sobie z niej, zmusił ją do zako-
chania się wbrew woli.
S
R
- Ponieważ... - zaczął. - Gdybym ci powiedział, czego
chcę, piękna Ellen, to byś mi to dała. To samo przesadne
poczucie obowiązku, które kieruje tobą w stosunkach z ludz-
mi, skłoniłoby cię do spełnienia moich pragnień, nawet
wbrew twoim własnym interesom.
- Uważasz, że nie wiem, czego chcę?
- Uważam, że dla mnie postąpisz wbrew własnym uczu-
ciom.
A więc on sądził, że chce mu się oddać z wdzięczności,
ze zwykłej dobroci, bez miłości.
- Chyba nie masz o mnie zbyt dobrej opinii.
- Mam o tobie jak najlepszą opinię - zapewnił zgnębio-
ny, że nie potrafi jej przekonać.
- Ale według ciebie tak bardzo chcę ci zrobić przyje-
mność, że gotowa jestem poświęcić się i dać ci to, czego, jak
ci się wydaje, pragniesz. Czy dotąd jeszcze nie poznałeś
mnie? Czy nie poszłam sama do gabinetu Hugh Tarentona?
Czy, jeszcze przed twoim przyjazdem, nie wzięłam spraw we
własne ręce? Wiem, czego chcę, i będę o to walczyć, Josh.
Nie rozumiesz tego?
Wpatrywał się w nią uważnie. Wreszcie łagodny uśmiech
pojawił się na jego ustach.
- Chyba rozumiem. Zawsze wiedziałem, że jesteś wspa-
niałą kobietą. Rozumną, zdolną do podejmowania samodziel-
nych decyzji, umiejącą znieść prawdę.
Ostatnie słowa przeraziły ją i zmroziły. Co za prawda? Co
oznacza dla niej? %7łe to było dla niego tylko przyjemne in-
terludium? %7łe on nigdy do tego nie wróci? Stała w milczeniu,
wiedząc, że on za chwilę wyjawi jej tę prawdę. Musiała być
przygotowana na wszystko.
S
R
- Chcę czegoś, Ellen, o tak. Chcę czegoś od ciebie. Gdy-
bym miał prawo żądać czegokolwiek, już byłabyś w moich
ramionach i tuliłbym cię do serca.
Radość przeniknęła Ellen. Podbiegła do niego i objęła go.
Uniosła twarz, czekając na pocałunek. Ale Josh jej nie poca-
łował. Przytulił ją tylko. Zmieszała się. Wstrzymała oddech
i czekała niespokojnie.
- Nie powiedziałem ci, czego pragnę, Ellen. Więc słu-
chaj. Bardziej niż czegokolwiek pragnąłbym kochać się z to-
bą. Ale to by mi nie wystarczyło, skarbie. Pragnę więcej,
pragnę wszystkiego. Rodziny, domu, małżeństwa... Zawsze
cię kochałem, Ellen. I jeśli mamy być razem, nie chcę, aby
to była gra, jedna z tych, którymi się często zabawiałem. Tym
razem chcę, aby to było na zawsze.
- Nie zostałabym z tobą inaczej, Josh - powiedziała
przez łzy. - Nie jestem nawet pewna, czy zawsze" to dużo
czasu. - Wspięła się na palce, by go ucałować.
- Jesteś bardzo wymagająca - szepnął.
- To prawda. Jestem wymagająca, ponieważ chcę tylko
tego, co najlepsze... ciebie. Kocham cię, Josh. Jesteś męż-
czyzną, którego zawsze kochałam. Jesteś narzeczonym, ja-
kiego w głębi duszy zawsze pragnęłam.
Wybuchnął długim, szczęśliwym śmiechem.
- Tym razem niepotrzebne nam są tajemnice i udawanie
- powiedział, całując ją. - Kocham cię, Ellen Rhoades. Jesteś
moja, skarbie. Na złe, na dobre, na zawsze.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]