[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mokrych nóg przez resztę dnia. Zmarznę i przeziębię się.
- Trzeba się rozdzielić - zdecydował Hunter. - Peter
i John pójdą w dół strumienia, a Heather i ja w górę. Po
szukamy bezpieczniejszego miejsca.
Ruszyła za nim, nie kryjąc zniecierpliwienia. Robiło się
coraz chłodniej. Chciała jak najszybciej znalezć się z po
wrotem na ścieżce. Dopóki szła, nie czuła zimna.
- Heather, tutaj! - usłyszała.
Dogoniła Huntera nad samym brzegiem strumienia.
Z wody gdzieniegdzie wystawały spore kamienie. Wszyst
kie były mokre.
- Na pewno są śliskie, ale nie chcę szukać dalej, by nie
oddalać się od szlaku. Jeśli tu uda się przejść, zejdziemy
w dół strumienia i wskażemy drogę pozostałym.
Heather nie była wcale przekonana, że to najlepsze
miejsce, ale pewnie nie znajdą lepszego. Woda nie była
głęboka. W najgorszym wypadku przemoczy buty, ale na
pewno nie utonie.
- Kto idzie pierwszy? - spytała.
- Ty. Jeśli się przewrócisz, ruszę ci na pomoc.
Przyjrzała się największym kamieniom, starając się
zapamiętać ich ułożenie. Hunter pochylił się do przodu
i wskazywał jej najlepsze miejsca.
- Zacznij tutaj. Tamten będzie następny. Trzeci jest lek
ko zanurzony. Jeśli szybko z niego zeskoczysz, but ci nie
przemoknie.
Wielka wygrana 101
Starała się patrzeć na kamienie, które jej pokazywał,
ale był zbyt blisko, by mogła się skupić. Czuła ciepło je
go skóry. Wystarczyłoby odwrócić głowę, żeby go poca
łować...
Zmusiła się, by słuchać jego wskazówek. Miała teraz
przejść przez strumień, a nie zagłębiać się we wspomnie
niach. Stanęła na pierwszy kamień. Ciężki plecak utrud
niał utrzymanie równowagi. Następny kamień był zanu
rzony w wodzie. Pośliznęła się na nim, ale błyskawicznie
przeskoczyła na następny, płaski. Ten z kolei zaczął się
zanurzać pod jej ciężarem. Przestraszyła się, że wyląduje
w lodowatej wodzie i trzema szybkimi susami dotarła na
przeciwległy brzeg. Wylądowała kolanami w błocie, ale
i tak uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Udało się! - zawołała do Huntera, który nadal tkwił
po drugiej stronie.
- Zwietnie. Gratuluję. Tylko ten płaski kamień osunął
się na dno, więc muszę znalezć inne przejście.
Jednak zamiast rozglądać się wokół, patrzył na nią, nie
mogąc oderwać wzroku. Zaczerwieniła się i odwróciła
spojrzenie.
Hunter przeszedł strumień kawałek dalej. Kamienie
ruszały się pod jego ciężarem, więc zamoczył buty, ale na
szczęście tylko z zewnątrz. Po krótkiej chwili dołączył do
Heather. Pomyślał, że nie powinien gapić się tak na nią. Gdy
znalazła się na drugim brzegu, jej oczy błyszczały z przeję
cia, uśmiechała się radośnie i wyglądała bardzo atrakcyjnie.
- Prawda, że nie było tak trudno? - spytał z uśmiechem,
obejmujÄ…c jÄ… za ramiona.
Barbara McMahon
102
Powoli opuścił głowę i musnął wargami jej usta.
Heather przysunęła się do niego, ale on przerwał poca
łunek. Pomyślał, że już nie ma do niej żadnych praw. Nie
powinien o tym zapominać.
- Znajdzmy ich i ruszajmy dalej - powiedział, wskazu
jÄ…c na drugÄ… stronÄ™ strumienia. - Mamy niewiele czasu,
a trzeba będzie rozbić obóz.
Głupio postąpił, kontynuując wędrówkę. Powinien
przerwać wyprawę pod jakimkolwiek pretekstem. Gdy
spadł Jess albo potem, gdy zachorował Bill, mógł to zro
bić, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Agencję do
współpracy można wybrać na podstawie dostarczonych
projektów.
Jednak szedł dalej, doskonale wiedząc, że robi to z po
wodu Heather. Nie mógł się doczekać, by spędzić z nią
kolejne noce w namiocie. Choć kiedy czuł jej delikatny
zapach i nie mógł jej dotknąć, było to jak tortura. Przypo
minał sobie wtedy wszystkie upojne chwile z czasów, gdy
byli małżeństwem.
- Widzę, że przeszliście - zawołał Peter.
- Tam wyżej jest doskonałe miejsce - odpowiedział
Hunter, zrzucajÄ…c plecak.
- Bez tego będzie szybciej - wyjaśnił.
Głośno rozmawiając z Peterem i Johnem, wrócił do
miejsca, gdzie przeprawił się przez strumień. Pomyślał,
że noce w namiocie obok Heather nie są dla niego jedyną
torturą. Był jeszcze Peter. Gdy przeszedł przez strumień,
znów zasypał go gradem słów. Był w stanie wyprowadzić
z równowagi nawet świętego. Jednak, jeśli Hunter chciał
spędzić jeszcze trzy dni w towarzystwie Heather, musiał
Wielka wygrana 103
znosić także jego obecność. Pewnie pózniej już nigdy się
nie spotkają. I ta myśl wcale go nie ucieszyła.
Heather siedziała oparta o dwa plecaki. Obserwowa
ła, jak Hunter idzie wzdłuż strumienia. Przymknęła oczy,
jeszcze raz przeżywając magiczną chwilę pocałunku. Był
przyjacielski, nie gorący i zmysłowy jak dawniej. I trwał
zbyt krótko. Miała ochotę na więcej.
Kiedy John i Peter przeprawili się przez strumień, ru
szyli w dalszą drogę. Hunter znów szedł obok Heather.
John i Peter podążali za nimi.
Heather często spoglądała na Huntera. Bardzo się
zmienił przez te lata. Zmężniał, nabrał pewności siebie,
był doskonałym przywódcą. %7łałowała, że nie była częś
cią jego życia. Zastanawiała się, czy jeśli firma Jackson
i Prince dostanie kontrakt, będą się widywać od czasu do
czasu. Może Hunter skorzysta z jej propozycji i poprosi
o innego przedstawiciela firmy?
Gdy oddalili się od strumienia, szlak zaczął piąć się
w górę. Hunter narzucił szybkie tempo. Czasem przysta
wał, żeby wybrać najłatwiejsze podejście. Często wyciągał
rękę do Heather i pomagał jej. Za każdym razem czuła
przyjemny dreszcz. Właściwie wolałaby, żeby trzymał ją
za rękę cały czas, choć zauważyła, że jej dotyk nie robi na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]