[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obietnicy, nawet dla ciebie. Mogę ci tylko powiedzieć...
że moim zdaniem nie zrobiłem nic złego. I wiem, że
żona by się ze mną zgodziła.
Jane zastanawiała się chwilę nad jego słowami,
a potem spojrzała mu w twarz.
Dobrze, rozumiem, choć nadal mnie to ciekawi.
Lubię ludzi, którzy potrafią zachować sekret. Lubię
cię, Chris. Lubię twoje towarzystwo. Jednak nie mogę
sobie na taką przyjemność pozwolić.
Dlaczego nie? Skąd ten chłód? Czy nie możemy
chociaż być przyjaciółmi? Miałoby to dla mnie duże
znaczenie.
Musi powiedzieć mu prawdę.
92 GILL SANDERSON
To nie chłód. Muszę tak postępować, żeby się
bronić.
Przed czym? Przede mną?
Nie, przed samą sobą.
Nie chciała o tym więcej myśleć ani mówić. Posta-
nowiła zmienić temat na bezpieczniejszy.
Dlaczego wciąż rozmawiamy tylko o mnie? Jes-
teś młody, przystojny, prawie wolny, pewnie niejedna
kobieta... składała ci propozycje. Dlaczego nie wybie-
rzesz kogoś innego?
Być może tak się zdarzało odparł enigmatycz-
nie ale ja nie byłem tymi kobietami zainteresowany.
Fiona często do mnie wpada. Jeśli mam być szczery, to
jak na mój gust, o wiele za często. Ale różnica między
tobą a nią jest taka... Zamilkł, jakby nagle coś
przyszło mu na myśl. Czy Fiona rozmawiała z tobą na
mój temat? spytał z pozornym spokojem.
Chyba bardzo cię lubi. Jane lekko się zaczer-
wieniła.
Rozumiem. A więc rozmawiałyście o mnie.
Nadszedł czas na brutalną szczerość.
Bałam się, że jej nastawienie do mnie będzie miało
zływpływ na jej pracę, więc powiedziałam, że w ogóle
nie jestem tobą zainteresowana jako mężczyzną.
I teraz pracuje lepiej?
Rzeczywiście, od czasu tamtej rozmowy zapanowa-
ła między nimi lepsza atmosfera.
Zespół jest coraz bardziej zgrany odparła ostro-
żnie. Ludzie zaczynają mi ufać. Ale to pewnie nie ma
nic wspólnego z tobą.
Pewnie nie. Ale uważam, że też powinienem z nią
porozmawiać.
DOSKONAAA PIELGNIARKA 93
Nie rób tego! Muszę... oboje musimy z nią pra-
cować. To dobra pielęgniarka, lubiana.
Spokój to cenna rzecz, jednak czasem warto go
poświęcić dla ważnych spraw. Zamyślił się. Nie
rozmawiajmy teraz o tym. Zapytam cię o coś innego.
Masz ochotę wybrać się w przyszłym tygodniu na
przyjęcie?
Na przyjęcie? Ostatnia rzecz, jakiej potrzebo-
wała, to pojawienie się z Chrisem na jakimś przyjęciu.
Na urodziny Jamesa. Ma się zjawić prawie cała
jego grupa z przedszkola. Pytał, czy i ty mogłabyś
przyjść. Uważa, że świetnie opowiadasz różne histo-
ryjki. No to jak?
Wiedziała, że rozsądnie byłoby odmówić. Ale...
Dobrze. Z przyjemnością. Zastanowiła się przez
chwilę i dodała: Nie musisz rozmawiać z Fioną. Ja
z nią pomówię.
Lucy Granger była wcześniakiem o bardzo niskiej
wadze urodzeniowej. Od razu przyjęto ją na oddział
noworodków specjalnej troski. Przeżyła pierwszy ty-
dzień i wyglądało na to, że najgorsze już ma za sobą.
Rodzice przychodzili do niej codziennie. Mieli coraz
mniej przerażone twarze i najwyrazniej budziła się
w nich nadzieja.
Było wczesne popołudnie. Jane siedziała w gabine-
cie i ponuro spoglądała na formularz zapotrzebowania
na sprzęt na przyszły rok. Skąd mogła wiedzieć, czego
będzie potrzebować za kilkanaście miesięcy?
Rozległo się pukanie do drzwi i wszedł Matt. Był
sam. Chris pojechał na spotkanie dyrektorów szpitali,
gdzie miał walczyć owiększe fundusze, między innymi
94 GILL SANDERSON
na zakup urządzeń do monitorowania bezdechu, które
widział w Yorku.
Jeśli masz chwilę, to chciałbym się ciebie pora-
dzić zaczął Matt. Nie podoba mi się ta Lucy
Granger.
Właśnie to Jane w nim lubiła. Nie wahał się pytać
pielęgniarki o zdanie, chętnie uczył się od każdego.
Sam był kiedyś pielęgniarzem, więc wiedział, że pielę-
gniarki, od lat pracujące na tym samym oddziale, czę-
sto wiedzą dużo więcej niż początkujący lekarz.
Rano wyglądała dobrze odrzekła. Może była
trochę marudna, ale nic poza tym. Wiedziała jed-
nak, że stan dziecka może się zmienić w ciągu kilku
minut.
Wiesz, że miała drożny przewód tętniczy?
Tak, ale zaczął się zamykać. Chris kazał ją obser-
wować, jednak twierdził, że nie ma szczególnych po-
wodów do niepokoju.
Wydaje mi się, że przewód znów się otworzył.
Dziecko ma żółtawą skórę i nie podoba mi się rytm
jego serca.
Jane wstała zza biurka.
Idę się umyć. Spotkamy się za kilka minut przy
inkubatorze. Skontaktować się z Chrisem?
Już próbowałem. Najwyrazniej wyłączył biper.
Jane umyła szybko ręce i przypomniała sobie, co
wie o przypadkach drożnego przewodu tętniczego.
Przewód tętniczy u nienarodzonych dzieci łączy dwa
wychodzące z serca naczynia krwionośne. Po porodzie
u większości się zamyka, jednak u jednego na pięcioro
wcześniaków przez jakiś czas pozostaje otwarty. Zwy-
kle łatwo jest wykryć tę przypadłość i usunąć ją przez
DOSKONAAA PIELGNIARKA 95
zmniejszenie ilości płynów w organizmie. Lucy rów-
nież tak leczono, ale mimo to jej stan się pogorszył.
Matt czekał przy inkubatorze. Jane zerknęła na za-
pis w karcie. Wzrosło ciśnienie krwi. Dziecko wyraz-
nie pożółkło i coraz ciężej oddychało.
Zbadaj tętno zewnętrzne polecił Matt.
Jane delikatnie ujęła maleńką stopę Lucy, potem
dotknęła pachwiny i czubka głowy. Tętno było za
mocne. Matt podał jej stetoskop. Osłuchała klatkę
piersiową dziecka.
Tak, moim zdaniem to jest właśnie drożny prze-
wód oznajmiła. I uważam, że wskazana jest ope-
racja. Zróbmy jeszcze ultrasonograficzne badanie dop-
plerowskie, żeby się upewnić, a potem sprowadzmy
chirurga pediatrę.
Bez zawiadamiania Chrisa?
Spróbuj jeszcze raz się z nim skontaktować, ale
rób, co ustaliliśmy.
Matt przez chwilę miał niepewną minę, ale w końcu
się uśmiechnął.
Najwyżej wyjdę na głupca. Może operacja wcale
nie jest potrzebna. Ale jeśli istnieje choćby najmniej-
sze ryzyko, że mamy rację, to musimy coś zrobić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]