[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko miły, przyjacielski gest, powiedział sobie. Nie był pewien, czy
przypadkowo podniosła głowę we właściwym momencie, czy też on zle
wycelował, w każdym razie pocałował ją w usta.
I nie wycofał się.
Jak na pierwszy prawdziwy pocałunek, oboje poczuli się zadziwiająco
swojsko. Wargi miękko przywarły do siebie bez zakłopotania czy
nerwowego szukania, a poczucie, że robią to, co powinni, było
obezwładniające. Podobnie jak fala pożądania.
Lindsey objęła Dana za szyję i delikatnie go przyciągnęła do siebie.
Najwyrazniej go zapraszała. Bez trudu mógł zawładnąć jej ciałem. Czy tego
chciał? Aż za bardzo. A jednak się nie zdecydował. Czekające go obowiązki
zawodowe były bezpieczną i wygodną wymówką. Obawiał się, że jeżeli
teraz posuną się za daleko, nie będzie powrotu do dawnej przyjacielskiej
relacji, tak bezpiecznej dla nich obojga.
Wycofał się z wolna.
- Wpadnę pózniej zobaczyć, jak się czujesz.
- Klucz jest w doniczce na prawo od drzwi, gdybym spała, kiedy
wrócisz - powiedziała Lindsey.
Dan odchrząknął.
124
RS
- Jak wrócę, porozmawiamy o lekkomyślności pozostawiania klucza
do domu w takim miejscu.
- Możemy porozmawiać, o czym tylko zechcesz - odparła, a
zachęcające spojrzenie błyszczących zielonych oczu o mało nie skłoniło
Dana do pozostania.
Jednak wziął się w garść, odwrócił się i wyszedł, zanim doszłoby do
czegoś nieodwracalnego.
125
RS
Rozdział 10
Lindsey spała, kiedy Dan ponownie zjawił się w jej domu.
Zamroczona pigułkami przeciwbólowymi zasnęła na kanapie, oglądając w
telewizji wiadomości Nie miała pojęcia, jak długo spała, ale kiedy otworzyła
oczy, zobaczyła Dana. Przyglądał się jej, siedząc w fotelu.
- Krótko cię nie było.
- Dłużej, niż myślisz. Prawdopodobnie spałaś przez większość
popołudnia.
- To przez te pigułki. Zwaliły mnie z nóg. Więcej ich nie wezmę.
- Nic cię nie boli?
- Głowa nadal mi dokucza, jestem wciąż obolała Mam też uczucie
suchości w ustach, ale poza tym nie mogę narzekać.
- Przyniosę ci szklankę wody - powiedział, wstając.
Pomyślała, czy nie usiąść, kiedy Dan poszedł do kuchni ale uznała, że
to za dużo wysiłku. Leżała przykryta miękkim i ciepłym afgańskim pledem
po swojej babci. Było jej, miło i przytulnie. Wtuliła się głębiej w kanapę, a
powieki same się zamknęły. Właściwie nie spała. Była zamroczona lekami
przeciwbólowymi.
Poczuła dłoń Dana odgarniającą włosy z jej twarzy.
- Będziesz jeszcze spała?
-Nie.
Aasiła się do jego ręki jak kotka.
- Powoli się rozbudzam.
- Chcesz wody?
Otworzyła oczy i podniosła się, korzystając z pomocy Dana. Woda
była zimna i bardzo jej smakowała. Wypiła do dna.
126
RS
- To mi było potrzebne - powiedziała, stawiając pustą szklankę na
stoliku. Uśmiechnęła się. - Dziękuję.
- Proszę bardzo.
Poklepała kanapę obok siebie, zastanawiając się, jakie są szanse, że
znowu ją niespodziewanie pocałuje.
- Usiądziesz?
Zerknął na kanapę, a następnie na fotel, który zajmował poprzednio.
Lindsey chrząknęła i wskazała miejsce na kanapie, blisko siebie.
Dan przycupnął na brzegu kanapy.
Było oczywiste, że powinien się rozluznić. A najlepszym sposobem,
żeby komendant Dan Meadows poczuł się swobodniej, to pozwolić mu
mówić o pracy.
- Powiedz mi, co nowego w śledztwie? Jakieś sensacje?
- Pytasz jako dziennikarka czy mieszkanka miasta?
- Pytam jako Lindsey.
- Oo, w tej sytuacji... - Uśmiechnął się. - To nie twoja sprawa.
Udając oburzenie, pacnęła go w ramię. Roześmiał się i rozmasował
biceps.
- %7łartuję, ale nic nowego nie mogę ci powiedzieć. Do staliśmy
informację, że Eddiego Stampsa widziano w Little Rock, ale nie mieliśmy
możliwości sprawdzić. Specjaliści od ścigania podpaleń znalezli parę
tropów dzisiaj - może coś z tego wyniknie.
- Naprawdę? Co na przykład?
- Powiem ci, jak tylko dostanę oficjalny raport.
Irytująca odpowiedz, ale typowa dla Dana. Nie zamierzał zdradzać
tajemnic śledztwa tylko dlatego, że się po całowali. A jeśli chodzi o tamten
pocałunek...
127
RS
Lindsey niby niechcący przysunęła się bliżej do Dana.
- Co jeszcze robiłeś?
Dan sięgnął po pilota, aby wyłączyć telewizor. Pozór nie zbędny ruch,
który jednak minimalnie ich od siebie oddalił.
- Nic specjalnego. Odbyłem kilka rozmów telefonicznych, podpisałem
jakieś papierki, spotkałem się z panią Stamps.
- Jak ona się trzyma?
- Niezbyt dobrze, jak sobie możesz wyobrazić. Chce konkretów na
temat syna.
- A co z ojcem chłopaka? Wiesz coś o nim?
- Obawiam się, że Merle poszedł w tango. Trudno się z nim dogadać.
Nie wiem, czy zaczął pić jeszcze przed zniknięciem syna, czy dlatego, że
zniknął.
- Ciągle nie masz dowodu, że Eddie popełnił przestępstwo?
- %7ładnego. Jak już wspomniałem, jednemu z jego kolegów szkolnych
wydawało się, że widział Eddiego w klubie młodzieżowym w Little Rock,
ale nie udało mu się podejść bliżej i upewnić.
Dan zorientował się, że Lindsey się przysunęła.
- Czy mi się wydaje, czy zostałem osaczony?
- A dlaczego ja nagle poczułam się jak nastolatka, która już na
pierwszej randce chce dostać wszystko?
- Próbuję zachowywać się rozsądnie.
- A właściwie dlaczego?
- Ktoś powinien.
Położyła rękę na jego udzie, czując mięśnie napięte pod materiałem.
- Dlaczego?
- Lindsey...
128
RS
Ponieważ wymówił jej imię miękko i zmysłowo, nagle poczuła się
pewna siebie. Byłoby niewybaczalne stracić kolejną możliwość przekonania
się, czy mają szansę na wspólną przyszłość.
Dan spoważniał.
- Powinniśmy zwolnić tempo.
- Zwolnić tempo? Dan, znamy się dwadzieścia lat. Jak myślisz, ile
jeszcze czasu potrzebujemy?
Wyglądał na lekko zażenowanego, ale uparcie trwał przy swoim.
- Znamy się jako przyjaciele, także jako współpracownicy. Dopiero
bardzo niedawno zaistniały oznaki, że może to się przerodzi w coś więcej.
- Bardzo niedawno ty to zauważyłeś - poprawiła. - Powiedz mi, jeżeli
się mylę, ale nie wygląda mi na to, żebyś za wszelką cenę chciał się
wycofać.
- Nie mylisz się - przyznał po namyśle. - Skłamałbym, gdybym
powiedział, że mnie nie interesujesz. Ja po prostu jestem... ostrożny.
Znakomicie! Jest zainteresowany. Właśnie to chciała usłyszeć.
- Dobra. Co teraz?
Jej bezpośredniość znowu go zaskoczyła.
- No cóż...
- Dan, postaw sprawę jasno. Chcesz się ze mną umawiać na randki?
Spotykać się potajemnie, zanim się ujawnimy? Udawać, że jesteśmy tylko
przyjaciółmi, żebyś mógł sobie wszystko przemyśleć?
Skrzywił się niezadowolony.
- Lindsey, ja nie wiem.
- Przepraszam, jeśli zadaję ci kłopotliwe pytania, ale lubię rzeczy
nazywać po imieniu i postępować szczerze, otwarcie.
- Pani żartuje, pani redaktor.
129
RS
- Nie mówię o mojej pracy.
- Nie, ale to tak brzmi. Twoja chęć, by mieć wszystko jak na dłoni,
powoduje, że patrzysz na życie jak zawodowiec.
- Być może. Wszystko jedno, w każdym razie chcę powiedzieć...
Dzwonek telefonu przerwał rozmowę. Dan odruchowo sięgnął do
kieszeni. Lindsey uśmiechnęła się.
- To mój - powiedziała. - Włączyłam go po twoim wyjściu.
Telefon leżał na drugim końcu stołu. Lindsey musiała sięgnąć po niego
poprzez Dana. Robiła to celowo bardzo wolno.
- Halo?
- Lindsey? Cześć, mówi Bo. Słyszałem, że zostałaś ranna. Jak się
czujesz?
- Bo, jak to miło, że dzwonisz. Czuję się dobrze, dzięki. Jestem trochę
posiniaczona.
Poczuła, że Dan zesztywniał.
- Krążą plotki, że zostałaś ranna w czasie eksplozji, jak zbierałaś
informacje na temat ostatniego pożaru.
- To nie plotki, tak było, ale na szczęście obrażenia nie są poważne.
- Miło to słyszeć. Wiesz coś nowego o śledztwie? Czy jest jakiś postęp
w tej sprawie?
- Nic mi nie wiadomo na ten temat - odparła powściągliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl