[ Pobierz całość w formacie PDF ]
internetową. A więc całe to zamówienie od początku do końca
było farsą! Przez ten miesiąc mogła wykonywać pracę zleconą
przez kogoś innego. Czy matka nie zdawała sobie z tego sprawy?
Przecież sama prowadzi własną firmę i powinna wiedzieć, że
czas to pieniądz. Co pomyślałaby o klientce, która najpierw
zamówiłaby suknię w jej pracowni, a potem zmieniła zdanie.i nie
chciała jej odebrać? Na pewno byłaby wściekła, więc jak mogła
potraktować w ten sposób własną córkę?
A Kyle? Jak mógł tak postąpić? Miał na swoje usprawiedliwienie
jeszcze mniej niż jej matka. Przecież sam był biznesmenem,
współudziałowcem firmy Nakagawa i Syn. Czy nie rozumiał, że
zlecanie jej tak poważnego zadania po to tylko, by zwabić ją do
łóżka, było zwykłą podłością?
Przypomniała sobie, że nawet podczas najbardziej upojnych
chwil z Kyle'em jakiś wewnętrzny głos przestrzegał ją, że tylko
traci czas, ale szybko stłumiła to wołanie rozsądku. Szkoda, że
Kyle nie był w stosunku do niej szczery - powinien był od razu
uprzedzić ją, że poszukuje żony lub kochanki, a nie wykonawcy
strony internetowej.
Zamknęła program i wyłączyła komputer, ale ręce nie przestały
jej drżeć. Zacisnęła pięści i zaczęła w myśli powtarzać sobie:
Zapomnij o nim, zapomnij o projekcie, zapomnij o Kyleu
Nakagawie... Nie, dosyć tego. Wracała do domu i koniec!
Z wściekłością pognała do sypialnią wyrzuciła z szafy swoje
walizki i zaczęła upychać w nich rzeczy, nie zadając sobie trudu,
aby schludnie je poskładać. Aza kapnęła
na jej ażurowy sweterek, ten sam, w którym pierwszy raz poszła
na kolację z Kyle'em. Wytarła ją, ale wkrótce stwierdziła, że to
daremny trud, gdyż łzy ciurkiem płynęły jej z oczu.
Po spakowaniu wszystkich rzeczy z pasją zaciągnęła zamek
błyskawiczny walizki, narzuciła na ramiona ciepły sweter i
zadzwoniła po taksówkę. Musiała się spieszyć, najwyżej z domu
wyśle Kyle'owi e-maila, w którym uświadomi mu, co zrobił. Na
wszelki wypadek zalogowała zaprojektowaną przez siebie stronę
do publicznego serwera. Pomyślała bowiem z mściwą
satysfakcją, że następnym razem, jeśli będzie chciał kogoś
poderwać, dwa razy się zastanowi, zanim użyje pretekstu, że
chodzi tylko o stronę internetową.
Usłyszała warkot silnika nadjeżdżającego samochodu, więc
wyniosła na dwór bagaże, przekonana, że musi to być zamówiona
taksówka. Na zewnątrz padał deszcz, co ją nawet ucieszyło.
Dzięki temu nikt niezauważy, że płakała, bo krople deszczu na
twarzy zamaskują ślady łez.
Kiedy stanęła przed drzwiami, okazało się jednak, że przyjechała
nie taksówka, a ford explorer, z którego wysiadł Kyle. Amy
odgarnęła więc z twarzy mokre włosy, zadowolona, że będzie
miała okazję powiedzieć mu od razu, co o nim myśli.
- Gdzie ty się, do jasnej cholery, wybierasz? - wycedził
chrapliwym głosem. W ciemności oczy błyszczały mu
wściekłością, a świątło z okna rzucało blask na zaciśnięte zęby.
- Do domu - odpowiedziała spokojnie Amy. - Zainstalowałam ci
stronę internetową, a papeteria z twoim logo też już jest gotowa.
Nie potrzebujesz mnie więcej, ja ciebie też nie.
Coraz mniej panowała nad nerwami. Wyrzucała z siebie słowa z
furią, o jaką nigdy by siebie nie podejrzewała. Chciała sprawić
mu ból, bo on także nie liczył się z jej uczuciami. To nie miało już
znaczenia, zwłaszcza teraz, kiedy wiedziała, z jak fałszywą
kreaturą miała do czynienia. Prawił jej słodkie słówka i
zapewniał, że ceni w niej fachowca, a wszystko ukartowai
wcześniej z jej matką!
- I dziękuję ci za wszystko - dorzuciła. - Przykro mi, ale nie
potrzebuję, żeby ktoś za moimi plecami organizował dla mnie
randki w ciemno. Ani ty, ani moja matka, ani nikt inny.
Kyle od razu zbladł.
- Wiedziałaś o wszystkim? - wykrztusił, odbierając jej tym
samym wszelką nadzieję, bo oznaczało to, że się przyznał!
- Domyśliłam się - sprostowała. - Nie jestem przecież głupia i
jeśli nawet moja mama zauważyła, że mógłbyś być dobrą partią,
to chyba ja tym bardziej. Jasne byłó,vże spróbuje coś motać, a ty
oczywiście na to przystałeś. Wprost trudno mi uwierzyć!
Nie szczędziła mu pogardy. Zranił ją, więc powinien poczuć, co
to znaczy cierpieć przez ukochaną osobę. Spojrzała w górę ponad
jego ramieniem i dostrzegła nadjeżdżającą taksówkę.
- Przepraszam cię, ale moja taksówka już czeka. Jadę do domu! -
Przemknęła obok niego, wlokąc za sobą walizki. Pluła sobie w
brodę, że nie zaopatrzyła się w wygodniejszą torbę na kółkach, bo
czy można wycofać się z wdziękiem, kiedy tobołki obijają się o
nogi?
Obejrzała się, aby po raz ostatni spojrzeć na Kyle'a. Deszcz
ściekał po jego włosach i twarzy, a on z napięciem wpatrywał się
w nią i zaciskał pięści. Mówił coś, czego nie
słyszała, bo jego słowa zagłuszał nasilający się deszcz, ale nie
dbała o to, co zamierzał jej powiedzieć. Jak dotąd, karmił ją
wyłącznie kłamstwami.
Wrzuciła swoje rzeczy do bagażnika taksówki, usiadła na tylnym
siedzeniu i poleciła kierowcy szybko jechać na lotnisko. Miała
nadzieję, iż nie zauważy łez ściekających po jej policzkach.
Liczyła na to, że zdąży je obetrzeć, ale nie znalazła w torebce ani
jednaj chusteczki higienicznej. Wiedziała jednak, ze w
taksówkach umieszcza się czasem awaryjne paczki chusteczek na
tylnej stronie siedzenia kierowcy, więc podniosła oczy znad
torebki. Rzeczywiście, znalazła pudełko., wyjęła jedną
chusteczkę, otarła twarz i wydmuchała nos. Wtedy napotkała
współczujące spojrzenie taksówkarza.
- Pokłóciliście się, co? - spytał ze śpiewnym akcentem, po którym
Amy rozpoznała Hindusa. Pewnie prowadzeniem taksówki
zarabiał na utrzymanie się na studiach. -Ale wie pani, to nieładnie
tak zostawiać chłopaka, nie dając mu dojść do słowa.
No proszę, teraz nawet taksówkarze udzielają porad sercowych!
- U nas, w Indiach, małżeństwa są aranżowane, więc nie ma
takich problemów - perorował dalej. - Tb znaczy, zawsze
zdarzają się jakieś drobne kłopoty, ale tego nigdy nie da się
uniknąć. Moją żonę zobaczyłem po raz pierwszy na trzy dni
przed ślubem i było dobrze, bo z czasem się pokochaliśmy.
Miłość zawsze przychodzi powoli, nawet wy, Amerykanie, też
tego nie przyspieszycie. Po ślubie wszystko się ułoży, sama się
pani przekona.
Amy przypomniała sobie, jak Kyle zapewniał, że zakochał się w
niej od pierwszego wejrzenia, a teraz się okazało, że mogło to być
najwyżej pożądanie, a nie miłość.
Słusznie to podejrzewała i rację miał również kierowca. Skinęła
więc potakująco głową.
Taksówkarz, ośmielony jej aprobatą, uśmiechnął się i zaczął
sypać jak z rękawa dalszymi dobrymi radami. Amy jednak,
puszczała je mimo uszu, bo tymczasem zdążyła pogrążyć się we
własnych myślach. Uparcie powracało do niej wspomnienie
twarzy Kyle'a i wszystkich wypowiedzianych przez niego słów.
Jakże pragnęłaby, aby nie dał się wciągnąć w tę idiotyczną grę!
Mogli przecież zejść się bez pośrednictwa jej matki, a wtedy
uwierzyłaby, że rodzące się między nimi uczucie jest
autentyczne, a nie wyreżyserowane. Nie musiał jej tak
okłamywać.
Nie znosiła uczucia, że ktoś nią manipuluje i zmusza, by robiła
rzeczy, na które nie ma ochoty. A on z premedytacją grał na jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]