[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostęp do zamka, gdybym chciał otworzyć go wytrychem. Zostało mi tylko jedno
wyjście. Przeszedłem do hangaru i wdrapałem się na pryzmę. Kiedy znalazłem się
na jej szczycie, okazało się, \e ju\ ktoś przede mną wykopywał tędy przejście,
musiałem je tylko nieco pogłębić. Wystarczyło kilka minut pracy rękoma i ostro\-
nie wyczołgałem się na zewnątrz. Sturlałem się na dół, szybko wstałem i uciekłem
do lasu. Nasłuchiwałem i rozglądałem się, czy wokół nie ma patroli ochroniarzy.
Panowała kompletna cisza. Przebiegając od drzewa do drzewa, zakradłem się do
jamy po małym schronie przeciwlotniczym. Ju\ chciałem włączyć radio, kiedy
usłyszałem kroki. Wyjrzałem ponad krawędz rowu. To Rafał prowadził swoich
podopiecznych.
 Ciekawe, czy ju\ skruszał?  pytała Wiktoria.
 A jak skakał uciekając przed Amorem  ktoś roześmiał się.
 Pani Ania nie gniewała się, \e wzięliście psa ze sobą?  upewniał się Rafał.
 Powiedziała, \e ju\ takie dziwności wyprawiamy, to i niech ten dziwaczny
pies się z nami w to bawi  relacjonował Tomek.
A więc to tak?! To była pułapka przygotowana przez Rafała! Widziałem, jak
Amor biega między nimi i radośnie podskakuje.
 Kto ma klucz?  pytał Rafał.
 Damian oddał go panu  zameldowała Paulina.
 To jak to rozegramy?  pytanie Rafała było ostatnim, jakie usłyszałem, nim
cała grupa odeszła.
Byłem wściekły na siebie, \e dałem się tak łatwo podejść i wprowadzić w
pułapkę. Teraz wracałem w kierunku schronu. Oni szli po drodze, po łuku
wykrzywiającym się w kierunku morza, a ja biegłem po przekątnej. Byłem na
miejscu przed Rafałem. Ukryłem się na skraju lasu i czekałem.
Najpierw na polanie przed wejściem do bunkra pojawił się Rafał, za nim rzędem
biegli pozostali. Ostatni był Tomek trzymający za obro\ę Amora. Słyszałem, jak
Rafał instruował go, kiedy ma wypuścić psa.
 Paweł  usłyszałem głośny szept Rafała stojącego przy kracie w wejściu do
schronu.  Szybko, chodz tu! Paweł, to ja! Wołał tak kilka razy.
 Mo\e coś mu się stało?!  zaczął się niepokoić.  Gdzie ja mam te wytrychy
 jednak dalej grał wyjmując klucze.
Skrzypnęły zawiasy i cała gromadka zniknęła we wnętrzu schronu. Tomek
wypuścił Amora i pobiegł za nimi. Nie zwrócił uwagi na to, \e doberman obrócił
się na tylnych łapach i pocwałował w moim kierunku. Dobiegł do mnie i
pochylając się polizał mnie po twarzy, przy okazji wymachując na boki kikutem
ogona.
 Dobry piesek  głaskałem go.  Chodzmy do naszych przyjaciół. Pobiegłem
z psem u nogi do schronu. Ze środka dobiegały nerwowe odgłosy poszukiwań.
Głośno trzasnąłem kratą.
 Co to było?!  krzyczeli jeden przez drugiego tłocząc się do wyjścia.  Jak
pan wyszedł?  pytali ujrzawszy mnie z Amorem.
 Umiem przenikać przez ściany  wzruszyłem ramionami.  Rafał, czemu mi
to zrobiliście?
 Zimą, w nocy, przy kilkunastostopniowym mrozie zorganizowałem im
przejście przez płoty  Rafał śmiał się na samo wspomnienie.  Wiesz, jak to
prze\ywali? Teraz chciałem, \ebyś poznał bazę, a ich zaanga\owałem do
dodatkowych atrakcji.
 Dziękuję bardzo  ukłoniłem się.
 Chodzmy w jeszcze jedno miejsce  Rafał wskazał na drogę jednocześnie
zamykając kratę.
Po kilku minutach wędrówki doszliśmy do betonowej podstawy z kilkunastoma
śrubami uło\onymi w okrąg. Tu, gdzie była jednostka wojskowa dysponująca
rakietami typu ziemia-woda, w czasie wojny stacjonowała formacja Luftwaffe
odpowiedzialna za obronę przeciwlotniczą Gdańska. Byliśmy właśnie na
stanowisku jednego z dział, które miało bronić przestrzeni powietrznej nad
miastem.
Wróciliśmy do GAZ-a, po drodze odprowadzając Amora do właścicielki,
kierowniczki ośrodka wypoczynkowego. Odwiozłem całą ekipę do  Forsterówki",
po drodze, w Sobieszewie, rozglądając się za Magdą. Mo\e było jeszcze za
wcześnie i dlatego nigdzie jej nie było? Pojechałem specjalnie, \eby ją odszukać.
Wolno jeszcze raz przejechałem główną ulicą Sobieszewa. Widziałem, jak od
strony mostu pontonowego po chodniku maszeruje Margerita. Co o tak póznej
porze robiła w obcym kraju? Wolno jechałem za nią. Skręciła do hotelu  Bartan". Z
naprzeciwka nadje\d\ał jakiś samochód, inny jechał za mną. Nie miałem jak
wycofać, więc skręciłem w uliczkę, przy której stał hotel. Był tam te\ plac
parkingowy przy cmentarzu. Tam wykręcałem, by wyjechać do miasteczka, kiedy
przez okno restauracji zobaczyłem, jak dyrektor Ciupaciński całuje dłoń
rozanielonej Magdy, a do stolika, który zajmowała ta para, dosiada się Margerita.
W skroniach czułem, jak krew zaczyna mi pulsować. Z głośnym rykiem silnika
wyjechałem z parkingu i jak najszybciej odjechałem do  Forsterówki".
Wszystko we mnie się burzyło. Przypominałem sobie, co czuł Wokulski słysząc
prowadzoną po angielsku rozmowę panny Aęckiej z jej kuzynem w pociągu do
Wiednia. Takiego zawodu nie mo\na było zapomnieć. Racjonalnie podchodząc do
sprawy mógłbym sam siebie pytać, jakie mam prawo gniewać się na Magdę. Była
przecie\ sympatią człowieka, który próbował mnie wygnać z biwaku i obić mi
twarz. Przyczepiła się do mnie jak rzep do psiego ogona i mo\e dyrektor
Ciupaciński był dla niej odpowiednim towarzystwem. Tylko w takim razie, co w
tym towarzystwie robiła Margerita? Skąd brała się ta komitywa obu pań i dyrektora?
Rafał czekał na mnie przy bramie.
 Gdzie Magda?  zapytał.
 Dobrze bawi się w miłym towarzystwie w dobrej restauracji  rzuciłem,
wielkimi krokami zmierzając do  Forsterówki".
 Co się stało?!  Rafał biegł za mną dopytując się o powody mojego
wzburzenia.
 Kiedy ja dawałem się nabrać na te twoje zagrywki z Zefirkiem i Ko-markiem,
Magda jadła kolację z dyrektorem Ciupacióskim. To normalne, \e przyjaciel
postanowił zrobić ze mnie wariata, a kobieta, z którą płynąłem jednym kajakiem i
spałem w jednym pokoju, postanowiła bez słowa wyjaśnienia pójść z kimś innym
na kolację.
 Ciupaciński zanudzi ka\dego na śmierć, więc Magda wróci do ciebie  Rafał
pocieszał mnie.  Nawet u najbardziej kochającej się pary powinna istnieć pewna
doza wolności. Mo\e Magda potrzebuje takiej odskoczni, a z takiej kolacji nic nie
wynika.
 Pewnie ty byś ze spokojem zniósł taki stan rzeczy?!
 No, nie robiłbym a\ takich scen  stwierdził Rafał.  Co ty wyprawiasz? 
dziwił się widząc, jak zbieram swoje rzeczy do worka.  Wyprowadzasz się w
środku nocy? Chcesz, mogę ci przygotować inny pokój, a rano spokojnie sobie
wszystko wyjaśnicie.
 Nie ma tu czego wyjaśniać  mruknąłem upychając swoje ubrania w worku.
 Kobiety uwa\ają mnie za dziwaka, ale to one są dziwne.
 Paweł...  w głosie Rafała, który chciał mnie zatrzymać, słychać było prośbę.
Postanowiłem coś zrobić i nie mogłem zejść z raz wybranej ście\ki. Zało\yłem
plecak z resztkami prowiantu i obozowym wyposa\eniem, zarzuciłem wór na
ramię i ruszyłem w kierunku szosy. Zaczął siąpić deszcz i wtedy szosą od strony
Sobieszewa nadjechał elegancki samochód osobowy. Za kierownicą siedział
dyrektor Ciupaciński, a obok niego Magda. Kiedy rozpoznała mnie, jej oczy
wyra\ały zdumienie. Auto przejechało szybko do bramy. Wyszedłem na szosę,
odnalazłem ście\kę prowadzącą na południe, do małego domku przy wiślanym
wale.
ROZDZIAA DZIESITY
DESZCZOWA NOC " POMOCNIK PANA KLEMENSA " NAGRODA
TYLKO DLA CIERPLIWYCH " CZEREZNIE I STARY HORCH "
SZACUNEK KOCURA " WSTYDLIWE  NIE WIEM" " POLOWANIE W
SADZIE
Deszcz przybierał na sile zamieniając się w ulewę. Strugi wody spływały mi z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl