[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Właśnie! Tara otarła policzki z łez.
- Nie chcę, aby... pan uważał mnie... za tchórza. Ja...
wrócę.
- Tak myślałem - odparł pan Falkirk.
Książę siedział w swoim gabinecie, zajęty przeglądaniem
stosu korespondencji, która czekała na niego po powrocie z
Francji. Do komnaty wszedł pan Falkirk, zamknął za sobą
drzwi i stanął naprzeciwko biurka. Po chwili książę podniósł
głowę i popatrzył na niego.
- Gdzie byłeś? - zapytał. - Zastanawiałem się, co się z
tobą dzieje.
- Czy pamiętasz, książę - zapytał pan Falkirk - gdy miałeś
szesnaście lat, zbiłeś straszliwie mężczyznę, który był o wiele
od ciebie większy i silniejszy, ponieważ dowiedziałeś się, iż z
okrucieństwem traktował swego psa?
- Tak, oczywiście, że pamiętam! - wykrzyknął książę. -
Był pasterzem i pił za dużo. Pies był tak skatowany, że trzeba
go było dobić. Ale po tym, jak mu dałem nauczkę, wątpię, aby
ten człowiek jeszcze kiedyś uderzył psa!
- Gdy potem wróciłeś na zamek - ciągnął pan Falkirk -
powiedziałeś mi, że nienawidzisz wszelkiego okrucieństwa i
będziesz walczył z każdym, ktokolwiek by to był, jeżeli
przekonasz się, że traktuje w ten sposób zwierzęta.
- Przypominam sobie swój gniew i oburzenie -
potwierdził książę. - Ale co chcesz powiedzieć, Falkirk?
Czyżby był ktoś w moich włościach, kto tak sobie poczyna?
Bo nie zniosę tego!
- We włościach? Nie, książę, na zamku!
Książę chciał coś powiedzieć, lecz pan Falkirk ciągnął
dalej:
- Znalazłem księżną prawie trzy mile stąd, bezradnie
płaczącą na wrzosowisku, z rozpaczy, że nie ma gdzie iść i nie
ma pieniędzy.
- Dobry Boże!
- Kazałeś jej odejść, a przynajmniej ona tak to
zrozumiała. Jest przyzwyczajona do rozkazów i
posłuszeństwa.
Książę wstał zza biurka.
- Nie miałem pojęcia! Nie chciałem sprawić jej
przykrości. Przeszkodziła mi w czytaniu wyjątkowo
denerwującego listu od mojej ciotki Harriet, do której dotarły
jakieś pogłoski o wyjezdzie Margaret do Francji, wobec czego
odsądziła mnie od czci i wiary za to, że nie dałem mej żonie
dziecka. - Przerwał na chwilę. - Nie cierpię, jak się ktoś
wtrąca w moje sprawy!
- Ani ja - powiedział pan Falkirk - lecz księżna jest
całkiem inna od kobiet, które książę dotychczas znał.
Arkcraig przeszedł przez komnatę i stanął przy oknie.
Panu Falkirkowi zdało się, że zagląda w głąb siebie. Upłynęło
kilka minut, zanim powiedział:
- Wściekłość tak mnie zaślepiła, że poślubiając ją,
działałem pod wpływem impulsu i nie przewidziałem
konsekwencji. Sądzę, że jest za pózno, aby ją odesłać?
- O wiele za pózno, Wasza Książęca Wysokość. Jest
twoją żoną!
Książę westchnął jakby z samej głębi duszy.
- Sam się w to wpakowałem, Falkirk. Nie sądzę, abyś
mógł mnie z tego wyciągnąć, jak to robiłeś wiele razy w
przeszłości?
- Obawiam się, książę, że tym razem musisz poradzić
sobie sam.
Po tych słowach książę milczał długą chwilę, zanim rzekł:
- Gdzie teraz jest księżna?
- Powiedziałem jej, by się położyła - powiedział pan
Falkirk - i poleciłem pani McCraig, żeby zaniosła jej herbatę.
- Czy zje ze mną wieczerzę?
- Na pewno.
- Wobec tego, Falkirk, postaram się zachowywać w
bardziej cywilizowany sposób.
- Z pewnością nie będzie to dla księcia trudne.
Pan Falkirk ruszył w kierunku drzwi. Gdy już do nich
dotarł, książę, nie odwracając się, powiedział cicho:
- Dziękuję ci, Falkirk.
ROZDZIAA 5
Wspinając się po pokrytym wrzosem stoku, czując wiatr
na twarzy, patrząc na uciekające przed nimi kuropatwy Tara
myślała, że wycieczka jest najbardziej podniecającym
wydarzeniem w całym jej życiu. Nie wierzyła własnym
uszom, gdy przy obiedzie książę zapytał:
- Czy chciałabyś pójść ze mną po południu na kopiec na
szczycie Ben Ark? Stamtąd roztacza się najwspanialszy widok
w całej Szkocji.
Przez chwilę patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma,
nie mogąc uwierzyć, że jej to proponuje. Potem odparła:
- Czy... naprawdę mogłabym?
- Wezmę cię z sobą, jeżeli zechcesz.
- To będzie cudowne! - wykrzyknęła Tara.
Od chwili gdy poprzedniego wieczoru opuściła swoją
sypialnię, by towarzyszyć księciu przy kolacji w Komnacie
Wodza, zachowywał się zupełnie inaczej niż przedtem.
Gdy rozstała się z panem Falkirkiem, poczuła wstyd, że
zachowała się tak niemądrze uciekając z zamku tylko dlatego,
że książę się rozzłościł. Lecz reakcja ta była częścią lęku,
który opanował ją poprzedniego wieczoru, gdy czekała na
swego małżonka w ogromnej sypialni. a on dla jakiejś
przyczyny nie przyszedł. Sama nie zauważyła, kiedy zasnęła.
Obudziła się rankiem bardzo wcześnie, tak przynajmniej jej
się wydawało. Ogień przygasi, tylko słaby blask migotał
wśród popiołu. Prawie nie zdając sobie sprawy z tego, co robi.
wspięła się na loże i zasnęła, a gdy otworzyła oczy story były
rozsunięte, a służące nosiły konwie z gorącą wodą. Nie
zwróciła uwagi na to, że spała, gdy ktoś nakrył ją aksamitną
kapą z łoża. Nie wiedziała, że był w komnacie książę.
Gdy siedzieli razem przy obiedzie. Tara pomyślała, że to
było niemądre z jej strony tak się go bać. Spostrzegła, że jest o
wiele młodszy i wcale nie tak straszny, jak jej się na początku
wydawało. Rozmawiał z nią zupełnie normalnie i pytał o
różne rzeczy. Opowiedziała mu o książkach, pożyczonych od
pana Falkirka, które czytała.
- W bibliotece znajdziesz mnóstwo książek - powiedział. -
Ale wiele z nich zakupił mój dziad i, jak sądzę, wydać ci się
mogą zbyt ciężkie i nadzwyczaj nudne.
- To takie podniecające mieć książki do czytania. Nie
wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek uznała, że książka jest
nudna i nie chciała jej skończyć.
Książę uśmiechnął się, a Tara dodała:
- Czy naprawdę będę mogła pożyczać książki z waszej
biblioteki?
- Będzie to dla mnie największą przyjemnością - odrzekł.
Westchnęła cichutko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]