[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chyba nie boisz się mnie, Nicki?
Czy to z powodu spokojnego tonu j ego głosu, czy
może dlatego, że użył zdrobnienia jej imienia, ścisnęło ją w
gardle i odjęło mowę, więc w odpowiedzi na jego pytanie
potrząsnęła tylko głową.
- Jest mi przykro z powodu tego, co się stało dzisiaj
wieczorem, a także dlatego, że nie rozpoznałem cię
132
wcześniej. - Dziwnie na nią popatrzył. - A powinienem był
zawierzyć moim zmysłom.
Nadal wpatrywała się w niego zdumiona,
zastanawiając się, dlaczego jest taki spokojny i miły, gdy w
rzeczywistości musi być wściekły. Mart wyciągnął ręce i
delikatnie ujął jej dłoń.
Coraz bardziej zdumiona, pozwoliła mu podnieść się
na nogi i poprowadzić do kanapy.
- Nie uważasz, że tutaj będzie nam wygodniej
rozmawiać? - Uśmiech znikł z jego twarzy. - Uwaga
Hendry'ego była w najwyższym stopniu obrazliwa, nie
dziwię się, że tak zareagowałaś, ale...
- Ale nie doszłoby do tego, gdybym była uczciwa
wobec ciebie i powiedziała na samym początku, kim jestem
- przerwała Nicola drżącym głosem. - Tak, wiem to na
pewno. Ja... - Zbierało jej się na płacz.
Nie była przygotowana na taką wyrozumiałość ze
strony Marta, nie spodziewała się, że będzie taki... taki
ujmujący.
- Być może, ale potrafię zrozumieć, dlaczego tego
nie zrobiłaś. Czy dlatego trzymałaś mnie tak bardzo na
dystans, Nicki... z powodu tamtej nocy?
Rozmowa nie przebiegała zgodnie z jej
przewidywaniami. Popatrzyła na niego zbolałym
wzrokiem, zanim powiedziała z rozpaczą w głosie:
- Winisz mnie za to? Po... po tamtej nocy z tobą...
kiedy przyszłam do pracy, a Jonathon powiedział... kiedy
on... - Tak bardzo drżały jej wargi, że nie mogła dalej
mówić.
- Co dokładnie powiedział Jonathon? - Naciskał
Mart.
Nie przechodziło jej to przez gardło, a jednak
133
musiała to wyznać. Przynajmniej tyle jest winna Mattowi.
- On... dawał wyraznie do zrozumienia, że skoro...
spędziłam z tobą noc, będę chętnie robić to z innymi. Było
jasne, za kogo on mnie ma... za kogo mają mnie wszyscy
mężczyzni po tym, jak przespałam się z nieznajomym
mężczyzną... który potraktował mnie jak jednorazową
przygodę - mówiła znękanym głosem, nie patrząc mu w
oczy, zdecydowana nie oszczędzać siebie. - Nie... nie
mogłam sobie poradzić z... z tą plotką i niedomówieniami,
z kpinami Jonathona na mój temat. Złożyłam wymówienie
i wróciłam do domu z postanowieniem, że zrobię wszystko,
żeby już nigdy żaden mężczyzna nie miał powodu uważać,
że jestem dziewczyną, która gustuje w przelotnych
romansach - ciągnęła z wisielczą miną. - Ale niestety nad
takimi sprawami nie da się przejść do porządku dziennego.
Bałam się, że...
Dalej nie mogła mówić.
- Chyba wiem, co chcesz powiedzieć, Nicki, ale
przecież kiedy kochałaś się pierwszy raz, musiałaś się
zorientować, że między nami nie doszło do fizycznego
stosunku. Przecież wszystko, co ci mówiłem, miało tylko
potrząsnąć tobą i uświadomić ci, jak niebezpieczną
prowadzisz grę. Było dla mnie oczywiste, że jesteś
niewinną i naiwną dziewczyną, i że nie chodzi ci o flirt ze
mną, tylko o dokuczenie Jonathonowi. Chciałaś zwrócić
jego uwagę i wywołać jego zazdrość. Od razu się
zorientowałem, o co ci chodzi. Mam trzy siostry, które też
były kiedyś nastolatkami, i wiem, co dziewczęta w tym
wieku potrafią wyczyniać, kiedy im się wydaje, że są
zakochane... W jakiś sposób przypominałaś mi je,
wyobraziłem sobie, jak bym się czuł, gdyby jakiś
mężczyzna wykorzystał którąś z nich... - Przerwał i milczał
134
przez moment, jakby rzeczywiście próbował sobie
wyobrazić taką sytuację.
- Kiedy zasnęłaś w samochodzie, nie podając
swojego adresu, uznałem, że najlepiej będzie zabrać cię do
siebie i pozwolić ci się wyspać. Przyrzekłem sobie, że
kiedy się obudzisz, palnę ci takie kazanie, jakiego dotąd nie
słyszałaś. Ale rano okazało się, że zaspałem, a musiałem
zdążyć na ten cholerny samolot,. No i ten telefon... - Urwał
raptownie na widok pobladłej nagle Nicoli, która jakby
stężała z niedowierzania.
- Co się stało? - zaniepokoił się. - Nicki, o co
chodzi?
Parę razy powtarzał pytanie, zanim go usłyszała.
- Czy to znaczy, że między nami nie doszło do
fizycznego zbliżenia? - zapytała napiętym i niskim głosem.
Teraz z kolei jego zamurowało.
- Właśnie to powiedziałem. Ty i ja nigdy nie byliśmy
kochankami. Nicki, byłaś wtedy jeszcze dzieckiem, do tego
pijanym dzieckiem. Chyba nie myślisz, że mógłbym...?
Byłem pewny, że nie było nikogo przede mną tamtej nocy,
ale pózniej... Nicki, przecież minęło osiem lat... I wiem, że
ty i Gordon długo byliście razem... Urwał, widząc jej
zdumioną minę.
- Jakże ja bym mogła?! - krzyknęła z rozpaczą. - Jak
ja bym mogła po tym, co zrobiłam... skoro przez cały czas
byłam pewna, że spałam z tobą...? Pijana poszłam do łóżka
z obcym mężczyzną. Jak miałabym mu to wytłumaczyć?
Musiałabym skłamać. - Zadrżała. - I tak cały czas żyłam w
kłamstwie, udając, że jestem kimś, kim nie byłam. Nie
miałam odwagi wiązać się z kimś na poważnie, zakochać
się... - zamilkła, aby zaczerpnąć powietrza i uspokoić się. -
Jesteś mężczyzną. Nie zrozumiesz - ciągnęła po krótkiej
135
przerwie. - Ale po tamtej nocy... po tym, co powiedział
Jonathon... kiedy uprzytomnił mi, że ponieważ tak chętnie
poszłam z tobą do łóżka, to on i inni mężczyzni mają prawo
uważać, że jestem... jestem...
- Panna puszczalska - dokończył za nią. Choć epitet
był drastyczny, to brzmiał jakoś bardzo staroświecko. W
dzisiejszych czasach o takich dziewczynach mówi się
krótko: dziwka, ale Mart nie chciał używać wulgarnego
języką. - Czy naprawdę chcesz powiedzieć, że z tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]