[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najnowszą paryską modę, w tym kilka kreacji pana Wortha. Rozpoznałem jego styl.
- Zawsze mówiłem, że jesteś człowiekiem o wielu talentach - stwierdził O'Brien.
- W dodatku wiem, że biały fartuch, który miała na sobie George, to nie dzieło Wortha, tylko
zwyczajny strój pokojówki.
- Ile rezydencji może się pochwalić służącą, która nosi suknie Wortha? - O'Brien nie zdołał
pohamować uśmiechu. Wstał z fotela i złożył głęboki ukłon przed McKendrickiem. - Naprawdę jesteś
Szlachetnym Baronem.
Adam potrząsnął głową.
- To nie ja ubrałem służbę w drogie stroje.
- Więc kto? - Murphy popatrzył przyjacielowi w oczy.
- Z pewnością nie Langstromowie. Gdyby mogli pozwolić sobie na suknie Wortha, nie musieliby
pracować jako służba domowa.
- Może suknia należała do hrabiny Brocavii.
McKendrick wahał się przez chwilę, czy nie powiedzieć przyjacielowi o swoich podejrzeniach co do
hrabiny Brocavii. Murphy O'Brien był dyskretny, ale Adam obiecał George dochować tajemnicy.
- Nie sądzę - rzekł w końcu. - Brenna jest pokojówką, więc to ona ma prawo do strojów po swojej
pani.
-Ale ona nie nosi sukien od Wortha - zauważył O'Brien.
- Może dlatego, że nie zrobiła nic, żeby na nie zasłużyć. Murphy wzruszył ramionami.
- A niby co miałaby zrobić?
- Na przykład pomóc siostrze w odkurzaniu i czyszczeniu kominków.
- Wykluczone.
- Dlaczego?
- Służba też ma swoją hierarchię. Pokojówka stoi wyżej niż sprzątaczka. Zwyczajne odkurzanie jest
poniżej jej godności.
-Wiem, jakie są zadania pokojówki - oświadczył Adam. - George wszystko mi wyjaśniła. Ale oburza
mnie, że podczas gdy ona czyści kominki, Brenna zajmuje się tylko psem. W dodatku zle.
O'Brien się roześmiał.
- Pies śpi przez cały czas. Nic dziwnego, że Brenna woli obserwować swoją siostrę, matkę i mnie
przy pracy.
- Ciebie? - zdziwił się Adam. Przyjaciel mrugnął do niego.
- Nieśmiała Brenna nie jest wcale taka nieśmiała, jak myśleliśmy. Przygląda mi się, kiedy wykonuję
swoje obowiązki lokaja.
- To interesujące - powiedział Adam w zadumie.
- Niekoniecznie - rzucił Murphy. - Może dziewczyna nie tyle mnie obserwuje, co ma oko na ciebie.
- Albo Langstromowie kazali jej pilnować ciebie, bo sądzą, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz.
O'Brien wzruszył ramionami.
- Wszyscy widzą, że jestem bardzo niedoświadczonym lokajem. Ale nie sądzę, by się domyślali, że
tylko go udaję... albo że jestem prywatnym detektywem. I nie ma wątpliwości, że Brenna nas
obserwuje. Ale czy dostała takie polecenie, czy robi to z własnej inicjatywy, jeszcze się okaże.
- Jako lokaj jesteś dla niej bardziej dostępny niż ja -stwierdził Adam.
- To prawda. Ale ty lepiej się prezentujesz i stanowisz lepszą partię.
- Myślę, że dziewczyna uważa cię za atrakcyjnego.
- Możliwe - zgodził się Murphy. - Albo postanowiła mnie wykorzystać, żeby dotrzeć do ciebie. -
Wzruszył ramionami. - Nie wiem. Niestety francuski znam jeszcze słabiej niż ona angielski, a w
dodatku nie mam pojęcia, jaki jest jej ojczysty język. W każdym razie Brenna nie jest taka leniwa, jak
sądzisz. Ani zupełnie niewrażliwa. Nie zajmuje się pracami domowymi, ale pomaga Georgianie w inny
sposób.
- W jaki?
- Brenna doskonali swoje umiejętności pokojówki, dbając o George. Szykuje jej kąpiel, ubiera ją,
czesze.
Adam wstał z fotela i zaczął chodzić po bibliotece.
- Czy to znaczy, że płacę jednej służącej, żeby zajmowała się drugą?
- Słyszałem, że George skaleczyła się w rękę, więc teraz potrzebuje pomocy.
Adam zatrzymał się i odwrócił do przyjaciela.
- Przecięła ją kawałkiem rozbitej porcelany.
- Isobel, Albert i Max trzęśli się nad tą raną, jakby była śmiertelna. - O'Brien sięgnął przez fotel po
butelkę i dolał sobie whisky. - Nie wiem, co ich bardziej poruszyło: fakt, że Georgiana przecięła sobie
rękę, czy to, że nie pozwoliłeś jej pracować, dopóki rana się nie wygoi. Zdradzę ci, że wywiązała się
rodzinna dyskusja, kiedy Georgiana przyszła na obiad z zakrwawioną chustką owiązaną wokół dłoni. -
Murphy napełnił drugą szklaneczkę i podał ją przyjacielowi. - Mówili ściszonymi głosami, więc
niewiele słyszałem, ale kilka razy obiło mi się o uszy twoje imię i słowo  porcelana".
- Dzięki. - Adam wziął whisky i podjął spacer. Murphy udał, że uchyla kapelusz.
- Do usług, sir. Domyśliłem się ze strzępów rozmowy i rany na dłoni Georgiany, że doszło do
wielkich zniszczeń.
McKendrick wybuchnął śmiechem.
- Chyba bardzo się przejęła.
- Co to było tym razem? - zapytał O'Brien z czystej ciekawości.
- Mała pasterka, która stała na półce nad kominkiem w twojej sypialni.
Murphy przypomniał sobie śliczną figurkę i zmarszczył brwi.
- Cenna?
- Owszem.
- Auu!
- Właśnie - zgodził się Adam. - Tak więc na razie straty obejmują: tacę z naczyniami, glinianą fajkę,
filiżankę i spodek oraz porcelanową pasterkę.
- Dobrze, że Georgiana nie pracuje w twoim barze -zażartował O'Brien. - Do tej pory już nie
miałbyś kufli do piwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl